7.03.2020

Od Kangsoo CD Liama

Dziwna rzecz się stała, bowiem Kangsoo nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią. Nie minęła chwila, a rzucił:
– Czemu nie?
Ostatnio zauważył, że bardzo miło mu się spędzało czas z Liamem. Odkąd przyleciał do Stanów Zjednoczonych, starał się prowadzić dosyć szare, samotne życie, pilnował, by z nikim nie wejść w głębsze relacje. Teraz jednak pojawiło się więcej kolorów. Liam okazał się być dość... żywiołową osobą. Miał w sobie coś szalonego, aczkolwiek Kangsoo za bardzo to nie przeszkadzało. Jeśli miał być szczery to trochę brakowało mu tego typu akcji. A z Liamem praktycznie zawsze coś się działo. Nawet jeśli wczorajszy dzień nie zakończył się bezboleśnie, Kangsoo dobrze się bawił.
Chyba właśnie dlatego się nie wahał, gdy Liam zaprosił go do siebie. Nie myślał w ogóle o tym, że w mieszkaniu przyjaciela przebywa Luna, która to wczoraj go ugryzła. W zasadzie to ogólnie o niej nie pomyślał, jakby zapomniał o jej istnieniu. Jakoś nie przeżywał nie wiadomo jak tego ugryzienia. No stało się i tyle. Zresztą, to nie jego pierwszy raz. Rok pracowania w schronisku pełnym przeróżnych pod każdym względem psów zrobiło swoje.
Gdy byli blisko samochodu, Liam wyciągnął z kieszeni pilot. Po odblokowaniu drzwi obydwoje wsiedli do środka. Kangsoo sięgnął ręką po pas, skrzywił się, czując nagły ból w przedramieniu. Szybko opuścił ją, wziął głęboki wdech. Postanowił wziąć pas drugą ręką, ale aż takie proste zadanie to to nie było. Tak, jakimś trafem musiał się trochę namęczyć.
Nawet jeśli w rzeczywistości zapinanie przez niego pasów trwało krótko i mógł to sam zrobić, w jednej chwili wielka dłoń wyrwała mu z rąk pas i samodzielnie go zapięła. Kangsoo spojrzał na nią, siedząc nieruchomo. Zamrugał parę razy, po czym podniósł wzrok na Liama, który właśnie się prostował. Obydwoje wymienili się spojrzeniami.
– Mogłem sam to zrobić – Kangsoo musiał to powiedzieć.
Na te słowa Liam się zaśmiał.
– Już to widzę – odparł rozbawionym głosem.
– Ach, aż tak poszkodowany to ja nie jestem – jęknął.
– Dobrze, dobrze. – Liam wyszczerzył zęby. – Może pomyślimy, co byśmy mogli zamówić?
Szybka zmiana tematu.
Opuścili teren schroniska i teraz jechali w stronę miasta. Kangsoo patrzył przez okno, dopóki nie westchnął. Myśleć, co mogliby zamówić... Przecież to mogło być cokolwiek. Kangsoo wcale nie był taki wybredny. Choć zdecydowanie uwielbiał ostre jedzenie, to nie pogardziłby przecież niczym innym. Nie chciał za bardzo narzucać się (w końcu nie wiedział czy Liam tolerował ostre dania, podobnie miała się sprawa z kuchnią azjatycką). Z drugiej strony gdzieś tam miał ochotę na coś konkretnego. Tylko co to było? Czego już jakiś czas nie jadł?
– Pizza? – wymsknęło mu się.
Liam spojrzał na niego przelotnie nim powrócił wzrokiem na drogę.
– Dobry pomysł – przyznał z uśmiechem na twarzy. – Już jakiś czas nie jadłem pizzy.
– Ja też. Znasz jakąś dobrą pizzerię?
Liam pokiwał głową, po czym poprawił swoje okulary.
– Znajdzie się – odparł. – A masz jakąś konkretną pizzę na myśli?
Słysząc to pytanie, Kangsoo popadł w zamyślenie. Cóż, w temacie pizzy to on był amatorem, mógł jedynie stwierdzić, że należał do większości, która nie lubiła pizzy z ananasem. Innymi rodzajami to już nie pogardzi. Poza tym, nie znał się za bardzo na rodzajach. Każda miała jakąś swoją włoską nazwę, Kangsoo oczywiście pamiętał tylko dwie – margherita i pepperoni. Niemal niesłyszalnie westchnął. A dobra, co ja będę się nad tym zastanawiał. Niech będzie cokolwiek.
– Możesz ty wybrać – ostatecznie rzekł. – Ja tylko chciałbym do niej jakiś pikantny sos. Jak masz jakąś ulubioną, to ją weźmy. – Kąciki jego ust uniosły się nieco.

Liam?
Nn, takie meh :T

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics