Mruknął niezadowolony, gdy nieprzyjemne uczucie przeszło po jego ciele, a przez to wpatrywał się w ziemię, nie trwało to szczególnie długo. Ułożył dłoń na karku, na nowo wracając do poprzedniej pozycji. Cofnął się o kilka kroków, zachowując większy dystans niż dotychczas. Nie chciał brać udziału w jakiejś głupiej gierce nieznajomego.
- Jest to niezwykły przejaw głupoty z twojej strony, używając starych i niebezpiecznych rytuałów – przyznał, niezbyt dbając o fakt iż mógłby urazić chłopaka. Nie popierał jego zachowania, dlatego dość ciężko było mu się powstrzymać. Zapewne przejaw czegoś takiego odziedziczył po swoim współpracowniku z którym spędzał dość dużą ilość czasu. A z kim przystajesz, takim się stajesz. – A mój drogi, haczyk jest taki. Nie przyszedłem tutaj na twoje zawołanie czy zadanie od Mrocznego Pana, najwyraźniej ma ważniejsze sprawy niż twoją zemstę na kimś… zapewne ktoś pojawi się znacznie lepszy ode mnie. Bycie kambionem to jedno, wykorzystywanie swojego daru to drugie. Nie jestem mordercą, jak takowego poszukujesz, to masz całe miasto do dyspozycji. Tylko pamiętaj, nic nie jest za darmo. Tak samo usługa jakiegoś powiernika Mrocznego Pana. Coś za coś – powiedział, nie powstrzymując delikatnego uśmiechu. Nie potrafił kłamać, a przez towarzystwo osoby, której nie lubił w swojej pracy, nieświadomie przełamał barierę. Zapewne w mieszkaniu będzie się czuć z tym źle, lecz teraz, póki zyskał choć trochę tej „odwagi” to ją wykorzystał. Domyślał się iż może to nie dotrzeć do drugiego, aczkolwiek to nie była już jego sprawa. – Poszukaj innego głupca. Ja chciałem zrobić coś innego niż pomóc komuś, kto nie pojmuje wielu spraw związanych z demonami – dopowiedział, upewniając się, że wszystko ma, dopiero po tym odwracając się na piecie, aby ruszyć w kierunku schodów, po których niedawno tutaj zszedł. Nie chciał wdać się dłuższą dyskusję z ciemnowłosym, wiedząc, że mógłby później mu ulec. Niestety, taki był jego charakter. Chociaż miał silne cechy, które wykształciły się w nowej pracy, tak wciąż nie był wystarczająco silny by każdemu się sprzeciwiać. Potrzebował kogoś obok, żeby popierał to co mówił, inaczej może postąpić całkowicie inaczej niż mówił, a tego nie chciał.
Ashton?
- Jest to niezwykły przejaw głupoty z twojej strony, używając starych i niebezpiecznych rytuałów – przyznał, niezbyt dbając o fakt iż mógłby urazić chłopaka. Nie popierał jego zachowania, dlatego dość ciężko było mu się powstrzymać. Zapewne przejaw czegoś takiego odziedziczył po swoim współpracowniku z którym spędzał dość dużą ilość czasu. A z kim przystajesz, takim się stajesz. – A mój drogi, haczyk jest taki. Nie przyszedłem tutaj na twoje zawołanie czy zadanie od Mrocznego Pana, najwyraźniej ma ważniejsze sprawy niż twoją zemstę na kimś… zapewne ktoś pojawi się znacznie lepszy ode mnie. Bycie kambionem to jedno, wykorzystywanie swojego daru to drugie. Nie jestem mordercą, jak takowego poszukujesz, to masz całe miasto do dyspozycji. Tylko pamiętaj, nic nie jest za darmo. Tak samo usługa jakiegoś powiernika Mrocznego Pana. Coś za coś – powiedział, nie powstrzymując delikatnego uśmiechu. Nie potrafił kłamać, a przez towarzystwo osoby, której nie lubił w swojej pracy, nieświadomie przełamał barierę. Zapewne w mieszkaniu będzie się czuć z tym źle, lecz teraz, póki zyskał choć trochę tej „odwagi” to ją wykorzystał. Domyślał się iż może to nie dotrzeć do drugiego, aczkolwiek to nie była już jego sprawa. – Poszukaj innego głupca. Ja chciałem zrobić coś innego niż pomóc komuś, kto nie pojmuje wielu spraw związanych z demonami – dopowiedział, upewniając się, że wszystko ma, dopiero po tym odwracając się na piecie, aby ruszyć w kierunku schodów, po których niedawno tutaj zszedł. Nie chciał wdać się dłuższą dyskusję z ciemnowłosym, wiedząc, że mógłby później mu ulec. Niestety, taki był jego charakter. Chociaż miał silne cechy, które wykształciły się w nowej pracy, tak wciąż nie był wystarczająco silny by każdemu się sprzeciwiać. Potrzebował kogoś obok, żeby popierał to co mówił, inaczej może postąpić całkowicie inaczej niż mówił, a tego nie chciał.
Ashton?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz