18.05.2019

Od Minho CD Simona

Przyzwyczajony do wyzwisk w jego kierunku, nie reagował nawet na to, że ktoś zaczął się wykłócać, dopóki nie doszło do rękoczynów. Niezbyt lubił przemoc, szczególnie na jego oczach, dlatego odwrócił uwagę od czyszczenia szklanek, przeniósł ją na dwójkę mężczyzn, z czego jeden po chwili opuścił lokal, a drugi wrócił na swoje miejsce, nie rzucając więcej uwag w kierunku barmana. Zdecydował się wykorzystać okazję by na chwilę się stąd ulotnić. Nie musiał obawiać się, że ktoś tutaj wejdzie. Nie mogli, a ochroniarze strzegli tego jak największego skarbu. Zapewne przez fortunę wydaną na alkohol, a sami dostawali niektóre trunki do domu, więc nic w tym dziwnego. Minho podszedł do jednego z mężczyzn pracujących w klubie, prosząc by przypilnował baru, zawsze uprzedzał, to był jego nawyk po jednej nieprzyjemnej sytuacji z byłym pracownikiem, ponieważ potrzebuje pójść na papierosa. Co prawda rzadko palił, jednak przez tą pracę zaczął to robić. W tygodniu ciężko go zastać z trucicielem między wargami, w klubie było całkiem inaczej. Tutaj człowiek całkowicie się zmieniał, a w szczególności mowa tutaj o psychice. Właściwie, Minho już dawno przeszedł zmianę, ale tutaj nastąpiła ona po raz kolejny, tym razem pod innym kątem. Zapamiętywanie ludzkich twarzy, głosów i kwestii, które zazwyczaj wypowiadali – to zwykły nawyk, tak to nazywa. Jednak wyciąga z tego różnego rodzaju wnioski, dochodząc do pewnych rozwiązań jak uniknąć czegoś podobnego w przyszłości, by samemu tak się nie zachowywać.
Wyszedł z klubu, w dłoni trzymając paczkę papierosów, z czego jeden wyciągnął i wsunął między wargi, po kieszeniach szukał zapalniczki. Zwykle ją gdzieś zostawiał, nigdy nie mogąc zapamiętać, gdzie konkretnie została przez niego położona. Czasami nie ma świadomości jak ciśnienie mu skacze po takich osobach, jak mężczyzna, który go wyzywał. Przestał na to zwracać uwagę, bo wiedział, że wchodzenie z osobami tego pokroju w jakąkolwiek konwersacje mijała się z celem. Z lekka zaskoczony popatrzył na mężczyznę siedzącego na chodniku, w dłoni trzymającego zapalniczkę. Cicho westchnął, podchodząc dość niepewnie, w międzyczasie dziękując, a kiedy tylko podpalił jego początek, niemalże od razu odczuł ulgę, oddając przedmiot właścicielowi.

- Kwestia przyzwyczajenia – odpowiedział, wzruszając lekko ramionami. Co mógł powiedzieć innego? Taka była prawda. Wiele było przypadków z jakimi się spotkał w tutejszej pracy. Nie miał wyjścia jak się przyzwyczaić. Właściwie, pozostała jedna opcja: zrezygnować z tego miejsca i pracować jako fotograf czy roznosić ulotki. Niestety, pensja jest marna, więc zmuszony był przyjść tutaj. Z początku było całkiem inaczej, lecz wszystko z czasem się zmienia. – Z kacem czy bez niego, do pracy i tak pójdą, po niej przyjdą tutaj i tyle z tego wszystkiego będzie. Błędne koło do którego trzeba się przyzwyczaić – dodał od siebie, lekko się uśmiechając do chłopaka o kolorowych włosach, następnie zaciągając się papierosem, którym bardziej się bawił niżeli palił. Często tak robił, było to coś na wzór odstresowania się. Na całe szczęście, wiedział iż czas tutaj szybko zleci i nim się obejrzy, będzie leżał w łóżku ze swoimi pupilami. Sama myśl o kotach przyprawiła go o przyjemne ciepło na sercu i odrobinę szerszy uśmiech. Cóż się dziwić, miłośnik zwierząt, a swoje kocha najbardziej na świecie i nie pozwoli by cokolwiek im się stało. Dlatego też chodził do pracy, aby zarabiać na siebie i podopiecznych. Co prawda poszukuje współlokatora, lecz mało kto jest chętny… a ze starszymi osobami nie widzi mu się mieszkać. Już raz miał taką przygodę, i o ten raz za dużo. – Często przychodzisz tutaj? – zapytał, będąc zaciekawiony nieznajomym. Raczej nie przypominał sobie jego twarzy, barwy głosu czy chociażby bardzo charakterystycznego koloru włosów. Dlatego zdecydował się zapytać.

Simon? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics