Wyszedł z klubu, w dłoni trzymając paczkę papierosów, z czego jeden wyciągnął i wsunął między wargi, po kieszeniach szukał zapalniczki. Zwykle ją gdzieś zostawiał, nigdy nie mogąc zapamiętać, gdzie konkretnie została przez niego położona. Czasami nie ma świadomości jak ciśnienie mu skacze po takich osobach, jak mężczyzna, który go wyzywał. Przestał na to zwracać uwagę, bo wiedział, że wchodzenie z osobami tego pokroju w jakąkolwiek konwersacje mijała się z celem. Z lekka zaskoczony popatrzył na mężczyznę siedzącego na chodniku, w dłoni trzymającego zapalniczkę. Cicho westchnął, podchodząc dość niepewnie, w międzyczasie dziękując, a kiedy tylko podpalił jego początek, niemalże od razu odczuł ulgę, oddając przedmiot właścicielowi.
- Kwestia przyzwyczajenia – odpowiedział, wzruszając lekko ramionami. Co mógł powiedzieć innego? Taka była prawda. Wiele było przypadków z jakimi się spotkał w tutejszej pracy. Nie miał wyjścia jak się przyzwyczaić. Właściwie, pozostała jedna opcja: zrezygnować z tego miejsca i pracować jako fotograf czy roznosić ulotki. Niestety, pensja jest marna, więc zmuszony był przyjść tutaj. Z początku było całkiem inaczej, lecz wszystko z czasem się zmienia. – Z kacem czy bez niego, do pracy i tak pójdą, po niej przyjdą tutaj i tyle z tego wszystkiego będzie. Błędne koło do którego trzeba się przyzwyczaić – dodał od siebie, lekko się uśmiechając do chłopaka o kolorowych włosach, następnie zaciągając się papierosem, którym bardziej się bawił niżeli palił. Często tak robił, było to coś na wzór odstresowania się. Na całe szczęście, wiedział iż czas tutaj szybko zleci i nim się obejrzy, będzie leżał w łóżku ze swoimi pupilami. Sama myśl o kotach przyprawiła go o przyjemne ciepło na sercu i odrobinę szerszy uśmiech. Cóż się dziwić, miłośnik zwierząt, a swoje kocha najbardziej na świecie i nie pozwoli by cokolwiek im się stało. Dlatego też chodził do pracy, aby zarabiać na siebie i podopiecznych. Co prawda poszukuje współlokatora, lecz mało kto jest chętny… a ze starszymi osobami nie widzi mu się mieszkać. Już raz miał taką przygodę, i o ten raz za dużo. – Często przychodzisz tutaj? – zapytał, będąc zaciekawiony nieznajomym. Raczej nie przypominał sobie jego twarzy, barwy głosu czy chociażby bardzo charakterystycznego koloru włosów. Dlatego zdecydował się zapytać.
Simon?
Simon?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz