19.05.2019

Od Eliotta CD Viktora

   Cicha melodia rozbrzmiewała dookoła i była o dziwo całkiem ładna. Dało się w niej usłyszeć ciche pomruki skrzypiec i gitary basowej co nieźle się w siebie wpasowało. W tle było słychać nawet poranny świergot ptaków. Nieoczekiwanie jednak z każdą sekundą robiła się głośniejsza i bardziej wkurzająca, aż wybudziła Eliotta ze słodkiego snu i zmusiła go do ciśnięcia telefonem o ścianę naprzeciwko. Spotkanie komórki z podłogą poskutkowało uciszeniem, a chłopakowi o niesfornie potarganych włosach nawet to nie przeszkadzało. Akurat model telefonu jaki sobie zakupił nie był najdroższy, najlepszy i miał służyć zaledwie do dzwonienia i pisania SMSów, dlatego też nie było mu szkoda, gdy pies przyniósł mu w zębach obśliniony sprzęt z rozbitym wyświetlaczem. Blondyn poklepał psa po głowie w geście podziękowania mu, ale także samemu sobie, że wyuczył go aportowania. Teraz może wykorzystywać swojego czworonogiego przyjaciela i kiedy bardzo mu się nie chce ruszać tyłka z kanapy, poprosić żeby to Rhino coś mu przyniósł. Eliott włączył wciąż działający telefon, a widząc godzinę na ekranie tylko cicho parsknął sam do siebie. Kolejny dzień kiedy to będzie musiał odrobić godzinę pracy za spóźnienie. W końcu zebrał się z łóżka zabierając ze sobą koc, żeby okryć swoje prawie nagie ciało i obronić się przed zimnem. Leniwym krokiem pomaszerował do garderoby omijając łazienkę szerokim łukiem, gdyż prysznic zająłby mu kolejną godzinę, a dwie godziny dłużej w pracy to już przesada. Z szafy wyjął pogniecioną czarną bluzę z kapturem i poszarpane ciemne jeansy, które śmiechem żartem porwał przez przypadek i jego zdolność do niezdarności. W drodze do kuchni zgubił gdzieś koc, na którym chwilę później ułożył się Rhino przy okazji podgryzając jego fragment. Chłopak tylko raz przeczesał ręką włosy, żeby nie opadały mu na oczy, a potem miał ich stan głęboko w dupie i zajął się zaparzaniem szybkiej kawy przed pracą, żeby jakoś w niej przeżyć. Przy okazji spakował najpotrzebniejsze rzeczy do torby, którą rzucił pod drzwi wyjściowe. Gdy oczekiwanie poczuł przyjemny zapach świeżej kawy od razu zalał sobie nią kubek i począł się nią delektować. Co jak co, ale na kawę zawsze jest czas i miejsce, takiej zasady łamać nie wypada. Eliott w spokoju dokończył swój napój nieświadomie grając z psem w ,,kto pierwszy mrugnie’’. Oczywiście przegrał młody muzyk już całkiem nieźle spóźniony do sklepu. Mamrocząc coś pod nosem założył skórzaną kurtkę, buty, przewiesił torbę przez ramię i wyszedł z mieszkania żegnając się ze swoim przyjacielem, który jak co dzień zaczął swoją arię operową opowiadającą o tym, jak bardzo boli go nieobecność właściciela.
   Drzwi sklepu muzycznego zaczęły bardzo powoli się otwierać, a w nich ukazywać się uśmiechnięta od ucha do ucha postać Eliotta. Chłopak chciał otworzyć drzwi ostrożnie i powoli, gdyż nad nimi zawieszony był dzwoneczek, który dzwonił za każdym razem gdy ktoś wchodził lub wychodził, a ten starał się w ogóle nie wprawić go w ruch. Problem w tym, że jego koleżanka z pracy stała po drugiej stronie lady i z zażenowaną miną obserwowała jego poczynania.
- Wejdź tu kurwa w końcu - warknęła powoli tracąc cierpliwość, chociaż możliwe, że straciła ją już na początku, gdy Eliotta przyjęli do tej pracy - Siedzisz dwie godziny dłużej i na jutro przynosisz mi pudło pączków z cukierni obok - dodała nieco starsza, niska brunetka pakując swoje rzeczy.
- Kelly kochana, wydawało mi się, że chciałaś ograniczyć niezdrowe jedzenie - chłopak na niby zrobił zmartwioną minę i wszedł do środka.
- W takim razie jak przytyję będę winić tylko i wyłącznie ciebie. Gdybyś się nie spóźniał, nie prosiłabym o rekompensatę - wyjaśniła i wzruszyła ramionami jak gdyby taka argumentacja miała zamknąć koledze usta.
Chcąc nie chcąc Eliott zrezygnował z dalszego droczenia się i po prostu z grzeczności zgodził się na taki układ. Bardzo lubił swoją uroczą koleżankę z pracy i chociaż znał tylko jej imię i niektóre ciekawostki o jej licznych miłościach, rozmawiało mu się z nią bardzo dobrze. Teraz niestety musiał ją pożegnać, gdyż zapewne wybierała się na podbój kolejnych męskich serc, a on w duchu życzył jej powodzenia. On sam zaś stanął za ladą, przeliczył pieniądze w kasie i oparł się o ladę prawie że rozkładając się na niej.
   Kilka godzin w sklepie minęło mu dzisiaj wyjątkowo nudno i monotonnie. Zazwyczaj miał jakieś ciekawe zajęcia i zadania, a nawet zabawne wypadki przy pracy. Tym razem było mało klientów, mało zamówień i mało wrażeń. Pomimo kawy wypitej z rana, mało brakowało, a żeby nie zasnął z głową na blacie. Cieszył się jak małe dziecko gdy ujrzał właściciela sklepu, który pod koniec dnia przyszedł żeby zebrać raport z dnia, przeliczyć zarobki i zamknąć sklep. Eliott przeprowadził z nim szybką rozmowę i starał się wypaść jak najlepiej, chociaż nie przepadał za jego poważnym podejściem do wszystkiego. Wyszedł z obskurnego budynku prawie w podskokach i udał się w drogę powrotną do domu. Eliott nigdy nie jeździł do pracy autem, gdyż było to całkiem niedaleko, a droga do mieszkania przechodziła przez ścieżkę obok lasu. Dreptał właśnie po lewej stronie jezdni i słuchał czegoś przez słuchawki przy okazji grzebiąc bezcelowo w telefonie. Zdążył przyzwyczaić się już do rozbitego ekranu i w ogóle mu to nie przeszkadzało w SMSowaniu z kochanym braciszkiem, który raz na dwa miesiące zapytał się co u niego. Eliott przypomniał sobie, że musi przejść na drugą stronę żeby skręcić w jego słabo oświetloną uliczkę. Szybko stwierdził, że nie ma potrzeby rozglądania się na prawo i lewo, gdyż tutejszą drogą rzadko ktokolwiek jeździ i wskoczył na jezdnię. Postanowił jednak spojrzeć na lewo, a to co ujrzał zmroziło mu krew w żyłach. Sparaliżowany chciał postawić jeszcze kilka szybkich kroków przed siebie, ale zabrakło mu sił i czasu. Poczuł jak wielki ciężar popycha go z niesamowitym impetem, słuchawki wypadają mu z uszu i lecą gdzieś wraz z telefonem. Poturlał się po szorstkim asfalcie wyrządzając sobie sporo zadrapań na skórze, głównie twarzy i rąk. Świat przed jego oczami przerażająco wirował, a w głowie masa głosów wybuchła krzykiem. Blondyn ostatecznie uderzył głową o beton tym samym uciszając wszystkie zmarłe dusze i przy okazji też samego siebie tracąc jakikolwiek kontakt z rzeczywistością.

Viktor?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics