15.03.2020

Od Liama CD Kangsoo

Pomysł wypuszczenia Luny bez kagańca, luzem, gdy Kangsoo był u mnie, nie wydawało mi się zbyt mądrym pomysłem. Rozumiałem co prawda, dlaczego mężczyzna to zaproponował, ale nadal był to pomysł cokolwiek ryzykowny. A jeśli jej odbije i się na niego rzuci? Prawdopodobne nie będę miał wystarczająco dużo czasu, by zareagować.
Chociaż w sumie...
- Dobrze - westchnąłem, pocierając potylicę i odwracając się od przyjaciela. - Niech będzie bez kagańca. Ale będę ją trzymał na smyczy. I nie - podniosłem lekko głos, gdy zobaczyłem, że Kangsoo już otwiera usta, żeby zaprotestować. - To nie jest dla niej w żaden sposób krzywdzące i nie podlega dyskusji.
Poszedłem więc po Lunę, po drodze zahaczając o szafkę, w której trzymałem rzeczy dla moich zwierzaków, z której wyciągnąłem zakładane przez głowę szelki i smycz treningową, na tyle krótką, by móc zapanować bez problemu nad psem, a jednocześnie na tyle długą, by czworonóg czuł się swobodnie. Dość dawno już jej nie używałem, nie było takiej potrzeby, choć na codziennych spacerach także nie używałem rozciąganej. Prowadzenie dużego psa na nich było, moim zdaniem, dość nieodpowiedzialne ze strony właścicieli. Nie miało się wtedy nad psem większej kontroli i robił, co chciał.
Uzbrojony w szelki i smycz, a także torbę na przysmaki na biodro, poszedłem na górę, by wypuścić demonicę owczarka z mojej sypialni. Zapowiadała się gra na przetrwanie niezła zabawa.
Sprowadziłem Lunę na dół, cały czas trzymając ją przy nodze przy pomocy zaciśniętego w dłoni przysmaka, żeby już zacząć skupiać jej uwagę na sobie. Nie była tak ogarnięta jak pies mojej siostry, który wszystkie komendy łapał po zaledwie kilku powtórzeniach. Choć to mogła być też kwestia samej Any, którą zwierzęta zwyczajnie kochały. Nie wiem, co takiego w sobie miała, poza tym, że była sobą. Ale zwierzęta jej ufały.
W każdym razie, gdy zeszliśmy na dół, Kangsoo siedział na kanapie w salonie. Gdy nas zobaczył, chciał wstać, ale powstrzymałem go.
- Będzie jej lepiej, jak będziesz siedział - wytłumaczyłem szybko. -Na razie nie patrz w jej kierunku, po prostu... zajmij się czymś.
Luna patrzyła na mężczyznę z pewną rezerwą, jakby nie do końca mu ufała. Cóż, w końcu raptem wczoraj na nią spadł, co musiało jej się zdecydowanie źle kojarzyć... Co z tego, że nic jej się nie stała. Mogła to odebrać jako atak, a zważywszy na to, że ugryzła Kangsoo, to właśnie tak to widziała.
- Dobra, skarbie, lecimy z tym koksem - westchnąłem, sięgając do torby po drugi przysmak. Kazałem suczce usiąść, zanim wydałem ciastko, drugie rzucając na ziemię i luzując smycz. Zamiast od razu rzucić się po jedzenie, najpierw spojrzała na mnie, czekając na zgodę. To dobrze rokowało.
Zrobiłem z nią jeszcze kilka, nazwijmy to, ćwiczeń rozgrzewających, które miały na celu skupienie jej uwagi na mnie. Zanim przeszliśmy do większego kalibru zadań.
- Pozwolę jej teraz podejść do ciebie - zwróciłem się do Kangsoo. - Na razie jej nie dotykaj, nie patrz na nią, najlepiej nie zwracaj na nią uwagi. Powinna do ciebie podejść i zaraz wrócić do mnie, więc nie masz się czym stresować.
Ćwiczyłem to z nią już kiedyś. Tylko wtedy była też z nami Ana, więc czułem się jakoś pewniej. Że suczce nie odbije i nie rzuci się na Mię, z którą wtedy trenowaliśmy po tym, jak dziewczyny skończyły pracę w kawiarni. Teraz... jakoś miałem wątpliwości.
Ale, na całe szczęście, gdy dałem Lunie znak, by podeszła do mężczyzny, zrobiła to swobodny truchtem, ledwo niuchnęła w okolicy nóg mojego przyjaciela i od razu wróciła do mnie, patrzą z wyczekiwaniem, aż nie wydałem jej smaczka. Odetchnąłem z ulgą.
- Będziemy to powtarzać? - zapytał cicho Koreańczyk.
- Kilka razy - skinąłem głową, ponownie wysyłając psa do gościa. Tym razem pozostała przy nim nieco dłużej, zanim wróciła. Ale cały czas machała przy tym delikatnie ogonem, więc było dobrze. Jak na razie żadnych agresywnych zachowań. - Potem dodamy target dłoni. Wątpię, żebyśmy dzisiaj zaszli dalej, nie chcę się za bardzo spieszyć.
- Target... co?
- Ana mnie... w sumie nas tego nauczyła - wzruszyłem ramionami. - Przydaje się w różnych sytuacjach. Na przykład takie uspołecznianie - odesłałem Lunę po raz kolejny do mężczyzny. Znowu przystanęła przy nim na chwilę, patrząc na niego ostrożnie, ale jednocześnie miała cały czas podniesiony ogon. Zaraz znowu wróciła do mnie, a ja wydałem smaczka. - Generalnie chodzi o to, że pies dotyka twojej dłoni, albo innego wskaźnika, nosem.
- I... czekaj - Kangsoo zmrużył brwi, zastanawiając się nad czymś. - Co to daje, tak właściwie?
- W tym przypadku? Przyzwyczaja psa do dotyku. Innej osoby niż ja - rzuciłem kilka smakołyków na dywan i poluźniłem smycz, dodając komendę "szukaj", po której Luna natychmiast przywarła nosem do ziemi i zaczęła węszyć. Zróżnicowanie treningu przede wszystkim i tak dalej... - Pies sam decyduje, że chce dotknąć twojej ręki, poznaje twój zapach, no i zdobywa pozytywne doświadczenia związane właśnie z dotykiem. Bo po wykonaniu targetu dostanie przysmak.
Mężczyzna powoli skinął głową, nieco zamyślony. Widocznie trawił to, co właśnie usłyszał. Po chwili pokiwał energicznie głową i rzucił:
- Okej. Dobra. Zróbmy to.
Uśmiechnąłem się lekko. Gdy Luna skończyła wybierać smaczki z dywanu, znowu kazałem jej usiąść, wydałem przysmak. Tylko tym razem, zamiast odsyłać ją do Kangsoo, ustawiłem się tak, by mogła go widzieć. Po czym poleciłem:
- Wyciągnij rękę wnętrzem do przodu mniej więcej na wysokości jej nosa. Żeby mogła po prostu podejść, dotknąć jej nosem i wrócić do mnie.

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics