27.06.2019

Od Michaela CD Natalie

Obserwowałem Natalie, która w swojej wilczej postaci skała od zaspy do zaspy i cieszyła się z tego niczym małego dziecko. Przeczuwałem już wcześniej, że kobieta należy do zmiennokształtnych, lecz nie spodziewałem się, że będzie to wilkołak. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i skierowałem się w stronę auta, które stało na poboczu. Wilczyca podążyła za mną, lecz nie obyło się bez rzucania śniegiem we wszystkie strony świata, w tym we mnie. Zignorowałem to i szedłem dalej, gdyż nigdy nie przepadałem za zabawami w tym białych puchu.
Gdy stałem już przed niebieskim mustangiem, Nat wróciła do ludzkiej postaci i cicho się zaśmiała, po czym wsiadła na tylną kanapę pojazdu. Ja natomiast zająłem miejsce z przodu i przywitałem się z mężczyzną, który jako jedyny miał możliwość podjechania po nas. Między naszą trójką rozkręciła się  przyjemna rozmowa na temat aut oraz wyścigów, zaś w tle przygrywała klubowa muzyka, dzięki czemu można było się choć trochę rozluźnić. Śmiechu i żartów nie brakowało, co w pewnym stopniu pozwoliło zapomnieć o Sopp. W duszy miałem nadzieję, że Ci ludzie dadzą sobie kiedyś z nami spokój, choć jestem ciekaw, ile osób jeszcze dręczą.
Widząc już wysokie wieżowce Seattle wiedziałem, że dom jest już blisko, a przez ten czas miśki nie zaczęły nas gonić. Ten spokój jednak szybko zamienił się w szok i lekką panikę, gdy to auto nagle wyleciało ponad drogę, a w przedniej szybie zamiast widzieć miasto, była ciemna nawierzchnia. Zaraz nastąpiło uderzenie, a wraz z nim ogromny huk gniecionej blachy, przez co nastąpił wybuch poduszek powietrznych. To jednak nie uratowało nas przed utratą przytomności, gdyż pojazd zaczął koziołkować przez pobliską polanę.
Ocknęło mnie uczucie dyskomfortu, a dokładnie wiszenie głowa w dół wraz z rękoma przy dachu forda. Sprawdziłem czucie w każdej z kończyn i czując je wszystkie, rozejrzałem się po wnętrzu pojazdu. Wszędzie było rozwalone szkło oraz ślady krwi, a w powietrzu unosił się ostry gaz z poduszek powietrznych. Cicho syknąłem i odruchowo odpiąłem pas, przez co z lekkim hukiem upadłem na podsufitkę, aby zaraz wyjść na zewnątrz i położyć się na chłodnym śniegu, który od razu zaczął schładzać rozgrzane ciało. Przekląłem pod nosem i zerknąłem na miejsce pasażera, gdzie znajdowała się nieprzytomna Nat w tej samej pozycji, co ja przed chwilą. Nie mogłem zwlekać, przez zaraz zerwałem się do siadu i zbliżyłem się do kobiety, którą sprawnie wyciągnąłem na zewnątrz. Miała kilka skaleczeń, lecz jej oddech był równy, co wskazywało na prawidłowe funkcję życiowe. Położyłem ją na śniegu i spojrzałem na kierowce, który nie miał tyle szczęścia, co my. Mężczyzna nawet nie oddychał, choć również należał do nadludzi, lecz jak widać, jego rasa nie posiadała zdolności samoregeneracji. Pomimo tego, wydostałem go z pojazdu i ułożyłem obok forda, który również zakończył swój żywot, gdyż jego silnik leżał wyrwany kilka metrów dalej. Nie wiedziałem, ile tutaj już jesteśmy, lecz słysząc sygnał karetki w oddali mogłem stwierdzić, że trochę czasu minęło. Pewnym byłem jednego, że nie mogliśmy teraz wpaść w ręce lekarzy, gdyż w szpitalu bylibyśmy łatwym łupem dla Sopp, a chyba oby dwoje nie chcemy wpaść w ich łapy. Kucnąłem więc przy Nat i chcąc ją podnieść, zauważyłem, że moje ręce przybrały demoniczny wygląd.. w sumie tak samo jak całe moje ciało. Najwidoczniej moja gorsza strona postanowiła mi pomóc, co raczej rzadko się zdarza. Silnymi ramionami chwyciłem kobietę i szybszym krokiem skierowałem się do lasu, choć w tej sytuacji większą kontrolę miał nade mną stwór, niż ja sam. Weszliśmy do niewielkiej chatki, która wyglądała na opuszczoną, a widząc tam duże łóżko, odłożyłem jasnowłosą i okryłem swoją kurtką, która w dziwny sposób ukazała się w łapie demona. Ten wypowiedział coś w swoim języku i oddał mi kontrolę nad sobą, jednocześnie przemieniając mnie w człowieka. Pomimo licznych skaleczeń, musiałem jakoś ogrzać pomieszczenie, a widząc suche drewno i zapałki, rozpaliłem ogień w piecyku naprzeciwko łóżka. Dla bezpieczeństwa zabarykadowałem drzwi szafką i nie widząc nic więcej do roboty, odłożyłem teczkę zza pasa obok niewielkiej szafeczki i położyłem się na materacu przy ścianie. Nie miałem ochoty na sen, lecz wycieczenie było silniejsze ode mnie, przez co zaraz moje powieki opadły wprowadzając mnie w nierówny sen.

Natalie?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics