13.05.2019

Od Harriet CD Vergila

Zachowanie przyjaciela trochę mnie zaskoczyło, gdyż nie spodziewałam się aż takiej radości z jego strony. To jeszcze bardziej mnie uszczęśliwiło, a jego silne objęcie uspokoiło do takiego stopnia, że mogłabym trwać w tym uścisku cały czas. Gdy ponownie na siebie spojrzeliśmy, zauważyłam w nim zmianę.. zmianę na lepsze. Vergil oczywiście musiał skomentować mój wygląd, gdy skierowaliśmy się w stronę głównej ulicy.
— Wiesz, ciężko nam cokolwiek w sobie zmienić — rzekłam krótko i zerknęłam na mężczyznę — Lecz Ty wydoroślałeś, zdecydowanie — dodałam z wrednym uśmieszkiem.
— Harriet, Harriet.. miła jak zwykle — westchnął — Dobrze znów to słyszeć.
Z pogodnymi uśmiechami na twarzy ruszyliśmy w kierunku wcześniej wspomnianej kawiarenki, do której zmierzałam znacznie wcześniej, ale ktoś postanowił pobawić się w skradanie. Pomimo, że przed chwilą zabiłam człowieka, czułam się świetnie, a nawet trochę zapomniałam o wykonanym zleceniu.
— Wracasz z jakiś.. zajęć? — spytał zaraz i zerknął na plecak, który spoczywał na moich plecach.
— Co..? A to. Nie, nie były to zajęcia — odpowiedziałam z krótkim śmiechem — Było to.. likwidowanie niebezpiecznych zwierząt — wyjaśniłam i znacznie spojrzałam na mężczyznę.
— Ah, rozumiem. Czyli tak jakby wyrwałem Cię z tropu.
— W sumie to.. zakończyłam swoje dzisiejsze zadanie. — nie mogłam powstrzymać śmiechu, co brunet również zauważył i z takowym humorem weszliśmy do środka kawiarenki.
Uśmiechy na twarzy z lekka opadły, gdy okazało się, że w lokalu jest pełno ludzi, a bardzo rzadko się to zdarza. Cicho westchnęłam i wraz z mężczyzną zawróciliśmy, co było o wiele lepszym rozwiązaniem, niż ciskanie się pomiędzy "bydło". Na dodatek ten ostry zapach mocnej kawy dał nieźle po nosie, co mój towarzysz również poczuł.
— Pierwszy raz widzę tutaj takie tłumy — westchnęłam i rozejrzałam się po lokalach.
— O tej porze większość jest zaludnionych — wskazał mi zegarek, który pokazywał dość późną godzinę.
— Racja — przyznałam krótko — Więc trzeba udać się do standardowego miejsca wszelkich spotkań i obrad nadludzkich istot — dodałam rozglądając się za szarakiem — Tędy.
— Domyślam się, że chodzi o Twój dom — rzekł Vergil.
— Mhm. Kilka minut za miastem. Z dala od tego.. wszystkiego — wyjaśniłam zatrzymując się obok audi.
Otworzyłam pojazd, który wtem zasygnalizował to zapalając pomarańczowe paski ledowe w światłach, a następnie przybrały one odcień bieli. Na tylne siedzenie wrzuciłam swój plecak, po czym zerknęłam na towarzysza, który zmierzył spojrzeniem pojazd.
— Widzę Datsun z lekka się zmienił — rzucił w żarcie i podszedł do drzwi pasażera, które otworzył, aby zaraz zasiąść w miękkim fotelu.
— Trochę mu się urosło — przyznałam zapinając pasy — I radzę.. pasy — zerknęłam znacznie na mężczyznę, który grzecznie wykonał moje polecenie — Nie chcę później czyścić tapicerki od krwi — dodałam z lekkim śmiechem i ruszyłam z miejsca parkingowego.
Przejazd przez miasto był szybki, lecz nie ze względu na prędkość, jaka była rozwijana po drogach Seattle, a raczej przez fakt, że było bardzo mało aut i większość skrzyżować była pusta. Po opuszczeniu lasu wieżowców, rozciągnęła się przed nami prosta droga, która aż kusiła, żeby wcisnąć ten pedał gazu do końca. To jednak nie było do końca możliwe, gdyż zaraz wjechałam w węższą ścieżkę, która zaprowadziła nas do naturalnie zalesionego terenu. O dziwo audi nie miało problemów z pokonaniem takowej drogi, przez co zaraz ukazał się jedyny w tej okolicy dom.
— Nieźle się urządziłaś — przyznał Vergil wysiadając z auta, które wcześniej zatrzymałam przed garażem.
— Nie jest to do końca mój dom — stwierdziłam — Dostałam go, tak jakby.. — dodałam wyjmując klucze od posiadłości — A i uważaj na zwierzyniec, który czai się w środku.
Po zrobieniu kawy i przywitaniu się z futrzakami, które rozłożyły się na kanapie obok nas, mogliśmy w końcu przejść do tak bardzo wyczekiwanej rozmowy.
— Więc.. opowiadaj. Co się stało, że opuściłaś Williston — zaczął brunet opierając się wygodnie o oparcie kanapy.
— W sumie to nic ciekawego się nie działo — westchnęłam zbierając wszelkie myśli i jednocześnie głaskałam śpiącego Amy na mojej klatce piersiowej — Z Williston zostałam porwana przez dzikusów, dziwnych mutantów na koniach, którym wcześniej zabiłam dowódcę. Siedziałam u nic może dwa miesiące, a każdego dnia traciłam wszelką energię życiową.. nic przyjemnego — upiłam łyk kawy, której kubek oparłam o boczne oparcie kanapy — Używanie mocy powoli mnie zabijało, więc ucieczka na własną rękę było nie możliwe. Więc w ostatniej chwili pojawił się Twój ulubieniec, Kevan — zerknęłam na mężczyzny i krótko się zaśmiałam przypominając sobie ich relację — On wraz z moim przodkiem zaprowadzili mnie do ukrytego, wiesz, tego wampira nad wampirami — westchnęłam — Widziałam go pierwszy raz na oczy i zdziwiło mnie to, że wygląda jak zwykły człowiek..
— I pewnie jest przystojny do takiego stopnia, że każda kobieta przy nim mdleje — mruknął Vergil, który upił trochę swojego napoju.
— Wyglądał dobrze, ale nie zrobił na mnie wrażanie — zmarszczyłam lekko brwi i krótko prychnęłam — Głupi jesteś — dodałam widząc jego uniesioną brew.
— Kontynuuj więc.
— Gdy wróciłam do "naszego świata", zostałam zmuszona zostawić Williston i wszystko, co było związane z tym miejscem. Dom, przyjaciół, ludzi, którzy nauczyli mnie normalnego życia. W tym czasie przebywałam u Kevana i leczyłam załamanie nerwowe, które.. prawie mnie zabiło. Dla tego też nie mam już Datsuna, gdyż ten roztrzaskał się w kanionie.. ze mną w środku.. — przełknęłam nerwowo ślinę i ciężko westchnęłam, natomiast moje oczy jakby się zaszkliły. Ten wypadek miałam przed sobą..
— Harr, spokojnie — powiedział Vergil, który zaraz usiadł obok mnie i delikatnie objął, uważając na skrzydlatego towarzysza.
— Nie, jest okey — przetarłam odruchowo swój policzek, choć nie było tak ani jednej łzy.
— Nie powinienem o to pytać — mruknął brunet i usiadł prosto, patrząc na moją osobę.
— Lepiej wiedzieć to teraz, niż później, w mniej odpowiednim momencie — odparłam i spojrzałam na Amy, który uroczo otworzył oczy i szeroko ziewnął ukazując swoje drobne ząbki.
— Ten to ma dobrze — przyznał mężczyzna, co szybko mnie rozbawiło do takiego stopnia, by uspokoić swoje wewnętrzne nerwy.
— Wracając do tematu.. Kevan dał mi ten dom, gdyż sam ich trochę ma, przyprowadził Miku oraz pozostałą dwójkę przybłęd i wróciłam do swojej standardowej profesji. Koniec.. — zakończyłam upijając kolejny łyk kawy — Twoja kolej — zerknęłam na Vergila i z cierpliwością czekałam na jego historię.

Vergil? c:

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics