17.05.2019

Od Simona CD Lucasa

Simon przez chwilę spogląda za odjeżdżającym motorem. Po zastrzyku adrenaliny, jaki zafundowała mu jazda, czuje jak zmęczenie ogarnia całe jego ciało. Owija się mocniej kurtką i wlecze ociężałe ciało po drewnianych schodach, aż na czwarte piętro. Stąpa ostrożnie, zręcznie omijając deski, które swoim skrzypieniem potrafią wybudzić pobliskich lokatorów. W końcu dociera do mieszkania. Cicho otwiera drzwi. Od razu ściąga buty, z ulgą stąpając bosymi stopami po miękkim dywanie. Po chwili namysłu wzrusza ramionami, po prostu się na nim kładąc. Okrywa się kurtka, dalej pachnącą męskimi perfumami. Simon wtula twarz w chłodny materiał, wciągając głęboko zapach. Dzięki cudownemu działaniu alkoholu tej nocy nie śni.

Dźwięk budzika w telefonie wbija się w skacowaną głowę Simona niczym robotnik młotem pneumatycznym w chodnik przed domem o 6 rano. Chłopak z głośnym, niezadowolonym jękiem unosi obolałe ciało z podłogi. Z ulgą dopada brzęczącego, elektronicznego pogromcę snu, wyrzucając go do kosza.

- Przyjdzie dzień, gdy elektronika nas zabije.– Mruczy do siebie, dręczony kacem. Pada na nadzwyczaj miękkie łóżko, ponownie zapadając w sen. Mimo to jego cudowny spokój nie trwa długo. Pokój wypełnia nadzwyczaj irytujący na kacu głos „Beyoncé - Single Ladies”. - To chyba jakiś żaaaart! - jęczy głośno. Sięga do kosza na śmierci, wyciągając spośród opakować po chińszczyźnie i obiadów-dla-jednego-ty-samotny-przegrywie, grający telefon.

- Simon? Słonko ty moje. Przyjdziesz dzisiaj na poranną zmianę? - pyta szefowa, nieco zniekształcona przez urywające się połączenie. - Marysie dzwoniła do mnie, że od rana fatalnie się czuje. A rozumiesz... Jest w ciąży.

- Mam totalnego kaca Darling – wzdycha męczeńsko Simon, unosząc głowę znad anielsko miękkiej poduszki. - Będę... Ale! Otworzę godzinę później i chcę mieć za to płacone jak za nadgodziny – Z trudem zwleka się z materaca. Przeciera powieki. Wzdryga się, gdy przed oczami pojawia mu się obraz martwego mężczyzny z wczoraj. Sztywnieje na wspomnienia wieczoru uderzają go niczym obuch. Siada na łóżku z impetem.

-... Pamiętaj o tym, dobrze? - z transu wyrywa go głos w słuchawce. - Simon? Słuchasz ty mnie?

- Tak, słoneczko. Mówiłem ci, ze to tylko kac – wstaje. Unosi ramię, delikatnie wąchając się pod pachą. Czując nieprzyjemny smrodek, krzywi się, słuchając poleceń szefowej. - Darling – przerywa jej. - Rozumiem wszystko. Prześlij mi maila, okej? Jak mam zdążyć, muszę się ogarnąć – jego wzrok natrafia na kurtkę Lucasa. Policzki chłopaka rozkwitają buraczkową czerwienią, gdy ten wspomina wspólną jazdę z mężczyzną. - Wyślij mi to – mówi po dłuższej przerwie i rozłącza się. - Oj Darling... Ale wpadłeś – wzdycha do siebie. Włącza muzykę, otwierając okna, aby pozbyć się nieprzyjemnego odoru alkoholu. Prawie wybiega spod prysznica, gdy ten postanawia zaatakować jego plecy wrzątkiem. Ubiera się oraz maluje, myjąc w międzyczasie zęby. Wybiega z mieszkania, zerkając na zegarek. Drogę do pobliskiego Starbucksa pokonuje przy rytmie „Dead Or Alive - You Spin Me Round”. Wchodzi do dość zatłoczonej, jak na dziewiątą rano, kawiarni.

- Mocna kawa, Darling – mówi z uśmiechem do kobiety za ladą. - Iii... Kanapkę. Jakąkolwiek – przerywa jej ruchem ręki. Płaci kartą i czeka na swoje zamówienie. Szybkim krokiem przemierza ulice Seattle, popijając wrzącej ambrozji bogów, palonej z ziaren z samego Edenu. Otwiera butik. Przygotowuje towar, nucąc cicho pod nosem.

- Sweet dreams are made of this... - szepcze i wgryza się w kanapkę, nic nie jedząc od czasu wczorajszego obiadu. Mimo soboty, dzień mija spokojnie. Pojawiło się kilka klientek, jednak większość tylko przeglądała ubrania, ulatniając się po zobaczeniu ceny na metce. Były też takie, które narzekały, starając wykłócić się o rabat.

- Chcę rozmawiać z kierowniczką! - woła jedna z nich, oburzona postawą Simona. Chłopak patrzy na nią zmęczony. Poprawia krótkie spodenki, które zaczęły wpijać mu się miedzy pośladki.

- Darling... Tej suki to i ja się boję – mówi obojętnie, oglądając paznokcie. Podnosi znudzony wzrok. - Zresztą jej nie ma. Będzie w poniedziałek. Zapraszam do złożenia skargi – znanym już ruchem wyciąga formularz, kładąc go z trzaskiem na ladzie. Z rozbawieniem obserwuje jak kobieta zabiera papier. Wściekle rozpisuje się, siedząc w kącie sklepu. - Tylko nie zapluj tego jadem – mruczy Simon do siebie, zerkając na nią co jakiś czas. Jednak oprócz tych kilku wypadków i nic nie znaczących incydentów, dzień minął spokojnie. Koszmar zaczął się na ulicy. Mimo jesieni, słońce wbijało swe mordercze promienie w każdy kąt miasta. Chłopak zsuwa ozdobione sztucznymi diamentami okulary na nos. Zarzuca skórzaną kurtkę na ramię, kierując się do pokaźnego budynku policji. Odczuwa ulgę, gdy owiewa go chłodne powietrze z działającej non-stop klimatyzacji. Rozgląda się po eleganckim wnętrzu, po czym spogląda na swoje podarte rajstopy, zielone, krótkie spodenki, z których luźno zwisają szelki oraz czarną koszule, zapiętą pod szyję. Poprawia tęczowo-czarne włosy, idąc do lady. Uśmiecha się szeroko do uroczej kobiety, która tam siedzi.

- Witaj, Darling. Szukam eeee... - zerka na znalezioną w kieszeni kurtki wizytówkę. - Lucas Fletcher – podnosi wzrok na kobietę. - O. Mój. Boże! - woła, akcentując każde słowo. Zwraca na siebie uwagę kilku osób, stojących w holu, w tym pary policjantów. - Darling... Nie wiem, co się dzieje, ale jak jeszcze raz zobaczę takie okropne, obgryzione paznokcie, to chyba zemdleję – wzdycha męczeńsko. - Nie dość, że kac to jeszcze zawał. Znam cudowne olejki, które ci pomogą na te wysuszone skórki. I droga... Trochę korektora i różu też ci się przyda. Będziesz wyglądała... Promieniała – poprawia się z uśmiechem. Kobieta pochmurnieje, jednak zanim wstaje z zamiarem wrzucenia go z budynku, Simon zauważa Lucasa, wychodzącego zza bramek. - Darling! - Woła i podbiega do niego. - Nie miałem okazji ci podziękować za wczoraj – zaczyna. - I do tego ukradłem ci kurtkę – uśmiecha się kącikiem ust, podając mu jego własność. - Niech ci bogowie dziękują za zapalniczkę. Uratowała mnie dzisiaj od kaca. Kawa? - Proponuje nagle, patrząc na niego z iskierkami w oczach. - Ja stawiam.


Lucas?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics