20.05.2019

Od Eliotta CD Ashtona

   Każde kolejne słowo padające z ust Ashtona wydawało się groźniejsze, ale i coraz mniej zrozumiałe dla Eliotta. Podenerwowany blondyn stał bezczynnie nie widząc co robić. Przez głowę przemknął mu pomysł zaatakowania chłopaka, ale widząc dziwne, jasne smugi wydobywające się spod jego palców, stwierdził, iż to będzie najgorsza decyzja w jego życiu. Na czas nieokreślony zastygł więc w miejscu i najszybciej jak umiał wymyślił plan ucieczki zdając się przy tym zupełnie na swoje nadprzyrodzone zdolności. Zacisnął pięści starając się przywołać głosy, które poprowadziły go nieco i nakierowały co robić. Eliott jak burza przeleciał obok bruneta i wybiegł przez drzwi, które przy mocy uderzenia prawie co wypadły z zawiasów. Nogi chłopaka jeszcze nigdy nie poruszały się tak szybko i nigdy nie kierowały go tak dobrze i przemyślanie. Głosy, które słyszał tym razem okazały się całkiem pomocne i stwierdził, że na obecny czas udało mu się z nimi dogadać. Nie rozmyślając dłużej nad swoimi umiejętnościami, których tak często nie używał, wybiegł z klubu i przebiegł przez całkiem ruchliwą ulicę. Na szczęście żaden kierowca nie zdążył go potrącić, a Eliott już zaraz znalazł się w ciasnej uliczce pomiędzy dwoma całkiem wysokimi budynkami mieszkalnymi, daleko od klubu, z którego właśnie uciekł. Biegł dobre kilka minut, ale nie zmęczył się tak bardzo jak się tego spodziewał. Jedynie jego nogi uginały się pod nim i drżały pierwszy raz w życiu pracując tak intensywnie. Blondyn z rozczochraną przez wiatr fryzurą oparł się o pomalowany mural jednego z budynków i odsapnął głęboko. Dopiero teraz zaczął zastanawiać się o czym właściwie mówił Ashton i co spowodowało u niego taką złość, ale i strach. Bał się umrzeć na stosie? Z rąk łowcy czarownic? Eliottowi wydawało się, że czarownice istnieją tylko w bajkach, ale widząc to, co wyczyniał jego wcześniejszy towarzysz w męskim kiblu momentalnie rozwiało jego powątpiewania. Nie trudno domyślił się, że jeżeli istnieją czarownice to też osoby, które na nie polują. Zawsze znajdzie się ktoś, któremu coś się nie spodoba i będzie dążył do zlikwidowania tego chociażby płacąc za to własnym życiem. Cóż, blondyn na pewno do tych osób nie należał, a nie należał też do jakichś ożywieńców, golemów czy ghulów. On sam nie wiedział kim lub raczej czym jest. Chociaż jego matka kilka razy mu to wspominała. Był jakimś ognistym psem... Piekielnym ogarem? O ile dobrze słyszał z wyjaśnień jego zmarłej rodzicielki, po śmierci miał stawić się u bram piekieł, co uznał za totalną bzdurę i głupi żart. Możliwe, że istniały jakieś inne piekielne ogary, ale Eliott nie miał o tym pojęcia. Nie miał też pojęcia, czy powinien bronić swojej tajemnicy i nie ujawniać jej komu popadnie. Może na niego też ktoś poluje? Nie lubił rozmyślać o swoim darze, a raczej przekleństwie, gdyż im więcej nad tym gdybał, tym bardziej bał się samego siebie. Dotychczas korzystał ze swoich umiejętności w banalnych celach będących częścią jego rutyny i możliwe nawet, że niektórych jeszcze nie odkrył. Do śmierci ma na szczęście jeszcze dużo czasu, a przynajmniej tak mu się wydawało dopóki nie poczuł śliskich, ale i parzących pnączy owijających się wokół jego nadgarstków i kostek, a później też brzucha i szyi.
 - Co do cholery?! - jęknął sparaliżowany.
Zdezorientowany zaczął się szarpać chcąc wydostać się z uścisku linek, które jakimś cudem wyszły ze ściany, o którą opierał się plecami żeby nieco odsapnąć po męczącym biegu. Jego staranie oczywiście były zbędne i poszły na marne. Przylgnął do ściany i za nic nie mógł się ruszyć, a kiedy każdy chociaż najmniejszy ruch sprawiał mu ból, zaprzestał i westchnął głośno. Niedługo później zauważył jakąś sylwetkę wyłaniającą się z ciemności nocy. Gdy postać stanęła pod latarnią, padło na nią niewyraźne, żółte światło i było już wiadomo, że to Ashton. W jednej ręce nadal trzymał tą dziwną świecącą kulę, która od czasu do czasu niebezpiecznie się iskrzyła, a drugą prawdopodobnie podtrzymywał zaklęcie unieruchamiające Eliotta. Blondyn nie wiedział jak miał do końca zareagować, więc po prostu wgapiał się ze zmarszczonymi brwiami w czarownika.
- Chciałeś mi uciec, hm? Obawiam się, że to niemożliwe - uprzedził przewracając między palcami iskrzące się światło - A więc teraz mi odpowiesz? Ktoś dzisiaj może zginąć, a nie chcę to być ja.
- O czym ty mówisz człowieku? - jęknął zdezorientowany blondyn chcąc rozłożyć ręce, ale ciasne pnącza przeszkodziły mu w tym - Nie mam pojęcia kim jesteś, kim są te twoje ghule, srule i inne gówna, a tym bardziej nie wiem dlaczego miałbym cię zabijać!
- Nie kłam. Może jeszcze tego nie wiesz, ale mnie nie oszukasz - zbliżył się do uwiązanego chłopaka i wycelował ręką jasny pocisk w Eliotta - Gadaj albo dostaniesz małego kopa.
- Dobra, czekaj! - szybko pokręcił głową czując się coraz mniej komfortowo - Ani trochę nie jestem zorientowany w tym twoim świecie magii, ale jeżeli muszę się tutaj przed tobą otwierać żeby ujść z życiem to powiem co mi wiadomo. Od kilku lat dziwnie się zachowuję, w głowie drą mi się roztargnione zmarłe dusze, niekontrolowanie władam ogniem, a po śmierci mam stać pod jakąś bramą i wpuszczać przez nią złe dzieciaczki. Już jasne? Jestem jakimś pieprzonym piekielnym ogarem, ale nie wiem, bo powiedziała mi to zmarła matka tuż po jej śmierci - zaczął wyjaśniać w trakcie zaczynając się histerycznie śmiać, gdy uświadomił sobie jak to niedorzecznie brzmi.
Ale co mógł się dziwić, gdyż jego nowy kolega przywiązał go do ściany i groził mu jakimś światełkiem.

Ashton?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics