27.06.2019

Od Viktora CD Eliotta

  – Da, wspierać... – tamte słowa wyrzucił oczywiście będąc w gorącej wodzie kąpanym. Plan był taki, żeby powiedzieć coś miłego i wyjść z zupełnie czystym sumieniem i dalej ciągnąć swoją marną egzystencję, jednak nie przemyślał zupełnie, że jego własne słowa mogłyby go obciążyć i odwrócić się przeciwko niemu. – Okej, mam pomysł! – zatarł ręce jakby wpadł na pomysł godny Nobla. – Najpierw mi powiedz, co lubisz – przyjął pozę poważnego analityka psychologa. Taa, psycholog z niego prędzej taki który wrzuca ludziom tabletkę gwałtu do napoju mówiąc, że wyleczy ich z depresji.
  Eliott tylko uniósł brew, chyba niezbyt przekonany co do entuzjazmu Viktora. W sumie słusznie. Rosjanin wpatrywał się w niego wyczekująco, a jego ochoczość nie była raczej wywołana szczerą chęcią pomocy, tylko po prostu potrzebą wybrnięcia z sytuacji.
  – Muzyka – mruknął lakonicznie poszkodowany, a Viktor klasnął w kolano.
  – I bajlando! Nie umiem na niczym grać poza ekspresem do kawy, ale moglibyśmy się rozwodzić nad istotą dźwięków – zarzucił grzywką. O, taki sprytny jest. Co z tego, że jedyne tematy muzyczne w jego zakresie to były ksywy sławnych, ruskich raperów czy trapowych wykonawców. – Albo! Orkiestrę zamówię. Będzie ci umilać czas.
  – Chyba podziękuję – Eliott uśmiechnął się lekko wymuszenie, ale oczywiście Viktor tego nie odczytał. W tej chwili był na to za głupi.
  – Jak sobie chcesz. W sumie lepiej dla mnie, nie byłoby mnie stać – wydął głupkowato wargi, a leżący chłopak spojrzał na niego jakby chciał zapytać po co to proponował.
  Rosjanin totalnie nie zauważał, że właśnie robił z siebie kompletnego idiotę. Dla niego liczył się fakt, iż pierwszy punkt planu został zaliczony, to jest – udobruchać potrąconego tak,by nie pozywał go do sądu. Wtedy nawet Vladan by go nie wypłacił.
  – W każdym razie – zaczął na nowo. – Coś wymyślę, nie bój się – wystawił uspokajająco rękę, mimo że Eliott w ogóle tego nie potrzebował. No ale Viktor wiedział swoje!
  W tym momencie do sali weszła jakaś pielęgniarka.
  – Co pan tu robi? – oburzyła się. – Jest zakaz odwiedzin o tej porze, jak pan tu wszedł?
  – Ale trajkocze, nie? – Rosjanin zwrócił się do Eliotta, kompletnie ignorując babę, na co ta zareagowała głośniejszym krzykiem. – Ja chyba muszę lecieć, jak widzisz mam problem.
  – Chwila, Jadźka mi opowiadała o kimś, kto chciał wejść do tego pacjenta, to pan?! – pielęgniarka już przyjmowała postawę wściekłego tura. – Zaraz wezwę policję, jeśli w tej chwili pan nie wyjdzie!
  – A to tak można? – zdziwił się na poważnie Viktor, wywołując u kobiety jeszcze większą złość i niedowierzanie. – Dobra, widzimy się jutro! – machnął do Eliotta, ale to też spotkało się z protestem pielęgniarki.
  – Nigdzie się pan nie widzi, wszedł pan nielegalnie! – wykurzała go kobieta. Viktor pomyślał, że to kobieta dawnych obyczajów. O co ten bulwers? W ogóle można dać zakaz wstępu do szpitala? Jeśli tak, to miał nowe osiągnięcie w życiu.
  Rzucił jeszcze lekko wybuziaczkowane 'pa pa' do chłopaka, po czym, krótko mówiąc, spierdolił ze szpitala. Następnym razem wejdzie przez okno. Jak włamywacz, he he.
  Jego ukochany benel stał tam, gdzie stał, więc bardzo zadowolony i dumny z siebie wsiadł na niego i, oczywiście znowu bez kasku, pojechał do domu. Po drodze złapał kolejny mandat za owe przewinienie, a później jeszcze za rozmowę przez telefon podczas jazdy, gdyż postanowił zadzwonić do brata, by okazać mu swój triumf, że nie został a ż tak opierdzielony przez potrąconego kolesia. Podzielił się jeszcze z Vladem uwagą, że to spoko koleś, ładny i fajny, na co Vlad stwierdził, że to Viktorowi przydałoby się leczenie w tym szpitalu. Potem Viktor opowiedział dumny do końca całą historię, przez co został obrzucony przez brata najróżniejszymi synonimami słowa 'debil' czy 'niedorozwój'.
  Kiedy był w domu, rzucił mandaty na stertę innych mandatów, oczywiście nieopłaconych, niektórych już nawet tak starych, że sąd o nich dawno zapomniał, po czym padł na łóżko, które podejrzanie zaskrzypiało. Rupieć. Zrobił wycieczkę krajoznawczą do kuchni po kawę, bo po co innego, ewentualnie chińską zupkę, ostateczne kminiąc nad jutrzejszym 'wsparciem' dla Eliotta.
  Poddał się, zasnąwszy po wypiciu kawy i niedojedzeniu zupki.

Eliott?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics