21.05.2019

Od Michaela CD Natalie

Tak jak się spodziewałem, mustang przejął prowadzenie na samym starcie i bezproblemowo dotarło do mety, lecz maserati nie miało tyle szczęścia. Pojazd nie zdołał wyhamować, przez co ten zaczął koziołkować nie raz unosząc się ponad ziemie, po czym wylądował na rozwalonych już kołach. Ludzie dookoła stali sparaliżowani, a gdy tylko kilka osób wsiadło w swoje auta i odjechało, reszta zaczęła czynić to samo, żeby nie dać się policji. Pogoniłem swoich znajomych i sam znalazłem się za kierownicą bawarki, żeby od razu pojechać w stronę wypadku. Moim śladem ruszyło zaledwie kilka aut, a gdy dotarłem na miejsce, wyczułem ostrą woń paliwa oraz oleju, co nie wróżyło nic dobrego. Odstawiłem czarną w bezpiecznej odległości i podbiegłem do auta, w którym nadal siedział kierowca maserati. Wyrwałem wgniecione drzwi, odpiąłem pas mężczyzny i wyciągnąłem go na zewnątrz, natomiast spod maski pojazdu zaczął wydobywać się ciemny dym, co świadczyło o dostaniu się benzyny na rozgrzany silnik lub też powstanie spięcia w instalacji elektrycznej. Nieprzytomnego kierowcę położyłem trochę dalej od jego auta i przystąpiłem do sprawdzenia funkcji życiowych. Ulżyło mi, gdy poczułem ciepłe powietrze wydostający się z jego nosa, a jego klatka piersiowa równo się poruszała. Miał chyba więcej szczęścia niż rozumu. Udrożniłem dokładniej jego drogi oddechowe i sprawdziłem wzrokowo jego ciało, lecz nie posiadał większych ran ani złamań otwartych. W pewnym momencie przybiegła do mnie jasnowłosa kobieta, która to ścigała się z owym mężczyzną. Spytała, czy w czymś pomóc lub coś przynieść, co było dobrym pomysłem z jej strony.
— Kontroluj jego oddech. Ja spróbuję zgasić tą cykającą bombę — powiedziałem zdejmując w międzyczasie swoją bluzę, którą okryłem nieprzytomnego mężczyznę.
Dziewczyna przytaknęła i kucnęła przy poszkodowanym, natomiast ja podbiegłem po gaśnice do swojego pojazdu i ostrożnym krokiem zbliżyłem się do dymiącego się maserati. Odblokowałem gaśnicę, otworzyłem maskę dźwignią obok kierowcy, po czym wróciłem na przód pojazdu i delikatnie uniosłem blachę do góry, żeby nie wpuścić za dużo powietrza. Pewnym strumieniem wprowadziłem zawartość gaśnicy na cały silnik aż po górną część amortyzatorów. Piana skutecznie zablokowała jakikolwiek dopływ tlenu do źródła ognia, przez samo dymienie ustąpiło. Gdy jeden problem został rozwiązany, mogłem odłożyć prawie pustą gaśnice obok uszkodzonego maserati, lecz nagle pojawił się kolejny problem.
—  Przestał oddychać — rzuciła jasnowłosa dziewczyna, która próbowała swoich sił w ratowaniu ludzkiego życia.
Pozostając przy trzeźwym myśleniu, poszedłem do bawarki po apteczkę i wróciłem do poszkodowanego, przy którym od razu klęknąłem i raz jeszcze sprawdziłem funkcję życiowe. Niestety teraz brakowało oddechu, a za tym ruszającej się klatki piersiowej. Otworzyłem od razu czerwoną torbę, z której wyjąłem strzykawkę z mocną dawką teobrominy,  podwinąłem rękaw rannego do łokcia i wkłułem się prosto w główną żyłę.
— Po co to? — spytała kobieta znajdująca się po drugiej stronie poszkodowanego.
— Środek pobudzający pracę serca. Rozszerza też naczynia krwionośne — odpowiedziałem szybko przykrywając mężczyznę kocem termicznym, po czym z zacząłem uciskać jego klatkę piersiową, aby w pewnym stopniu rozruszać mięśnie serca.
Po jednej serii ucisków, poszkodowany wrócił na ziemię, a nawet się ocknął, co raczej rzadko się zdarza. Oddech miał równy, a jego układ nerwowy dobrze reagował na bodźce. W oddali było słychać sygnał najeżdżającej karetki oraz straży pożarnej, przez co pewnie zaraz zjawi się policja. Zamknąłem apteczkę i wrzuciłem ją do bagażnika bawarki, a gdy reszta gapiów usłyszała wcześniej wspomniane dźwięki, weszli do swoich aut i odjechali.
— Wypadek samochodowy na zamkniętym odcinku drogi na północ od Seattle. Wysyłamy dwa radiowozy ze wsparciem Sopportare. — powiedział nagle policjant, którego głos rozbrzmiał z radia przypiętego do mojego pasa.
Gdy mundurowy ucichł, zatrzymała się obok karetka, z której wysiadło trzech ratowników. Przekazałem im informację odnośnie podanego środka i bez zbędnych pytań, zajęli się poszkodowanym.
— Czas się zbierać — rzuciłem podnosząc bluzę z ziemi, która leżała niedaleko przytomnego kierowcy — Jeśli chcesz bezpiecznie się stąd oddalić, możesz jechać za mną — dodałem kierując słowa do jasnowłosej kobiety.
Nie czekając na jej odpowiedź, wsiadłem do czarnej i bezpiecznie zawróciłem w kierunku bardziej szutrowej drogi, która wyniesie daleko od tego miejsca, jednocześnie blisko do głównego miasta. Zerkając na górne lusterko zauważyłem, że poszkodowany pakowany jest już do karetki i nie sprawiał większych problemów, natomiast straż zabezpieczyła pojazd. Plusem tej całej akcji jest taki, że jest ciemny wieczór, co zapowiada niezłą ulewę.

Natalie?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics