24.05.2019

Od Harriet CD Vergila

Gdy tylko otworzyłam oczy po udanym śnie, rozciągnęłam zdrętwiałe ręce i poprawiła opadające na twarz włosy. Była o dziwo wypoczęta i wyglądało na to, że humor będzie mi dopisywać cały dzień. Nagle do pokoju wszedł Vergil wraz z moimi zwierzakami, które radośnie wskoczyły na łóżko i przytuliły się do mojego brzucha. Pogłaskałam oba wariaty i zerknęłam na mężczyznę, który nagle postawił przede mną szklankę z czerwoną cieczą. Starałam się nie wąchać napoju, lecz zapach sam wkradł się do mojego nosa. W międzyczasie brunet powiedział coś o nocnych gościach. 
— Po pierwsze zabierz ode mnie tą szklankę — powiedziałam wskazując na naczynie — Po drugie, jakich znowu gości? — spytałam zaraz wracając spojrzeniem na mężczyznę. 
— Sama zobacz — westchnął wychodząc ze szklanką z pokoju. 
Odetchnęłam z ulgą i zerknęłam na zegarek, który pokazywał godzinę chwilę po ósmej. Zsunęłam z siebie kołdrę i postawiłam stopy na chłodnej podłodze, żeby spokojnym krokiem przejść do salonu. Nim jednak poszłam zobaczyć „komitet powitalny” przygotowałam jedzenie dla zwierzaków, które zaraz podałam do ich misek. Żeby od razu nie zamarznąć na dworze, ubrałam czarne legginsy oraz ciemną bluzę, natomiast stopy wsunęłam w swoje trapery. 
— Gdzie masz to.. coś? — spytałam bruneta, który na to pytania skierował się do wyjścia.
Faktycznie przez domem było ludzkie ciało nieżyjącego mężczyzny, które musy być tutaj kilka ładnych godzin. Kucnęłam przy nim i zewnętrzną stroną dłoni dotknęłam jego szyi, aby sprawdzić temperaturę, lecz tej praktycznie nie było.
— Nigdy nie miałam tutaj takich sytuacji — mruknęłam wstając.
— Chyba ktoś narobił sobie wrogów — odparł brunet.
— Każdy ich ma — zerknęłam znacznie na Vergila.
Nagle ze środka domku wydobyły się czyjeś kroki, które brzmiały tak, jakby ta osoba kogoś szukała. Mężczyzna też musiał to słyszeć, gdyż zmarszczył lekko brwi i przyglądał się ścianom. Nie tracąc czasu, weszłam szybkim krokiem do posiadłości, lecz czując znajomy zapach, od razu się uspokoiłam. Cicho westchnęłam, po czym zatrzymałam wzrok na berserku, którego lekko odsunęłam na bok, natomiast w jego poprzednim miejscu pojawiła się oczywiście Kevan.
— Niby dom niewielki, a tak długo trzeba Ciebie szukać — rzucił wampir, który zaraz rzucił spojrzeniem na Vergila — Ooo, kogo ja tutaj widzę? Miś uszatek we własnej osobie — dodał żartobliwie, a jednocześnie dogryzając przyjacielowi — Nie ważne. Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku.
— Ta, jak najbardziej — odpowiedziałam szybko przerywając przy tym berserkowi, który pewnie chciał dogryźć Kevanowi — No prawie — dodałam ciszej.
Świętą trójcą ponownie wszyliśmy na zewnątrz, aby pokazać krwiopijny znalezione dzisiaj zwłoki. Mężczyzna uważnie się im przyglądnął, po czym jedną ze zdolności obrócił zwłoki na druga stronę. Prychnął pod nosem i wskazał na znak, który został wypalony na karku martwego człowieka.
— Potrójna Bogini — mruknął wampir i zerknął na naszą dwójkę.
— Pewnie powinnam to znać.. — westchnęłam przyglądając się symbolowi.
— Mhm. Jest to symbol magów i nie bez powodu mu to zrobili, a tym bardziej przynieśli to pod ten dom. Zabijałaś ostatnio jakiegoś maga? — spytał patrząc na mnie. 
— Nie. Robiłam tylko zlecenia dla Sopportare, a sam wiesz, że tam są sami dziwni mutanci — odpowiedziałam i oby dwoje spojrzeliśmy na Vergila, który stał z założony rękami na torsie. 
— Na mnie nie patrzcie. Niedawno, co przyjechałem do Seattle — wytłumaczył się, co w sumie było prawdą. 
— Nie wnikam, może ktoś się pomylił — westchnął wampir. 
— Wiesz sam, że czarodzieje się nie mylą.. Właśnie — powiedziałam, a w tym samym momencie mnie oświeciło. 
Nim jednak mężczyźni zdołali cokolwiek powiedzieć, obok nas pojawiła się niewielka grupa kruków, które musiały być tutaj przez całą noc. Wzięłam jednego z nich na przedramię i stwierdziła, aby powiedział wszystko, co widział tutejszej nocy. Kevan oczywiście rozumiał owe stworzenie, lecz Vergil nie za bardzo. 
— Nic nie wiedzą.. nieprawdopodobne — mruknęłam puszczając wolno kruka. 
— A cokolwiek powiedział? — spytał berserk.
— Że ktoś podrzucił ciało, ale nie było widać kto. Nie wiadomo, którędy poszedł, kim był i jaki miał cel — wyjaśniłam.
Ze względu na pogorszenie się pogody, nasza rozmowa przeniosła się do kuchni, gdzie to musiałam przygotować dla naszej trójki jakiś posiłek.


Vergil?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics