6.06.2019

Od Michaela CD Natalie

Pomimo zapewnień dziewczyny, wiedziałem, że jest z nią coś nie tak. Widziałem, jak bardzo chowa wszelki ból i uparcie trzyma się swojego stwierdzenia. Nie musiałem długo czekać na tego efekt, gdyż gdy tylko skierowaliśmy się do motocykla, białowłosa osunęła się na ziemię tracąc przy tym przytomność. Przekląłem pod nosem i podbiegłem do kobiety, która nie reagowała na żadne bodźce, lecz oddychała. Delikatnym ruchem dłoni sprawdziłem jej dolną partię żeber, gdyż to im się przyglądała jeszcze chwilę temu. Były one w nie najlepszym stanie, gdyż jeszcze trochę brakowało, a całkiem zapadłby się do płuc.
Gdy kobieta odzyskała przytomność, przywitała mnie niezłym ciosem w głowę, co z lekka zabolało, lecz zaraz o tym zapomniałem. Ponownie upewniłem się co do jej stanu zdrowia i wyglądała znacznie lepiej, niż kilka minut temu. Pomogłem jej wstać z piaszczystego podłoża i idąc obok siebie, skierowaliśmy się w kierunku motocykla.
— Lepiej będzie, jak odwiozę Cię teraz do domu — powiedziałem chwytając za kask z kierownicy maszyny — Wskażesz mi drogę — dodałem podając jej drugi kask.
Natalie przytaknęła i obydwoje przygotowaliśmy się do jazdy, a gdy kobieta zasiadła bezpiecznie za moją osobą, ruszyłem z tego przeklętego miejsca. Droga powrotna do miasta była znacznie szybsza, gdyż w pewnym stopniu chciałem wyładować wszelkie napięcie, które coraz bardziej kumulowało się w moim ciele. Nie chciałbym tak nagle wystrzelić skrzydłami czy zniknąć w mroku, byłoby to bardzo niebezpieczne.
Całą drogę przemilczałem jak grób, a reagowałem tylko na sygnały jasnowłosej, która kierowała prosto pod jej dom. Zatrzymałem się na szerokim chodniku, aby kobieta mogła spokojnie zejść z maszyny, przypięła kask w tylnej części siedzenia i spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.
— Dzięki za.. miły wieczór pomimo tych.. kreatur — powiedziała poprawiając swoje jasne włosy.
— Mam nadzieję, że owa wyprawa Ci za bardzo nie zaszkodzi — odparłem zdejmując wcześniej kask.
— Jutro już wszystko będzie w porządku — zapewniła opuszczając lekko wzrok.
— Oby — mruknąłem unosząc kąciki ust w spokojny uśmiech.
Pożegnałem się z Natalie, po czym ubrałem kask i skierowałem się do mojego mieszkania, które o dziwo jest dość niedaleko. Po drodze przejechałem obok Silent Crow, w którym to wszystko było na swoim miejscu. Spokojnym tempem wjechałem do garażu, w którym zostawiłem maszynę, natomiast kaski spakowałem do bagażnika bawarki, która cała i zdrowa stała tuż obok. Po sprawdzeniu, czy oba pojazdy są dobrze zabezpieczone, udałem się w kierunku wyjścia i szerokim chodnikiem udałem się do głównych drzwi wieżowca. Gdy miałem już wejść do jego środka, zostałem zatrzymany przez funkcjonariuszy na "rutynową" kontrolę. Zabrali mnie trochę na bok i odebrali ode mnie dokumenty, które dokładnie sprawdzili i bez żadnego słowa oddali, lecz nagły przepływ prądu przez moje ciało dał mi do myślenia - Sopportare. Pomimo bólu, który przeszył mnie z góry na dół, zebrałem się do ucieczki, która niestety nie zakończyła się dobrze. Kolejny ładunek elektryczny dotknął mojego spiętego ciała, co spowodowało, że opadłem prosto na chłodną drogę między budynkami. Żadna zdolność w tym przypadku nie działa, a wszelkie fizyczne umiejętności były bezużyteczne. Mundurowi szybko do mnie dobiegli i skopali jak psa używając przy tym elektrycznej pałki. Odpuścili sobie dopiero wtedy, gdy dostali faktyczne zgłoszenie i odeszli w kierunku swojego busa. Natomiast ja z ogromnym bólem położyłem się na plecach i próbowałem złapać jakikolwiek kontakt ze światem, lecz ten był mocno utrudniony.
   Jakakolwiek utrata przytomności w moim przypadku dzieje się tak rzadko, że po obudzeniu się, nie wiedziałem co się właśnie stało. Leżałem na jakiejś kanapie w dziwnym, szarym pokoju, którego wcześniej kompletne nie widziałem. Chciałem podnieść się do siadu, lecz mocny opatrunek na torsie oraz brzuchu mi to uniemożliwił.
— Nie tak szybko — mruknęła jakaś kobieta, która spokojnym krokiem do mnie podeszła — Nieźle Cię pokiereszowali. Czyżby Sopp?
— Mhm — przytaknąłem opierając przedramię o czoło — A kim Ty jesteś? — zerknąłem na kobietę.
— Jestem Amanda, jedna z członków White Raven — wyjaśniła siadając obok w fotelu — A to miejsce to nasza.. baza czy miejsce spotkań, pod miastem — dodała wracając na mnie spojrzeniem. — A Ty, wojowniku?
— Mike i nie należę do żadnego cyrku — odpowiedziałem lekko wzdychając.
— Widzieliśmy ostatnio Twój start na wyścigu. Twoja bawarka daje popalić — rzekła rozsiadając się w swoim miejscu — Przydałbyś się nam — dodała.
— Zastanowię się — mruknąłem podnosząc się do wcześniej wspomnianego siadu.
— Ależ oczywiście, nic na siłę — odparła sięgając po coś z szafki — Trzymaj — podała mi czarne radio z symbolem białego kruka.
— Po co mi to?
— Nasze, zakodowane radio. Żaden haker nie wciśnie się na nasz kanał. W razie czego, odezwij się — wyjaśniła i odprowadziła mnie do wyjścia.
Na zewnątrz panował dosłowny mrok, co świadczyło o późnej godzinie nocnej. Skierowałem się do głównej ulicy i już mniej więcej wiedziałem, gdzie się znajduję. Rozprostowałem czarne skrzydła i wzbiłem się ponad wieżowce, aby sprawnie dostać się do swojego mieszkania.
Tydzień później. 
Po siedmiodniowym urlopie, obijaniu się i dochodzeniu do siebie, podjąłem jedną dość ważną decyzję, a mianowicie wstąpienie w szeregi White Raven. Niby zwykła grupa pasjonatów samochodowych, którzy lubią od czasu do czasu się pościgać, lecz za dnia biorą udział w wielu zbiórkach i pomagają potrzebującym. Czy będę miał przez to problemy? Być może, lecz w życiu trzeba wszystkiego spróbować.
Z ich biura udałem się od razu do Silent Crow w celu uzupełnienia wszelkiej papierologi, czego nie zdołała dokończyć moja zastępczyni. Na szczęście nie było tego dużo i koło południa miałem czas dla siebie, więc rozsiadłem się wygodnie w fotelu i oparłem głowę o zagłówek, natomiast nogi spoczęły na niewielkiej pufie. Chwyciłem za laptop w celu przeglądnięcia informacji, gdy nagle do biura weszła młoda kelnerka.
— Jakaś dziewczyna Ciebie szuka — rzekła opierając się o futrynę drzwi.
— Taka białowłosa? — spytałem spokojnie.
— Tak.
— Wpuść ją tutaj — spojrzałem na kobietę i odstawiłem urządzenie na biurko.
Gdy brunetka zniknęła zza drzwiami, zarz pojawiła się Natalie, która z uśmiechem na twarzy weszła do mojego biura. Oczywiście wstałem spokojnie z fotela i objąłem delikatnie kobietę, która od razu odwzajemniła mój gest przytulając się do mojej osoby.
— Dobrze Cię znów widzieć — powiedziałem z uśmiechem.
— Gdzieś Ty się podziewał? — spytała siadając w fotelu naprzeciwko.
— Aa.. miałem małe spotkanie z Sopp, nic poważnego — odpowiedziałem również zajmując swoje miejsce — Lepiej opowiadaj, co ciekawego działo się u Ciebie.

Natalie?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics