11.05.2019

Od Minho do Simona

Istnieją pewne sprawy, o których nie należy już wspominać, przytaczać ich, czy nimi żyć. Trzeba pozwolić im odejść w najgorsze odmęty zapomnienia.
Potraktowanie drugiego człowieka jak śmiecia, postępowanie z nim jak z przedmiotem jest codziennością w obecnych czasach. Właściwie, mało kto zachował resztki ludzkości, w obecnych czasach świat przejęli w głównej mierze egoiści, widzący czubek własnego nosa, nic poza nim. Wiele osób stara się spalić za sobą mosty, nie wracając już w żadnym stopniu do tego, co było kiedyś - nie widzieli takiej potrzeby, nie chcieli wielu rzeczy pamiętać. W pewnym stopniu i on tak miał. Pragnął wymazać z pamięci takie osoby jak jego własny ojciec. Starał się nie wracać do przeszłości, próbował żyć chwilą, całkowicie odbiegając od tego jaki był kiedyś. Z początku miał z tym wiele problemów, aczkolwiek z czasem dało się do tego przyzwyczaić, kwestia dobrego aktorstwa. Był zdania, że to nie jest na pstryknięcie palców, choć niektórzy tak potrafili. Nie do końca przyzwyczajony do pewnych kwestii, przez przeciwności losu zmuszony był się do tego przyzwyczaić. Większość zachowań weszła mu w rutynę, być może przez jedno z wielu towarzystw w jakich się znalazł, kto wie.
Każdy kolejny dzień uczył go czegoś nowego, innej reakcji czy samoobrony. Czasami zastanawiał się w jaki sposób działa dzisiejszy świat. Oczywiście, odpowiedzi nie otrzyma przez najbliższy czas, w końcu jakby wszyscy to wiedzieli, nie wiadomo do czego by jeszcze mogło dojść. Praktycznie większa część społeczeństwa myśli tylko o sobie, w pewnym stopniu i on się do nich zaliczał, chcąc zaspokoić własne potrzeby czy swoją ciekawość. Lee był zwykłym człowiekiem, mieszkający w mieście. Nie wyróżniał się ze społeczeństwa, nie miał niczego ciekawego do zaoferowania poza własnym poczuciem humoru, czy przedstawieniem swoich pupili. W domu miał trzy koty, tym samym często słyszał iż jest kocim ojcem. Nie przeszkadzało mu takie przezwisko, gdyż w pełni się z nim zgadzał. Oczywiście, uwielbiał zwierzęta, aczkolwiek te miały szczególne miejsce w jego sercu. Zmuszony był chodzić do różnych miejsc, żeby zarabiać na utrzymanie siebie, swojego pojazdu, jak i mieszkania. Nie było to takie łatwe jak się wydaje. Czasami potrafił zapominać o rachunkach i opłacał je w ostatnim możliwym dniu przed samym terminem. Na studia nawet nie poszedł, póki co: nie widzi siebie tam. Dlaczego? Być może przez niepewność tego, co chciałby robić, w co konkretnie mógłby wejść i sprawiało by to radość. Zainteresowania mogą się zmienić, a chęci do studiów tym bardziej. Tak też nie miał zamiaru tego zmieniać. Chodził do pracy, zarabiał na siebie i swoje pupile... żył dość dobrze, czasami tylko narzekając na fakt iż nie jest w stanie sobie na wszystko pozwolić, ale robił to tylko przed lustrem. Prosto w oczy nikomu tego nie powie, bo po co ma się żalić ze swoich problemów? Są jego, nie należą do nikogo innego i nie chciał w to wciągać osób trzecich, nie były mu w tym potrzebne, a tym bardziej widziane.
Siedząc w barze przestał zwracać uwagę na to, że po raz kolejny wyłączył się na otaczające otoczenie, zagadujących klientów czy głośną muzykę. Przyzwyczaił się do tego miejsca, czasami czuł się tutaj lepiej niż we własnym mieszkaniu. Jeśli chodzi o pracę na barze - nie narzekał, dość dobre zarobki, chociaż wolałby więcej, tak nie ma zamiaru marudzić, zawsze mogło być gorzej, przychodzi tutaj na weekendy, choć w tygodniu także się zdarza. Wszystko zależy od innych jego prac (chociaż są one raczej dodatkowe niż takie, z których mógłby wyżyć). Rzecz jasna musiał nauczyć się wielu rzeczy tutaj. Nigdy wcześniej nie przygotowywał alkoholu, szczególnie "kolorowych drinków". Mało kiedy coś takiego pił, ponieważ niezbyt uwielbia trunek, ale jak czuje potrzebę, to nie myśli o konsekwencjach, aczkolwiek - nauka tego wszystkiego była dość prosta i szybka. Nie sądził, że będzie w stanie stać się pracownikiem, który najlepiej takie napoje przygotowuje. Nie odnosił się z tym, raczej był zdania: trening czyni mistrza. I oczywiście dalej tę "sztukę" dopracowywać, by stać się jeszcze lepszym niż dotychczas.
I tym razem nie zwrócił uwagi na kolejną osobę jaka przyszła do lokalu, choć kolorowe włosy na chwilę przykuły jego skupienie, tak nie trwało to jakoś szczególnie długo. Ponownie wrócił do swoich rutynowych czynności - dolewanie piwa, kolejne drinki, czyszczenie szklanek, w tym momencie akurat zmuszony był pójść na magazyn, żeby sprawdzić czy mają kilka butelek z wódką czy whiskey. Szef w ostatnim czasie miał to zamówić... własnie, miał. Wrócił i z głośnym westchnięciem nakleił tabliczki z napisem "niedostępne" na kilka szklanych butelek na co usłyszał dość głośne krzyki oburzenia, czy wyzwiska padające w jego stronę. W tamtej chwili jedyne, co pomyślał to "rutyna", więc nawet nie skomentował zaistniałej sytuacji.


(Simon?)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics