19.05.2019

Od Natalie do Michaela

  Świat bez muzyki nie byłby tak kolorowy pod względem słuchowym. Nikogo nic by już nie cieszyło, nawet barwny ton głosu drugiej osoby. Osoby dorabiające na dworcach swoim śpiewem czy graniem na różnego rodzaju instrumentach – potrafią niejednokrotnie poprawić kogoś humor, zrobić dzień lepszym. I Natalie zawsze patrzyła na to z uśmiechem, podziwiając niektórych za talent, czy samą odwagę by tutaj przyjść, ponieważ doskonale wiedziała jak niektórzy potrafili zareagować tylko na to, co im się nie spodobało. Dzisiaj był dzień wolny od pracy, przynajmniej dla niej, chciała skorzystać jak najbardziej było to możliwe, w dodatku: pogoda była naprawdę cudowna, aż żal było siedzieć w czterech ścianach. Dlatego zdecydowała się pójść na mały spacer, przemierzając metrem pół miasta aby dostać się do lasu, który znajdował się dość daleko od centrum. Podziwiała to, co widziała, przypominając sobie wiele rzeczy z Alaski, gdzie tego nie było. Może i mieszkała w Ameryce, lecz nie w mieście, a na wsi, tam również takich rzeczy nie było. Zachowywała się niczym dziecko, ponieważ nie potrafiła ukryć swojej satysfakcji. Jednakże nikt nie starał się z nią porozmawiać ze względu na jej spojrzenie, w którym doskonale była widziana niechęć do rozmów. Być może było to już przewrażliwienie, szczególnie kiedy niejednokrotnie ludzie mówili coś na jej temat, gdy stała do nich odwrócona plecami.
  Dotarcie do samego lasu zajęło jej dobre piętnaście minut. To tam mogła poczuć się wolna, gdy w końcu przemieniła się w lykantropa. Mało kto tutaj przychodził, a Nat zwykle starała się unikać jakiejkolwiek konfrontacji z ludźmi, wiedząc jak zareagują na wilka. Mało kto je lubił. Starała się biegać między drzewami, co jakiś czas skacząc w stertę liści, jakie spadły z drzewa, zachowując się niczym szczeniak. Właściwie, jej charakter cały czas się zmieniał, a pogoda również brała w tym udział. Być może dlatego była tak pozytywna na ten moment.
  Oczywiście, starała się nie spędzać tutaj za dużo czasu, doskonale pamiętając jakim utrapieniem potrafią być niektórzy mieszkańcy lasu. Tak też po dobrej godzinie biegania i wariowania w samotności, w końcu zmuszona była wrócić do domu. Dzisiaj miał być jeden z wyścigów, a jeśli chciała dotrzeć na czas, powinna już wracać. W tamtej chwili żałowała, że nie zamieszkała bliżej lasu, lecz ze względu na pracę, nie było to raczej możliwe. Niezbyt widziało jej się marnować paliwo, gdy miała obok przystanek autobusowy czy sam dworzec. Kiedy na nowo wróciła do swojej ludzkiej formy, z czystego przyzwyczajenia przeciągnęła się, cicho mrucząc, po czym leniwym krokiem ruszyła w kierunku przystanku, na którym wysiadła, mimowolnie przecierając oczy. Co prawda zaczął się weekend… domyśliła się, że będzie dość dużo osób. Nim mogła się spostrzec, stała już pod drzwiami od mieszkania, w którym mieszkała. Przeszukała kieszenie po kilka razy, ostatecznie znajdując klucze, dzięki czemu mogła wejść do środka. Nie miała zamiaru się specjalnie przebierać czy stroić na wyścig. Wolała pojechać tak, jak była ubrana – wygodnie. To przede wszystkim. Przejrzała się w lustrze, zaczesując włosy do tyłu, następnie ziewając sama do siebie. 
- No, Nat. Przydałoby się w końcu pojawić – mruknęła sama do siebie, lekko się uśmiechając, mimowolnie przechylając głowę na bok. Następnie pstryknęła palcami, stwierdzając, że wygląda dobrze. Po tym mogła opuścić mieszkanie, zabierając kluczyki od samochodu, dokumenty i oczywiście telefon, by wcześniej zadzwonić do znajomych, czy oni także się dzisiaj pojawią.
  Zamknięcie mieszkania, upewnienie się i szybkie zbiegnięcie po schodach to była u niej rutyna, często to wykonywała, ponieważ zwykle jak szła dość powoli, to zdołała trzy razy po coś wrócić. Trzymała telefon przy uchu, starając się dodzwonić do znajomego, który odebrał najprawdopodobniej po szóstym sygnale, na co ta cicho przeklęła. Nie raczyła się przywitać, przeszła do rzeczy, mianowicie spytania czy mają zamiar się dzisiaj pojawić na wyścigu, na co ten powiedział, że już czekają tylko na nią. Dzięki temu szybko wsiadła do pojazdu, odrzucając komórkę na drugie siedzenie, a po tym już tylko odpaliła silnik, a delikatny uśmiech doskonale był widoczny na jej ustach. Tak, teraz czuła się zdecydowanie najlepiej. Nie chciała jeszcze wariować na drodze, wiedząc, że policja lubi się gdzieś ukryć, więc zdecydowała się z początku jechać powoli, dopiero będąc na obrzeżach miasta mogła na spokojnie przyśpieszyć.

Michael? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics