18.05.2019

Od Vergila CD Harriet

Vergil może i nie należał do zbyt emocjonalnych osób, jednak gdy usłyszał historię swej przyjaciółki, aż zamilknął na długą chwilę. Prawie nie usłyszał jej słów, te dotarły do niego jakby pośrednio, przedzierając się przez barierę, otaczającą jego umysł. Gdyby czuł się pewniej sam ze sobą, zapewne na czas przemyśleń zamknąłby się we wnętrzu swojej świadomości, aby na spokojnie przetrawić informację, lecz jego głowa postanowiła spłatać mu kolejnego figla. A raczej, zaśmiała się mu szyderczo w twarz. Bowiem przed jego oczami, co sprawiło, że brunet podniósł lekko głowę, zamajaczyła postać, która od ponad roku infekowała jego życie samą swoją obecnością.
Czasami mam wątpliwości, czy my naprawdę jesteśmy spokrewnieni — rzucił kąśliwie James, siadając na niskim murku otaczającym kominek. Mamrocząc coś pod nosem, ściągnął z siebie szkarłatny płaszcz, jaki po odrzuceniu na bok zmienił się w perlisty pył. Samo rzucenie okiem na tego człowieka sprawiało, że Lucas myślał, iż ma do czynienia z szaleńcem (co swoją drogą nie mijało się zbytnio z prawdą, wnioskując po opowieściach doktora). Śmierć nie służyła przodkowi, a w dodatku jego duchowy stan, czy raczej forma halucynacji Vergila, nie pozwalał mu na zbyt wiele w kwestii wyglądu, dlatego Svensson był skazany na widok tych roztrzepanych kudłów, jaki doprowadzał go już stopniowo do szału.
Tym razem Norweg zignorował mężczyznę, starając się nie zwracać uwagi na szelesty, towarzyszące jego przesuwaniu się i moszczeniu przy ciepłym kominku. Zerknął jedynie przelotnie w jego kierunku, gdy dostrzegł, że w dłoni przodka pojawił się smukły kieliszek, wypełniony winem. James zachęcił gestem dłoni Lucasa do odpowiedzenia na pytanie Harriet, w której kierunku sam spoglądał zaciekawiony.
— Nie wiem, od czego zacząć — zwierzył się cichym, nieco zamyślonym tonem wojownik. Harriet machnęła dłonią, zbywając jego wątpliwości. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, jakby chciała w ten sposób dodać otuchy swojemu przyjacielowi. Vergil odruchowo odwzajemnił go.
— Pamiętasz tę sytuację, jak zmieniłaś się w strzygę? Jak gdzieś cię wywiało, a potem wróciłaś z tym całym Kevanem? — Ostatnie słowo ledwo co przeszło przez usta mężczyzny, który to, aby pozbyć się nieprzyjemnego posmaku, aż wypił całkiem duży łyk kawy. Zapewne gdyby nie fakt, że oparzenie się zregenerowało, już by nie mógł dalej ciągnąć swej historii. W takich momentach był zadowolony z bycia tym, kim był. Chociaż wtedy.
— Oczywiście. To po tym tam go znienawidziłeś do tego stopnia, że nie możesz go zdzierżyć w tym samym pokoju.
Zabawne, że to samo mówią o tobie, Ver, wszyscy ludzie wokół — James upił łyk z kieliszka. Wina jednak nie ubyło, a w dodatku ciemny płyn dało się ujrzeć przez miejscami prześwitujące gardło lekarza. Pod naporem spojrzenia Lucasa, Brytyjczyk przewrócił oczami, wyciągnął znikąd księgę i ostentacyjnie zaczął ją czytać, tym samym zasłaniając twarz.
— To nie jest ważne dla tej historii — mruknął z nutą niezadowolenia w głosie Norweg, co skończyło się śmiechem wampirzycy, którą, w ramach przyjacielskiej zabawy, przyciągnął jeszcze bardziej do swojego ramienia — Wracając. Aby cię wytropić, musiałem odbyć starodawny rytuał, który miał uwolnić mojego ducha i złączyć nas w jedno. Opowiadałem ci. I właśnie, doszło do pewnych komplikacji... — Brunet zerknął na ducha, który to skomentował jego opowieść ciężkim westchnięciem i szelestem przesadnie przewracanych kartek — Przez nie musiałem wyjechać. Zrobiłem to parę dni po tym, jak ty zniknęłaś. Najpierw wróciłem do Oslo. Powinnaś tam kiedyś przyjechać, to piękne i tajemnicze miasto. Zwłaszcza zimą. Może tam pewnego dnia się wybierzemy?
Pamiętaj. Jak nie będzie pamiętać, to cię nigdzie nie zgłosi straży. Czy policji. Ale lepiej się zabezpiecz, nie wiem, co by wyszło z połączenia pijawki i niedźwiedzia — James zachichotał ze swego podłego żartu. Opuścił nawet nieco książkę, aby spojrzeć na wpatrzone w siebie, wściekłe oblicze Vergila, a także nieco zdezorientowaną Harriet, zapewne nie rozumiejącą, dlaczego jej drogi przyjaciel patrzy się w pustą przestrzeń. Nim zdążyła otworzyć usta, żeby dopytać o szczegóły, Vergil podjął przerwaną opowieść.
— Spędziłem niecały miesiąc z matką i ojcem. Wyjaśniliśmy sobie parę spraw, okazał się być całkiem dobrym gościem. Najbardziej zdziwił mnie fakt, że Anders nie chciał rozmawiać na temat Ivara. Nic. Nawet słowem nie pisnął. Dopiero później, pewnego wieczora, dowiedziałem się dlaczego.
Vergil przerwał na chwilę, analizując, jak wiele może przyjaciółce powiedzieć. W końcu, ona też znała jego brata. Jak zareaguje na tą informację? Jeśli pomyśli sobie niestworzone rzeczy?
W międzyczasie, duch wstał z murka i obszedł powoli pomieszczenie, przyglądając się dekoracjom czy mniejszym obiektom. Powód tego wkrótce został ujawniony. Gdy tylko James dostrzegł samotnie leżącą figurkę, bezpardonowo zrzucił ją. Wampirzyca podniosła czujnie głowę i spojrzała na przedmiot, lecz nie ruszyła się z miejsca. Zerknęła za to na mężczyznę.
— Ver? Wszystko okay?— Nie wiem dlaczego, ale Ivar dołączył do jakieś grupy. Nie znam jej nazwy. Wiem tyle, że mój brat, że mój własny, cholerny, rodzony brat zamordował naszą matkę z zimną krwią. Znalazłem ją jako pierwszy i... — Głos ugrzązł Norwegowi w gardle. Musiał kilkukrotnie wziąć głębsze wdechy, gdyż obrazy, jakie wygnał w głąb swego umysłu, ponownie powróciły. Z tego powodu, dopiero po dłuższej przerwie zdobył się na mówienie.
— Potem wyjechałem znowu. Na Północ. Sam. Trenowałem siebie i niedźwiedzią część mnie. Próbowałem naprawić konsekwencje tamtego rytuału. Miałem przelotny romans z kimś, kogo zatrudniłem do szukania ciebie. Potem się dowiedziałem, że jesteś w Seattle.. Więc przyjechałem. 
James oparł się o sofę między parą przyjaciół i wypił nieelegancko resztę wina. Następnie pokiwał głową.
Chujowo ci to wyszło, Casanovo.

Harriet?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics