22.06.2019

Od Natalie CD Michaela

Natalie nie chciała sama schodzić na dół, gdyż nie wiedziała co, jak i kogo, może tam znaleźć. Dlatego po dłuższej chwili walczenia sama ze sobą, w końcu odeszła od drzwi, szybkim truchtem ruszając do wyjścia ze stołówki. Nie dostrzegając żadnych świateł, mogła spokojnie opuścić jedno pomieszczenie i przejść do kolejnych, szukając tego, gdzie może być Michael. Pomimo ciemności, wszystko widziała w miarę dobrze. Co prawda nie tak samo, gdy jest przemieniona, ale jej zdolność pozostaje, nigdzie nie ucieka. Zaglądała do każdego pokoju, bacznie obserwując czy nikogo tutaj nie niesie. W momencie wejścia do kolejnego pokoju, który został otwarty przez kogoś, Miller dokładnie rozejrzała się po pomieszczeniu, do momentu aż jej ciało zostało owinięte mackami w taki sposób, by nie mogła z siebie wydać żadnego głosu. Nie trwało to jednak długo, lecz wystarczająco by Nat obdarowała mężczyznę złowrogim spojrzeniem. Zapewne, gdyby nie była lykantropem, a kimś z możliwościami zabijania wzrokiem czy własnym umysłem, bądź zadawałaby w taki sposób krzywdę - pewnie wykorzystałaby zdolność w celu „odwdzięczenia się”. To nie było miejsce na zastanawianie się nad takimi rzeczami, na to będzie jeszcze czas. Dlatego zabrała się za szukanie swojego telefonu, co nie zajęło dużo czasu, gdyż jako jedyny miał charakterystyczną obudowę, z „autografem” jej ojca, gdzie na środku znajdował się jeszcze rysunek jednośladowca. Właściwie, nie miała jeszcze swojego plecaka i portfela, tak też zaczęła tego szukać, nie zwracając uwagi na swojego towarzysza.
W momencie znalezienia wszystkiego, co do niej należało, w końcu podeszła do Michaela, oznajmiając, że wszystko ma. Ruszyli do tylnego wyjścia, które nie było przez nikogo strzeżone. Jasnowłosa założyła plecak w taki sposób, aby przypadkiem go nie zgubiła. Z ciekawości zapytała o to, co zrobił mężczyzna, że nie było prądu, a jak otrzymała odpowiedź, to nawet nie starała się powstrzymać uśmiechu rozbawienia, domyślając się, że ci z łatwością tego nie odgadną. Dlatego dopisywał jej dobry humor, przez co radośnie skakała po śniegu, niczym dziesięcioletnia dziewczynka, uważając, aby przypadkiem się nie przewrócić. Nie chciała zrobić sobie niepotrzebnej krzywdy.
Pomimo niskiej temperatury, nie odczuwała tego jakoś szczególnie, gdyż niegdyś zmuszona była się do tego przyzwyczaić, mieszkała na Alasce, gdzie było jeszcze zimniej, niż tutaj. Choć temperatury w pomieszczeniach znacznie gorzej na nią wpływały, tak na dworze nie był to dla niej większy problem.
Spoglądając na teczkę, jaką wręczył jej brunet, zmarszczyła brwi, cicho wzdychając. Nie chciała tego teraz czytać, lecz ciekawość zawartości... no poskutkowało by zajrzała do środka, a widząc wszelakie informacje i przypuszczenia, nie potrafiła nie parsknąć śmiechem.
- Łatwa rasa, ale dla nich trudna do zgadnięcia - przyznała, zamykając teczkę, którą złożyła tak, aby weszła do plecaka. Szli po lesie, gdzie było mnóstwo zasp. Jasnowłosa z trudem powstrzymywała się, żeby w jedną z nich nie wskoczyć. A widok dwóch młodych, szarych wilków ani trochę jej nie zdziwił. Doskonale wiedziała, że podejście do człowieka będzie trudne, dlatego pogoniła trochę mężczyznę, aby te nabrały pewności. Zdjęła swoją bluzę, kładąc ją na śniegu, a następnie z kieszeni spodni wyjęła parę przysmaków dla psów, co prawda o tym zapomniała, no ale... jak miała okazje, to to wykorzysta.
- Czemu je dokarmiasz psimi przysmakami? - pytanie bruneta wyrwało dziewczynę z transu, a tym samym zwróciła na niego uwagę.
- Lepsze to niż nic. Nie powinny tutaj być. Prawdopodobnie się zgubiły, albo ich matka zdechła przez zimę - westchnęła, podsuwając dłoń z kolejnymi przysmakami. Widziała jak się trzęsą, ale nim zdołała jakkolwiek zareagować, spłoszyły się przez krzyki spoza lasu. Wzdychając głośno, zabrała bluzę i ruszyła dalej za mężczyzną.
Do wyjścia z lasu jeszcze trochę pozostało, a widok kolejnych zasp śnieżnych jeszcze bardziej kusił, tak więc Miller podała swój plecak Michaelowi, następnie biegnąc w jedną z zasp. I pomimo tego, że było zimno, powtórzyła to jeszcze kilka razy. W momencie jak brunet ją wyprzedził, kręcąc w rozbawieniu głową, wciąż starał się znaleźć jakikolwiek transport, a Nat... w końcu mogła się przemienić i dalej wbiegać w białe zaspy, w których znikała przez swoje białe futro.
- Mamy transport - powiadomił, a Miller stanęła za nim w postaci lykantropa, mając głowę przechyloną na bok, dokładnie obserwując go. Prychnęła cicho, wracając do swojej zabawy. - Powinnaś już przestać się bawić, bo będziesz cała mokra, jak wejdziesz do samochodu - dodał, na co ta ponownie prychnęła, dalej wbiegając w zaspy śniegu w swojej wilczej formie. Nie powstrzymała się od zaczęcia kopania śniegu w kierunku towarzysza, a że była przemieniona, to znacznie szybciej jej to szło niż robienie kul śnieżnych dłońmi.

Michael?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics