13.03.2020

Od Liama CD Kangsoo

Tocce... odbiło. To znaczy, pewnie nie zdawała sobie sprawy, że to, co wzięła do dzioba, uznając prawdopodobnie za zabawkę czy coś, co do takiego potrzymania się nadawało, może zrobić krzywdę jej albo... mi i Kangsoo.
A ja przez dobrą chwilę nie wierzyłem w to, co widzę. Widok papugi dzierżącej w dziobie nóż był tak irracjonalny, a zarazem wzbudzający grozę... Cholera.
- Czy już wszystkie moje zwierzęta powariowały? - jęknąłem, machnięciem ręki tworząc powietrzną barierę między nami a amazonką. Nie, żebym jej nie ufał... choć tak w sumie było. Nie wiem, dlaczego, ale jakoś potrafiłem sobie dość wyraźnie wyobrazić, jak podlatuje, by usiąść mi na ramieniu i przy okazji zahacza tym nieszczęsnym nożem o moją szyję lub inną część ciała...
- Co teraz zrobimy? - zapytał przejęty Kangsoo, patrząc z rosnącym niepokojem to na mnie, to na Tokkę.
- Emm - nie miałem pojęcia. Ale nie mogliśmy panikować, prawda? - Może zaraz jej się znudzi i go puści...?
Naprawdę w to wątpiłem. Sądząc po minie mojego przyjaciela, on również.
Byliśmy w kropce. Oddzieleni od mojej powalonej papugi zaledwie barierą powietrza, której przecież nie mogłem utrzymywać w nieskończoność. Dość długo, fakt. Mam nadzieję, że wystarczająco.
- Proponowałbym zostawić ją tam, może zaraz puści ten nóż - zaproponowałem ostrożnie, nie spuszczając wzroku z amazonki. - Mamy po swojej stronie kuchnię i wyjście, jesteśmy na wygranej pozycji.
- A jak sobie sama coś zrobi? - wyraził swoją obawę Kangsoo, a ja westchnąłem ciężko. No tak.
- Cholerne ptaszysko - syknąłem, opuszczając barierę. Pewnym krokiem ruszyłem w kierunku papugi, wyciągając rękę w jej stronę, z mocnym postanowieniem, że złapię ją raz, a dobrze... A tu chuj.
Gdy tylko zbliżyłem do niej dłoń, powzięła taktyczny odwrót, biegnąc - tak, kurwa, biegnąc z rozłożonymi na boki skrzydłami - po oparciu kanapy. W stronę Kangsoo. Zakląłem szpetnie, rzucając się za nią, ale gdy już myślałem, że ją złapię... odfrunęła. Zbliżając się niebezpiecznie szybko do mojego przyjaciela.
Oczami wyobraźni już widziałem, jak ten cholerny nóż wbija się w tętnicę szyjną Koreańczyka, gdy Tokka postanawia zrobić sobie z jego ramienia lądowisko. Na szczęście w ostatniej chwili zmieniła tor lotu, odbijając w kierunku swojej klatki. Wylądowała na niej całkiem zgrabnie, jak na fakt dźwigania przez nią w dziobie dodatkowego ciężaru i w końcu puściła ten cholerny nóż. wpadł dokładnie między pręty klatki, lądując w jej wnętrzu, a ja w kilku susach dopadłem do niej, by zamknąć drzwiczki i odgrodzić ptaka od niebezpiecznego narzędzia.
- Nigdy więcej - mruknąłem, opierając wyczerpany głowę o klatkę. - Nigdy więcej jej nie wypuszczę, jak na wierzchu będą tego typu niebezpieczne przedmioty. Ona jest nieobliczalna.
I akurat wtedy w mojej wspaniałej amazonce obudziła się dusz diwy operowej.
- Pierwsza panna z Vicovaro...
- Ja ją zamorduję - jęknąłem, totalnie załamany, pozbawiony jakichkolwiek nadziei, że tej wariatce kiedykolwiek się poprawi. Nie miałem już złudzeń.

Kangsoo? ;P

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics