29.03.2020

Od Kangsoo CD Liama

Tak bardzo w tym momencie chciał pomóc Liamowi, nie miał jednak pojęcia, jak. Nie był kimś, kto miał jakieś fajne zdolności będące idealne na tego rodzaju sytuacje. Przyjaciel znajdował się w zagrożeniu, ale innego typu. To nie tak, że ktoś miał go zaraz pobić czy postrzelić. Zresztą, zdolności Kangsoo traciły na mocy, gdy nikt poza nim nie nosił pierścienia. Spuścił wzrok na pierścień spoczywający na jego lewym wskazującym palcu. Aish, co ja takiego zrobiłem, że zostałem cholernym Niebiańskim Sługą? Szczerze miał ochotę rzucić nim, ale dobrze wiedział, że nie mógł tego zrobić. Jakby gdzieś przepadł lub co gorsza ktoś go założył, nie wybaczyłby sobie tego.
Z bólem przyznał w duchu, że obecnie nic nie mógł zrobić i chyba najlepszym rozwiązaniem było ucieknięcie gdzieś i zadzwonienie do kolegi Liama czy kim on był. Spojrzał na trzymaną w ręku starą komórkę, którą wcześniej wyciągnął ze schowka, wziął głęboki wdech. Po chwili podniósł wzrok na Liama. Przyjaciel popatrzył na niego, dał wzrokiem znać, że już czas uciekać. Kangsoo spoglądał na niego przez moment, po czym możliwie jak najciszej otworzył drzwi i wyszedł.
Skradał się najciszej jak mógł, dopóki nie oddalił się wystarczająco od policji, a następnie przeszedł do biegu. Ukrył się za jakimś budynkiem, przywarł plecami do ściany. Szybko jednak przyjął normalną postawę, by nikt z przechodniów niczego nie podejrzewał. Popatrzył na komórkę, czym prędzej nacisnął guzik z jedynką i przytrzymał.
– Co, dalej cię gonią? – usłyszał po drugiej stronie.
Zwilżył językiem usta, wziął nieco głębszy wdech.
– Zabrali Liama – powiedział.
Cisza.
– Kto mówi? – odezwał się mężczyzna.
Otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy nagle przypomniał sobie słowa Liama. Miał nie mówić jak się nazywa. Pod żadnym pozorem.
Dopiero teraz dotarły do niego te słowa. Dlaczego niby nie mógł? Przecież to był przyjaciel Liama, więc chyba mógł mu tyle powiedzieć... A może rzeczywiście nie? Co jak to nie był po prostu przyjaciel?
Co, jeśli to nie była do końca dobra osoba?
Pokręcił głową. Musiał przestać o tym myśleć. Pal sześć, kim był tamten mężczyzna. Dopóki mógł pomóc Liamowi, cała reszta nie miała znaczenia.
– Halo? – usłyszał.
– Jestem przyjacielem Liama – odparł po krótkim namyśle.
– Przyjacielem... To chyba możesz mi zdradzić chociaż imię, prawda? To nie tak, że chcesz go zdradzić czy coś...
Zastygł w bezruchu na te słowa. Sytuacja z każdą sekundą stawała się coraz bardziej napięta. Wziął głęboki wdech. Musiał się uspokoić. Nie chciał, by emocje wzięły nad nim górę. Inaczej nie będzie myślał trzeźwo.
– Liam zabronił mi mówić, jak się nazywam. – Pospiesznie się rozejrzał. – Ale to nie jest teraz ważne. Policja go dorwała. Zakuli w kajdanki, a teraz pewnie przeszukują jego samochód.
– A ty skąd się tam wziąłeś? – kolejne pytanie ze strony tajemniczego mężczyzny.
– Uciekałem razem z nim – przyznał trochę niechętnie. – Kazał mi uciec i zadzwonić do ciebie, powiedzieć o sytuacji, a także poprosić, byś wezwał wsparcie lub coś w tym stylu. A i mówił, cytuję: Chyba że chce mieć dwa trupy do ukrycia, jego wybór.
Znów cisza. Kangsoo stał i oglądał się, cały czas mając komórkę przy uchu. Wydawało mu się, że minuta trwa godzinę, ale z drugiej strony nieustannie miał wrażenie, że Liama policja już dawno zabrała. Przygryzł dolną wargę, na chwilę odsunął komórkę, by wyjrzeć zza ściany. Spojrzał na stojący na poboczu czarny Mercedes, potem znajdujący się trochę dalej radiowóz. Jeszcze nie odjechali. Być może czekali, aż przyjedzie ktoś, kto odholuje samochód Liama.
Z powrotem przyłożył do ucha komórkę.
– Tak, to z pewnością Liam powiedział – westchnął mężczyzna. – Mniejsza. Czyli w końcu złapali?
– Em, tak, ale wcześniej na jakiś czas udało nam się ich zgubić – odpowiedział Kangsoo. – Znaleźli nas, chyba po rejestracji.
– Ci sami?
– Tak.
Po drugiej stronie rozległo się długie i głośne westchnięcie. Jakiś czas trwała cisza, w końcu jednak mężczyzna powiedział:
– Zrobię co mogę, postaram się go jakoś z tego wyciągnąć.
Kangsoo przytaknął, mimo że tamten tego nie mógł zobaczyć. W duchu odetchnął z ulgą. Z myślą, że ktoś pomoże Liamowi czuł się jakoś spokojniej. Żałował tylko, że on nie mógł sam sobie z tą sytuacją poradzić. Głupi pierścień blokował i ograniczał jego zdolności. Gdyby tak miał do wszystkiego dostęp, może by i ktoś taki jak magiczny ochroniarz/sługa wyciągnąłby Liama z opresji. Aish...
Nagłe ujadanie wyrwało go z zamyślenia. Zamrugał parę razy, gdy nagle zerwał się jak poparzony. Wytworzył barierę, która w ostatniej chwili powstrzymała dużego psa przed rzuceniem się na niego (pomińmy fakt, że był na smyczy). Odsunął się, przeniósł wzrok ze zwierzęcia na stojącego za nim policjanta.
No nie.
Czuł, jak panika narasta, jednak udało mu się opamiętać na tyle, by przypomnieć sobie, że powinien się pozbyć komórki Liama. Tylko jak by to zrobić? Pies głośniej szczeknął niż wcześniej, Kangsoo nie mając żadnego lepszego pomysłu cofnął się, wykonując gest jak gdyby chował komórkę do kieszeni, gdy nagle udał, że się przewraca. Szybkim i dyskretnym ruchem wyrzucił urządzenie najdalej jak mógł, mając nadzieję, że dotarła ona do jezdni, w którą celował. Uniósł drugą rękę w geście obronnym, spojrzał na mierzącego bronią w jego stronę policjanta.
– Policja, opuść barierę, na kolana i ręce na kark! – krzyknął na tyle głośno, że zwrócił tym uwagę praktycznie każdego przechodnia.
Kangsoo zamarł. Co robić? Poddać się? Uciekać? Liam kazał uciekać. Ale czy naprawdę mógł? Co innego, gdyby policja nie znalazła go teraz i mógł dalej biec, ale w takiej sytuacji... Jakby tego było mało, coś mu kazało walczyć. Nie miał pojęcia, co to było, przecież no gdzie, on taki prawy obywatel i walczyć z policją? To kompletnie nie szło w parze. A mimo to coś nieustannie mu mówiło:
Jeden tylko policjant. Psa przyblokujesz barierą, a gliniarza odepchniesz biczem i uciekniesz. Nic trudnego.
I co on miał teraz zrobić?
Liam siedział na tylnym siedzeniu radiowozu, wyglądał na spokojniejszego, choć myśli jego z pewnością szalały jak burza z tornadem. Przyglądał się kajdankom, w jakie został zakuty, co jakiś czas ukradkiem spoglądając na policjanta zajmującego miejsce kierowcy. Wziął nieco głębszy wdech, wyjrzał przez okno na drogę, gdy nagle drzwi po drugiej stronie się otworzyły. Odwrócił głowę, momentalnie otworzył szeroko oczy. Spojrzał na Kangsoo, który właśnie został wepchany do środka przez drugiego policjanta.
Koreańczyk zajął miejsce obok przyjaciela. Wyraźnie wyglądał na zrezygnowanego. Skrzywił się mocno, posłał Liamowi przepraszające spojrzenie.
Złapali cię? – usłyszał w głowie.
Momentalnie wzdrygnął się.
– Aish... – szepnął, unosząc odrobinę ramiona.
Chyba nigdy się nie przyzwyczai do tego, że Liam potrafi tak robić.
Delikatnie pokiwał głową. Głupio mu było, że dał się złapać, kiedy miał uciekać, a do tego to coś ewidentnie podawało mu sposób na wyjście z sytuacji. On się po prostu poddał, przez co czuł, jakby w jego umyśle doszło do wielkiego konfliktu racji... Nie, chwila, jakich racji? Przecież uciekanie przed policją nie było dobre, tak robili przestępcy. Co się z nim działo? O co w tym wszystkim chodziło? Już miał powoli dość tego wszystkiego.
No widzisz, że mnie złapali, daj mi spokój – to bardziej brzmiało jak rozpacz i zażenowanie samym sobą niż irytacja.
Liam się skrzywił.
Zadzwoniłeś chociaż? – kolejną myśl wysłał Koreańczykowi.
Tak, nawet wyrzuciłem komórkę.
A co powiedział?
Zrobi co może, postara się ciebie jakoś z tego wyciągnąć.
No teraz to nas – zwrócił mu uwagę.
Fakt...
Oparł głowę o zagłówek, wzdychając głośno. O bogowie, to był jeden z najgorszych dni w jego życiu.

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics