8.03.2020

Od Natalie do Any

   Dzień za dniem, raz cieplej, raz zimniej. Czasem padał deszcz, przez który Natalie niejednokrotnie nie mogła wrócić do domu. Dlaczego? Nie jeździła samochodem do pracy, a jej przyjaciel zazwyczaj w takie pory deszczowe nie miał czasu, aż sama zaczęła go ignorować. Niezbyt zwracała uwagę na otaczających ją ludzi. Czasami miewała wrażenie, że każdego po kolei traci, a zyskuje tych, których zazwyczaj starała się unikać, jak dość specyficzny klient.
Swój czas przeznaczała zazwyczaj na siedzenie w domu bądź bieganie po lesie. Obiady jadała wtedy, kiedy odczuwała większą potrzebę zaspokojenia swojego żołądka, który niemiłosiernie ubiegał się o porządny posiłek. Praca, czasami wyjście ze znajomymi, wyścig. Mała rutyna, która z każdym dniem zaczynała ją coraz bardziej nużyć, można by rzec, iż ją męczyła ta codzienność. Jakiś czas temu jeszcze by coś z tym zrobiła, szukała pomysłów, nowych miejsc… lecz to nie była ta sama Natalie, co kilka miesięcy temu. Człowiek się zmienia, i kiedyś w końcu odpuszcza. Nie mając takiej osoby, jak idiota, z którym się zadawała, nie szukała nowej motywacji, nowych idei, czy pomysłów. Pasował jej taki stan, jaki panował. Jeżeli tak miało być, to w porządku. Już nie miała siły na sprzeciwianie się losowi. To było zabawne, teraz już takie nie jest.
Kręcąc w niedowierzaniu głową, rozejrzała się po sklepie, w którym aktualnie przebywała. Obiecała sobie „nieco odświeżyć szafę”. Nie miała innego pomysłu niż przyjście do jednej z większych galerii. Sklepów z ubraniami było tutaj dość dużo, więc dlaczego miałaby nie skorzystać? Odpocznie trochę od rutyny, nic tylko korzystać.
Zaczynając od pierwszego wieszaka, a kończąc na ostatnim, zawsze udawała się do przebieralni, aby wszystko przymierzyć. Chciała mieć pewność, że te ubrania będą do niej pasowały, i nie będą ani za duże, ani za małe. Cena grała najmniejszą rolę, tym zajmowała się na samym końcu. Każda czynność powtarzana, lecz z torbami z poprzednich sklepów. Nie było ich dużo, bo aż dwie, a była w praktycznie każdym lokalu z odzieżą. Zawsze przebieralnie były puste, więc nie miała po co się upewniać, czy nikogo tam nie było. Kolejki brak było równoznaczne z tym, że wszystko jest praktycznie wolne. A szczególnie ostatnie przebieralnie, ponieważ zazwyczaj ludzie szli do tych na początku… największe przebieralnie bywały właśnie na końcu, więc tam ona poszła z uśmiechem i zadowoleniem, jakie doskonale było widoczne na jej twarzy. Do momentu, aż nie znalazła się w przebieralni. Nieznajoma dziewczyna właśnie mierzyła sukienkę, a raczej już ją ściągała, gdy to w połowie tej czynności weszła Miller. Białowłosa całkowicie się nie spodziewała takiego widoku… takiej sytuacji. Zasłaniając usta, zrobiła kilka kroków w tył. Nieznajoma ani trochę nie wydawała się być zadowolona, czy można było jej się dziwić? Oczywiście, że nie. Sama Nat stwierdziła w myślach, że jakby ktoś jej tak zrobił, to nie byłaby usatysfakcjonowana.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam. – powiedziała w chwili, kiedy wyszła z przebieralni, stając przed nią. Chęć na kontynuowanie zakupów całkowicie przepadła. Dlatego nawet nie mierzyła tego, chciała wszystko odłożyć i wyjść, udając, iż zaistniała sytuacja to tylko przypadek. Niestety, jej sumienie wyraźnie nie chciało odpuścić. Tak też poszła kupić jedynie koszulkę, i to przy kasie czekała na dziewczynę, której weszła w trakcie przebierania. Nie wyczekiwała za nią tyle czasu, jaki przeliczyła. Jednak wykorzystała to, dość niepewnie się uśmiechając. – Mogłabym Ci jakoś wynagrodzić tą całą sytuację? Nie wiem, kawa, herbata, cokolwiek? – zaproponowała, a zażenowanie jej zachowaniem, jakie się w niej zrodziło, wcale nie uciekło, a jedynie sprawiało, że czuła się jeszcze bardziej zakłopotana.

Ana? C:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics