— Czy Wy jesteście normalni? — rzuciła na wejściu ciemnowłosa kobieta, która z hukiem weszła do sali nieprzytomnej Treskow.
—
Ależ proszę opuścić salę! — krzyknęła za nią pielęgniarka — Nie jest
Pani spokrewniona z pacjentką. — dodała spokojniej, gdy dogoniła
"intruza".
— Jestem zastępcą kapitana z oddziału nadnaturalnych. —
odpowiedziała ciemnowłosa, w międzyczasie zasuwając wszelkie rolety
oraz zasłony — Widać, że nie potraficie zajmować się nadludzkimi
istotami. — dodała, piorunując spojrzeniem pielęgniarkę. — A Pan kim
jest, że Pan tutaj siedzi? — spytała, spoglądając na młodego mężczyznę.
— Jej znajomy. To ja dostarczyłem ją do karetki.. — odpowiedział z lekka zdezorientowany.
—
No tak, słyszałam o Tobie. — uśmiechnęła się krótko — Jednakże Treskow
nic Ci nie mówiła o sobie. Z jednej strony dobrze, z drugiej nie bardzo.
— westchnęła opierając dłonie o biodra. — Dobra. Czas to przyspieszyć. —
dodała, gasząc również światło, co spowodowało, że na sali zapanowała
totalna ciemność.
— Co Pani wyprawia? — warknęła pielęgniarka, która powoli traciła cierpliwość — To niezgodne z prawem..
— Niezgodne z prawem jest to, że Ona nadal jest w śpiączce.
Gdy
obie kobiety skakały sobie do gardeł, młoda Treskow zdołała się
wybudzić i przywitać zmęczonym spojrzeniem Liama, który nadal siedział
na krześle obok niej. Po chwili jej wzrok zatrzymał się na zastępcy, a
następnie na pielęgniarce, a gdy panująca ciemność stała się irytująca,
jasnowłosa sama zapaliła światło niewielkim pnączem cienia, które
zniknęło wraz z zapaleniem się światła.
— Cora. Czy Ty zawsze musisz się awanturować? — mruknęła Clau, powoli podnosząc się do siadu.
Wtem
zaczęło się bieganie i latanie wokół dziewczyny, prawie jak przy małym
dziecku, co spowodowało wyproszenie Liama z sali oraz zirytowanie samej
Treskow.
Gdy zapadła noc, kobieta nie miała zamiaru dłużej
siedzieć na intensywnej pod okiem zastępcy oraz dziwnych pielęgniarek,
dla tego też postanowiła uciec ze szpitala pod osłoną nocy. Uczyniła to
bez żadnego problemu i ze spokojem wróciła do swojego domku, w którym
mogła bezstresowo odpocząć. Oczywiście Sopportare zaczęło szukać
kobiety, jednakże nim ci zdołali wbić jej do domu, ta zdążyła ich
powiadomić o szybkim powrocie do zdrowia.
Kilka dni później.
Claudia
przebywała na urlopie, gdyż chciała w pełni dojść do siebie i się
zregenerować po szpitalnych lekach, które mało jej pomagały. Miała też w
planach odwiedzić swojego znajomego, który po wypadku dostarczył ją do
karetki, ratując tym jej życie.
Gdy szykowała się do opuszczenia swojej posiadłości, z wnętrza kolorowej szafy wyjęła czarny komplet ubrań,
które ubrała na siebie, a będąc już gotowa, wsiadła do swojego auta i
skierowała się do miasta. Dobrze wiedziała, gdzie o tej godzinie
znajdzie Liamia i tam też się udała, parkując niedaleko sklepu
zoologicznego. Wysiadła z pojazdu, poprawiła kilka kosmyków zwisających
jej niewygodnie na twarz, po czym spokojnym krokiem weszła do
zwierzyńca. Cichy dzwoneczek rozbrzmiał zaraz po uchyleniu się drzwi, a
gdy te się za nią zamknęły, Clau poczuła się nadzwyczaj spokojnie.
Przeleciała spojrzeniem po wszelkich klatkach, terrariach oraz
akwariach, a żeby nie stać w miejscu jak opuszczona, zaczęła się
przemieszczać przyglądając się egzotycznym zwierzętom.
— W czymś pomóc? — usłyszała nagłe pytanie od znajomego mężczyzny.
—
Nie ma takiej potrzeby. — odpowiedziała miło na swój sposób — Przyszłam
tylko podziękować. — rzekła kierując się do bruneta — Podziękować za
ratunek. — dodała stawiając na ladę pudełko z drogim whiskey — I
przeprosić za Core wtedy w szpitalu. Kobieta jest po prostu wariatką. —
wyjaśniła mówiąc znacznie więcej niż zwykle.
Liam?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz