4.06.2019

Od Vergila CD Harriet

To nie mógł być przypadek. Nie mógł go po prostu zignorować, zepchnąć na dalszy plan, zapomnieć o tym, co się wydarzyło przed domem Harriet. Te zwłoki, te znamię, jakie znalazł cholerny Kevan, którego Norweg nadal nie darzył żadnymi ciepłymi uczuciami, ta cała sytuacja. Może to go jeszcze nie przerastało, gdyż można powiedzieć, że się przyzwyczaił do swoistego natłoku problemów, jednak wiedział, że jest tego bliski. Dlatego zamiast przysłuchiwać się rozmowom wampirów, oparł głowę na dłoniach i wbił spojrzenie w blat kuchennego stołu, starając się wydobyć z pamięci jakiekolwiek wzmianki na temat magów i tej całej Potrójnej Bogini, ale uparcie w jego głowie panowała pustka. W pewnym momencie usłyszał ciche uderzanie palców o drewno, a gdy podniósł wzrok, ujrzał Jamesa, nonszalancko siedzącego na widmowym krześle. Duch wyciągnął z ust paluszka, który służył mu za papierosa, po czym westchnął cicho, kręcąc głową.
Ta cała Bogini jest bóstwem neopogańskim. Kiedyś wierzyłem w nią, ale mi się znudziło. Nigdy nie byłem człowiekiem, który to by biegał do kościółka na każde zawołanie. Coś jednak słyszałem na jej temat... Ale wiem na pewno, że nigdy nie była sama.
— Sama? — powtórzył Svensson, prostując się na krześle. Harriet przerwała gotowanie i zerknęła kątem oka na drugiego wampira, patrzącego z nieco kpiącym uśmiechem na berserka. Ten skupił się w zupełności na Jamesie, który zapewne wiedział więcej niż mówił. Brytyjczyk odchrząknął cicho i zaciągnął się "papierosem".
Kiedy o niej mówiono, zawsze była parowana z Rogatym Bogiem. To w pewnym sensie jej przeciwieństwo, wiadomo, męskość, siła i tak dalej. Ten bóg był zazwyczaj utożsamiany z diabłem. Dokładniej z Bafometem, a czasami nawet z Szatanem. Chociaż to już mogło być gadanie starych katolików, bojących się zmian.
Berserk spojrzał na Kevana i złapał go za nadgarstek, nie pozwalając mężczyźnie się odsunąć. Sądząc po niezadowolonym mruknięciu krwiopijcy, nie spodobało się to mu zbyt bardzo. Harriet natomiast wyłączyła kuchenkę i, uzbrojona w widelec, oparła się o szafkę, z podniesionymi brwiami obserwując rozwój wydarzeń. James zaśmiał się krótko i usiadł w podobnej pozycji. Znikąd na jego nosie pojawiły się ciemne okulary, a paluszek zmienił się w szklankę z drinkiem.
— Powiedz mi..
— Najpierw mnie puść — Głos właściciela domu obniżył się. Svensson pokręcił głową i wzmocnił uścisk. Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Zapewne chciał w ten sposób ułożyć myśli w logiczną całość.
— Powiedz mi, co wiesz o Rogatym Bóstwie. I o czarownikach, czarodziejach, magikach czy tych innych chujach z tym związanych.
Wampir wyrwał z całej siły dłoń z uścisku wojownika, po czym odsunął się od niego na krześle. Dłuższą chwilę wpatrywał się w skupione oblicze Vergila, jakby zastanawiał się, czy powinien spełnić jego prośbę. Białowłosa machnęła ręką i wróciła do gotowania.
— Powiedzenie nic cię nie kosztuje, a może się przyda ta wiedza. Z resztą, nie chcesz pewnie mieć kolejnych trupów przed domem, mam rację?
Kevan rozsiadł się wygodniej na swoim miejscu i skinął głową na znak, że przyjął takie wyjaśnienie. Następnie powiódł wzrokiem po zebranych, zatrzymując się na chwilę na samotnym okruszku paluszka na stole. Szybko to jednak zbył.
— Rogaty Bóg i Potrójna Bogini są głównymi bóstwami wiccan. To religia, którą wyznają zarówno śmiertelnicy, jak i stworzenia magiczne, głównie czarodzieje. Czarownicy wierzą w bardziej spaczoną wersję tej religii.
— To czarownicy i czarodzieje to nie to samo? — wszedł mu w słowo szczerze zdziwiony Vergil, co się spotkało tylko z żachnięciem się Kevana. Wampir oszczędził sobie komentarza i wznowił wypowiedź.
— Czarownicy wyznają Mrocznego Pana, czyli tego właśnie Rogatego Boga. To znaczy, żaden normalny wyznawca tego bóstwa ci nie powie, że ich lord to Bafomet, lecz wiadomo, jak to jest. Magowie za to w większości są ateistami bądź wierzą w siły natury. Chociaż ci drudzy zwani są częściej druidami. Dlatego nie wydaje mi się, że to ciało zostawili magowie, jak się teraz zastanawiam. Prędzej czarownicy, który nie zależą do żadnego sabatu.
— Sabatu? Takiego, gdzie się spotykają na szczycie góry, odprawiają rytuały i tańczą przy ognisku? — Tym razem wampirzyca przerwała monolog Kevana, który zareagował delikatnym uśmiechem, zupełnie innym od tego, jaki posłał berserkowi. We wnętrzu Vergila pojawiła się specyficzna zazdrość.
— Sabat, zwany rzadziej kowenem, to związek, zgromadzenie czarowników. Z tego co mi wiadomo, w tym mieście nie istnieje żaden oficjalny, gdyż ostatniego Wielkiego Czarownika Seattle ktoś powiesił na Drzewie Wisielców i od tego momentu mało kto odważa się przejąć kontrolę nad sabatem. Doszły mnie słuchy, że niejaki Crowley ma coś w planach. Ale nie będziemy teraz mówić o nadnaturalnej polityce, prawda? Wracając więc, to najprawdopodobniej grupa anarchistów, wyznająca Potrójną Boginię, może chcącą zemścić się na istotach nadprzyrodzonych. Może to nowy oddział łowców.
Svensson przesunął palcem po swym lewym przedramieniu, dopiero teraz sobie coś przypominając. Zupełnie jakby to wspomnienie zostało przez kogoś wypchnięte z jego głowy, a następnie zapieczętowano je, jednak cała ta wieść o czarodziejskim kościele pozwoliła mu wypłynąć.
— Jak.. Wygląda znak Rogatego?
Kevan nakreślił w powietrzu koło, na którego szczycie dorysował parę rogów. Dzięki wampirzej mocy, obraz pozostał na parę chwil przed nim. Mężczyzna oparł się łokciem o stół.
— Tyle wiem... Hej, a gdzie podziękowanie?
Norweg był już przy drzwiach na tyły domu, które pchnął tak mocno, że szyba w nich zadygotała niebezpiecznie. W kilku krokach przemierzył trawnik, zatrzymując się dopiero między drzewami. Usłyszał za sobą szum powietrza, ale nie odwrócił się, gdyż wiedział, że to Harriet. Dziewczyna stanęła przy pniu, w pewnej odległości od berserka, który upadł na kolana na leśnej ściółce. Cały czas zaciskał nerwowo dłoń na przedramieniu, nie mogąc uwierzyć, że mógł o czymś takim zapomnieć. Przecież to widział, codziennie, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, że to coś dziwnego. Cholera. Pieprzony Ivar. Pieprzony dupek i ci jego nowi znajomi!
— Ver, co się dzieje? — Kobieta zrobiła niepewny krok w kierunku mężczyzny i ostrożnie położyła dłoń na ramieniu wojownika, po którego ciele przeszedł dreszcz. Svensson bez słowa podwinął rękaw i uniósł dłoń, pokazując przyjaciółce wypalony znak Rogatego Boga na swej ręce.
— To o mnie im chodzi, Harr. Potrójna Bogini i Rogaty Bóg zawsze idą w parze. Tamte ciało miało jej znak. A ja.. mam jego.

Harriet?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics