17.06.2019

Od Manon do Connora

   Lekki i ciepły oddech owiał policzek młodej artystki, co wcale nie wydało jej się dziwne czy nieznajome. Przeciwnie już się do tego przyzwyczaiła, ale wciąż nie wróżyło to niczego dobrego. Blondynka podniosła się na jednym łokciu spoglądając zaspanym spojrzeniem na mniejszą wersję samej siebie leżącą tuż obok. Było jeszcze bardzo wcześnie, gdyż obudziła się przed budzikiem co dawało jej dodatkowy czas na wyjaśnienie tego zajścia z siostrą. Chcąc nie chcąc dokuczliwe pociągnęła za jedno pasmo blond włosów należących do Suzzie i odczekała chwilę, zanim ta nie podniosła zirytowanego spojrzenia.
- Su, znowu do mnie przyszłaś... To przez te koszmary? - zapytała z nutką troski i przejęcia w głosie.
- Nie, to... Po prostu nie chciałam dzisiaj sama spać. Źle się czułam - młodsza dziewczyna odbiegała od poruszonego tematu jak najdalej, chociaż wiadome było, że Manon wszystko wie.
- Mówiłam ci, że w mieście jesteśmy bezpieczne. Jasne, wśród nas chodzą jakieś dziwadła, ale póki ja się tobą opiekuję, żadne z nich się do ciebie nie zbliży - odparła pozwalając siostrze wtulić się we własną pierś.
Burza blond loków zasloniła Manon pole widzenia, ale ich słodki zapach wszystko wynagrodził. Jej siostra zwyczajnie bała się nadprzyrodzonych, którzy ukrywali się wśród normalnych ludzi i mimo, iż ona sama nie była do nich bardzo zrażona, musiała przy siostrze udawać i zniżać ich do poziomu robaka. Nic nie poradzi, póki ona i jej siostra są bezpieczne wśród żyjących odmieńców, Manon nie ma powodów do nienawiści. Siostry jeszcze przez chwilę leżały w siebie wtulone, po czym ta starsza wydostała się z uścisku i podniosła z łóżka. Była sobota, ale pracowała od samego rana, więc nie mogła nawet pokorzystać z zalet weekendu, jak na przykład spanie do kiedy się chce. Bez pośpiechu zahaczyła o łazienkę by się umyć, przebrać i lekko umalować, a następnie znalazła się w kuchni orientują się, że jej wizyta w łazience nie była taka szybka. Teraz musiała zjeść w pośpiechu jedzenie i ubrać się standardowo w czarny sweter, jeansy oraz długi płaszcz i wysokie, czarne buty. Wzięła jeszcze do torby wszystkie potrzebne rzeczy i jak co dzień zostawiła siostrze listę zakupów i krótki liścik na blacie w kuchni. Opuściła mieszkanie po drodze drapiąc kotkę za uchem, na co ta cicho prychnęła widocznie nie oczekując żadnych pieszczot ze strony Manon.
   Mimo, iż Manon miała samochód, musiała chwilowo poruszać się autobusami, gdyż jej niezawodny sprzęt zespół się, a ona nie miała jeszcze pieniędzy na jego naprawę. Takim też sposobem spóźniła się na autobus, przesiadkę, a finalnie i do pracy. Wbiegła do baru od razu wchodząc za ladę i przyodziała fartuch z logiem kawiarni. Na jej szczęście w lokalu była tylko jedna osoba, która została już obsłużona przez kierownika, od którego Sally pewnie zbierze kolejne bęcki. O wilku mowa. Zza zaplecza wyszła niska, nieco starsza kobieta o za dużych czerwonych okularach i sukience w kwiaty jakie codziennie nosiła. Spojrzała tylko na Manon pobłażliwie i skierowała się do wyjścia.
- Dzisiaj do 19, a o 14 przyjdzie Leo do pomocy. A i Manon? Przestań się proszę spóźniać - uśmiechnęła się z czułością, a na odchodnym tylko dodała - idę pozałatwiać sprawy, powodzenia.
Blondynka pokiwała głową i od razu zabrała się za wykładanie deserów i przygotowywania kawy. Dzień w pracy zaczęła bardzo na spokojnie, mało klientów, mało wymagające zamówienia, ale kiedy o 14 doszedł Leo, drugi pracownik, w duchu dziękowała kierowniczce, że go załatwiła. Ludzi zebrało się całkiem sporo i z chęcią przychodzili do kawiarni, aby ogrzać się kawą lub gorącą czekoladą w te zimowe dni jakie nastały całkiem niedawno, a zaatakowały konkretnie. Jej praca mimo, iż monotonna, sprawiała jej sporą przyjemność, a zwłaszcza małe niespodzianki jakie miała w zwyczaju zostawiac klientom. Właśnie czekała na kolejnego klienta, gdyż duża kolejka już się rozeszła i zaczęła nawet wymyślać co narysuje na kolejnym kubku. Niespodziewanie ją natchnęło i sięgnęła po plastikowy kubek, przy okazji stracąjąc jeszcze kilka innych. Zaklęła pod nosem i schyliła się, aby je posprzątać, a gdy się podniosła, osoba przy ladzie niemalże ją przestraszyła. Nie wyglądem, oh ironio, wyglądem mogła tylko zachęcać. Samą swoją obecnością.
- Poproszę czarną z mlekiem - odparł wysoki brunet, a jego wyraz twarzy praktycznie nic nie zdradzał.
Manon zagapiła się na jego oczy usiłując wyczytać z nich jakieś emocje, niekoniecznie pozytywne, ale było to całkiem niemożliwe.
- Tak, jasne. Już podaję - pokręciła głową wychodząc z transu i odeszła do ekspresu, aby zalać kawę.
Sytuacja jak codzień, a jednak wytrąciła blondynkę z równowagi do tego stopnia, że zapomniała narysować coś od siebie na kubku. Tajemniczy chłopak zapłacił, podziękował i wyszedł, a gdy Manon przypomniała sobie o rysunku, było już za późno, a zresztą jak by to wyglądało, gdyby zatrzymała go tylko w sprawie jakiegoś głupiego obrazka. Leo usiłował ją jakoś ocucić pstrykaniem palców, ale Sally patrzyła z dziwną miną w stronę drzwi.
   Po ciężkim dniu pracy w końcu udało jej się opuścić lokal. Pożegnała się z Leo, który miał za zadanie zamknąć kawiarnię i udała się przez park w stronę swojego domu. Zimne alejki parku były oświetlane słabym światłem wielu latarni i mimo wcale nie takiej późnej godziny, nikogo już w pobliżu nie było. Cóż, przynajmniej tak wydawało się Manon, zanim zauważyła podejrzanie chwiejącego się faceta zmierzającego prosto w jej stronę. Starała się na prędce przemyśleć plan taktycznego wyminięcia podejrzanego typa, ale było już za późno. Drogę zagroził jej wyższy o głowę, starszy pijak, który nie wiadomo już nawet gdzie patrzył, ale jego uśmiech mroził krew w żyłach. Jego bełkot był zupełnie niezrozumiały, ale gdy zaczął wyciągać łapska w stronę blondynki było wiadomo do czego zmierza. Manon zaczęła się cofać, ale facet mimo słabej równowagi szybko ją doganiał i usiłował złapać ją za rękę jeszcze mocniej. Mimo wielu treningów, jakie dziewczyna przeszła teraz strach ją sparaliżował i nie miała pojęcia co robić. Kiedy pijak zacisnął silne palce wokół nadgarstka artystki, nie miała już nawet jak uciec, a pozostało jej bezradnie się szarpać. Nadal szybko cofając się w tył wpadła na coś plecami i myślała, że to drzewo, ale gdy poczuła rękę podpierającą jej plecy stwierdziła, że jest uratowana. Udało jej się nawet zerknąć na twarz nieznajomego wybawcy i ze zdziwieniem stwierdziła, że to chłopak, którego nie obdarzyła rysunkiem.
Connor?
  

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics