30.03.2020

Od Liama CD Claudii

Uśmiechnąłem się lekko, gdy zobaczyłem dziewczynę. Tak, dziewczynę. To nie przez butelkę, którą przyniosła, chociaż jej zawartość też była niczego sobie. Ale to nie na jej widok się uśmiechnąłem.
Z resztą, co ja plotę.
Podziękowałem i przyjąłem butelkę, bo czemu nie. W końcu dobry trunek nie jest zły. Uśmiechnąłem się przy tym lekko do dziewczyny, która zaraz odpowiedziała tym samym, choć uśmiech dość szybko został zastąpiony przez bardziej poważny wyraz twarzy. Zastukałem palcami o ladę, zastanawiając się, jak pociągnąć dalej rozmowę, by nie wyjść na niewychowanego ani nic w tym rodzaju...
Jednak szybko okazało się, że nie mam się czym przejmować. Claudia dość szybko musiała się pożegnać. Wytłumaczyła, że wpadła tylko przejazdem i nie chce mi przeszkadzać w pracy. Z resztą, mniej więcej gdy kończyła wypowiadać to zdanie, do sklepu wszedł klient, który chciał obejrzeć hodowlę węży, które mieliśmy na stanie. A że to ja, nie Cole, byłem specem od gadów... Westchnąłem ciężko, żegnając znajomą dziewczynę uśmiechem. I wyszedłem zza lady wykonywać swoją pracę.


Kilka dni później...

Zabawna sprawa z tym Sopportare. Niby to tylko jednostka policyjna, zajmująca się sprawami nadnaturalnych, a przy okazji dziwnie często łączyła ze sobą ludzi. Tak było z moją siostrą i wszystko wskazywało na to, że mi także przyjdzie spędzić więcej czasu w towarzystwie innego pracownika tej instytucji. Czy raczej... innej pracownicy.
Dostałem adres Clau właśnie od Sopp. Gdy zostałem przydzielony do asekurowania dziewczyny na jakiejś akcji. Nawet nie bardzo wczytałem się, o co chodzi, gdy dostałem akta sprawy. Tak, całkiem możliwe, że w sprawach Sopp byłem ignorantem. No ale cóż, nikt nie jest idealny.
Pod wieczór, po pracy w sklepie i wyprowadzeniu Luny na spacer, wsiadłem do samochodu i pojechałem pod wskazany adres, żeby dostarczyć te papiery.
Czy muszę opowiadać, jak przyjęła moją, bądź co bądź, niezapowiedzianą, wizytę? Nie? Tak sądziłem. Gdyby Claudia miała cięty język mojej siostry to, sądząc po jej spojrzeniu, skończyłbym martwy albo sam bym się stamtąd wyniósł w cholerę. Ale że dziewczynę cechowała raczej małomówność... Można chyba powiedzieć, że wpakowałam się jej bezceremonialnie do domu.
Jak już jej wytłumaczyłem, po co w zasadzie się tu znalazłem, chyba się trochę uspokoiła. A w każdym razie przestała traktować z oziębłością. Aczkolwiek nie wiadomo jak serdecznie też nie... ale to już chyba była po prostu kwestia jej charakteru.
- Przyniesiesz mi karton z dokumentami z tamtej szafy? - zapytała dziewczyna po pewnym czasie, po tym, jak już zaproponowała mi herbatę, przygotowała ją i, z kubkami z ciepłym napojach w dłoniach, usiedliśmy przy kuchennym stole. Claudia przeglądała dokumenty, a ja rozglądałem się po pomieszczeniu, tylko jednym uchem skupiając się na tym, co dziewczyna mówiła o czekającej nas akcji... Aż nie padła wyżej wspomniana prośba.
Spojrzałem na dziewczynę, a ona ponownie wskazała mebel. Byłem w sumie zdziwiony, że mnie o to poprosiła... jakby, nie spodziewałem się, że będzie chciała pomocy. Czy żebym grzebał jej po szafach.
Wstałem od stołu, wzruszając ramionami.
- Gdzie jest? - dopytałem, już ruszając do sąsiedniego pomieszczenia.
- Na górnej półce. Uważaj, jest ciężki - poinstruowała mnie, powracając do studiowania dokumentów, które przyniosłem.
Przeszedłem cały salon, w zasadzie znikając dziewczynie z oczu. A gdy tylko na totalnym pewniaku, nie spodziewając się żadnych komplikacji, otworzyłem gwałtownie obydwoje drzwi... Wypadł na mnie trup.
W pierwszej chwili co prawda tego nie zauważyłem, odruchowo złapałem gościa pod pachami i już miałem zapytać, czy wszystko w porządku, gdy poczułem, że woni trupem.
Fuck.
Odruchowo, naprawdę odruchowo, odepchnąłem truchło od siebie, z powrotem wsadzając je do szafy i zamykając za nim drzwi. Stałem tak chwilę, opierając ręce na szafie, jakbym się bał, że trup z niego wypadnie bez mojego wsparcia. Po czym, powoli, niepokojąco wręcz spokojnym tonem, nieco podniesionym z powodu odległości, jaka dzieliła mnie od Claudii, rzuciłem:
- Emm... Clau? Chyba mamy gościa. Trochę z niego... sztywniak - wziąłem głęboki oddech, starając się połapać w tym, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku sekund. Nie zdołałem. - Zapomniałaś o kochanku? - dodałem, gdy w zasięgu mojego wzroku pojawiła się dziewczyna. Cały czas w ciężkim szoku, nie zmieniłem pozycji, gdy dziewczyna się zbliżyła i musiała w zasadzie dosłownie oderwać moje ręce od szafy, żeby móc ją otworzyć.
Oczywiście trup ponownie z niej wypadł. Dziewczyna była ode mnie drobniejsza, a nieboszczyk znacznie od niej większy, dlatego ugięła się pod ciężarem bezwładnego ciała, lecąc na mnie. A że ja zdecydowanie nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, plus byłem w szczerym szoku wywołanym całą tą sytuacją, jakimś cholernym cudem poleciałem razem z nimi.
Więc ostatecznie, w jakiejś cholernej reakcji domino, wszyscy wylądowaliśmy na podłodze. To znaczy... Ja wylądowałem na podłodze. Clau na mnie, a na Clau trup.
Wspaniale, nie ma co.

Clau? Trup w szafie, ha ha xD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics