16.06.2019

Od Vergila CD Harriet

Nim wysiedli z samochodu, Vergil jeszcze raz sprawdził, czy aby na pewno broń, w postaci ciężkiego pistoletu, jaką podarowała mu Harriet, jest naładowana. Z trzaskiem, jaki rozszedł się po wnętrzu auta, odbezpieczył go i skinął głową na swoją towarzyszkę. Harr szybkim, lecz jakby wyćwiczonym gestem wyłączyła silnik, po czym oparła dłonie o kierownicę. Chwilę uważnie obserwowała fasadę starego pustostanu, do którego zostali doprowadzeni przez ostatnie dwa, jak nie trzy tygodnie inwigilacji miejsc, jakich zapewne nigdy by nie odwiedzili w innym wypadku, a także przepytywania osób, które cokolwiek słyszały na temat tajemniczych zgonów ludzi. Nadal nie wiedzieli nic konkretnego poza paroma plotkami o sektach czy innych kultach. Ktoś wspomniał coś o sabacie i śmierci jakiegoś czarownika, lecz temat został szybko przez rozmówcę ucięty.
— Jesteś gotowa? — spytał Norweg, spoglądając kątem oka na wampirzycę. Ta nie odpowiedziała wprost, a jedynie poruszyła ramionami w nieokreślonym geście. Wyraźnie na coś czekała, zamyślając się w tak zwanym międzyczasie. Powód jej zachowania wkrótce objawił się w postaci Kevana, jaki zmusił niezadowolonego Jamesa na tylnym siedzeniu do przesunięcia się, aby uniknąć przebywania w ciele nieśmiertelnego dłużej niż to konieczne, jakkolwiek także by to nie brzmiało.
— Ah, więc się z nim pogodziłaś?   dodał zgryźliwie mężczyzna, na co Harriet posłała mu długie, znaczące spojrzenie. Vergil przewrócił oczami, po czym wysiadł razem z krwiopijcami. Wyższy wampir wsunął dłonie do kieszeni spodni i skinął głową na budowlę.
—  Czyli to tutaj niby siedzą ci wasi mordercy, taak?
—  Tak ustaliliśmy   Białowłosa wyciągnęła zza paska pistolet i uniosła go, aby móc z łatwością wycelować w możliwego napastnika. Jej ruchy wyglądały, jakby należały do osoby obeznanej w tych sprawach, dlatego właśnie Ver tym razem oddał pałeczkę przywódcy kobiecie, a sam, mniej obeznany w używaniu w walce czegoś innego niż swej siły, stanął za nią. W takiej formacji skierowali się powoli w stronę rozwartych wrót budynku, w jakim zapewne kiedyś pobliskie kopalnie magazynowały swój urobek. Nim wkroczyli do środka, Harriet nakazała gestem pozostałym zatrzymać się, a następnie po krótkiej chwili na przygotowanie, weszła do środka. Kevan podążył tuż za nią. Norweg, nieco mniej odporny na pociski niż nieśmiertelni krwiopijcy, zaczął nasłuchiwać odgłosów walki czy, tym bardziej, wystrzałów. Nie usłyszał jednak żadnej z tych rzeczy. Można nawet powiedzieć, że nic nie słyszał, co wydało się mu niepokojące. Zacisnął więc dłonie na pistolecie i wysunął się zza drzwi, celując bronią w to, co się znajdowało w środku.
Dostrzegł przed sobą migotliwą, szkarłatną formę, po której przekroczeniu miał wrażenie, jakby znalazł się na lodowej pustyni. Chłód, pochodzący z szalejącego w budynku wiatru, nie wpływał tak bardzo na jego nordyckie ciało, lecz mimo to zadrżał mimowolnie i od razu zaczął się rozglądać wokół, szukając spojrzeniem swoich towarzyszy. Dostrzegł ich dopiero po jakimś czasie, bowiem ostry wiatr, szarpiący jego ubrania, skutecznie uniemożliwiał mu to zadanie. Widząc, jak białowłosa na przemian strzela i odskakuje na bok od białej chmury pełnej lodowych odłamków, a także Kevana, który walczył z lecącymi w jego kierunku kolcami, berserker wsunął broń za pasek i z pełnym furii krzykiem pozwolił gniewowi narosnąć w swym ciele, przez co poczuł nagły, lecz przyjemny przypływ siły. Od razu zaczął biec w stronę obłoku, ostatecznie wskakując w powietrze i przeciągając pazurami po chłodnej masie. Rzecz jasna, nie wpłynęło to zbytnio na byt, ale oślepionemu szałem wojownikowi zdawało się to nie przeszkadzać, bowiem ponowił atak jeszcze kilkukrotnie. W międzyczasie wampirzyca wykorzystała chwilę, aby podnieść Kevana z podłogi. Mężczyzna syknął jak wąż i odłamał kawałek lodu ze swojego ramienia. Powiedział coś w nieznanym dla Svenssona języku do swego rodzaju podopiecznej, po czym oboje w formie mgły wystrzelili w stronę stworzenia. Te, gdy znalazło się w krzyżowym ogniu kłów i pazurów, zmaterializowało się niespodziewanie na podłodze, kuląc się i obrastając lodem. Vergil zatrzymał się poprzez wbicie pazurów w drewno na ziemi, po czym skinął głową na dyszącą wampirzycę. Ta uśmiechnęła się lekko, wyciągnęła broń, a gdy Norweg złączył się z nią plecami, wycelowała razem z nim pistoletami w kierunku osłabionej istoty.
— Jak za dawnych czasów — skomentował berserk, unosząc kącik ust. Białowłosa parsknęła krótkim śmiechem.
— Jak za dawnych czasów — odpowiedziała, a wkrótce po magazynie rozszedł się huk podwójnego wystrzału.
Bariera wokół opadła w chwili gdy po ziemi rozeszła się mroźna mgła, będąca pozostałością po lodowym żywiołaku. Kiedy to się stało, Vergil rozciągnął się z lubością.
— To było łatwe — rzucił, mrugając przy tym porozumiewawczo do Harriet. Dziewczyna szturchnęła go w ramię, ale także dała się ponieść chwili triumfu.
— Poradzilibyśmy sobie bez ciebie. Ale dzięki, jednak się do czegoś nadajesz, miśku.
— Gdyby nie ja...
Kevan nagle podniósł rękę, uciszając tym gestem ich rozmowę. Wampir powiódł dokładnie wzrokiem po starym wnętrzu, jakby wyczuł coś niepokojącego. W jednej chwili, jakby został uderzony przez rozpędzone auto, odrzucony został pod przeciwległą ścianę. Ver zerknął w tym samym kierunku, spróbował nawet odskoczyć na bok, lecz fala energii i tak trafiła go w bok, posyłając Norwega kilka metrów dalej. Jedynie Harriet udało się utrzymać na nogach, gdyż, widząc, co się dzieje z wampirem, udało jej się odsunąć prawie w ostatniej chwili. Svensson podniósł się na przedramionach i splunął krwią na bok. Jego wzrok spoczął na białowłosej, która czujnie obserwowała migotliwy kształt, stojący przed nią w pewnej odległości.
O cholera — szepnął James, jaki zjawił się nad leżącym, obolałym potomkiem. W jego głosie pojawiła się nuta strachu  O cholera.. Ver, pierdol ich wszystkich i idź stąd. Jak najszybciej i jak najdalej. Dobrze ci radzę.
— Zamknij się ... To kolejne stworzenie do zabicia, poradzimy sobie.. Niech tylko wstanę — Berserker zmusił się do podniesienia nieco wyżej. Duch zjawił się tuż przed jego twarzą.
Nie, nie, nie, ty nie rozumiesz. To Crowley. Cholerny, jebany Crowley, który uczynił połowę Piekła jak nie więcej swoimi kurwami na skinięcie ręki. Jak tu zostaniesz, rozniesie cię w proch. Wiem, możesz mi nie wierzyć, ale po śmierci trochę o nim słyszałem w Zaświatach. Nie chcesz z nim walczyć.
Mężczyzna spojrzał znacząco na Brytyjczyka, który ściągnął z niezadowoleniem brwi.
Dobrze. Niech będzie. Ale ja cię nie będę ratował. Adios— James zniknął z cichym trzaskiem akurat w chwili, gdy Harriet starła się z widoczną już wysoką falą energii, jaka powoli, mimo silnego skupienia dziewczyny, przesuwała ją po podłożu. Svensson, pchany silnymi uczuciami związanymi z jego najbliższą przyjaciółką, znalazł w sobie siłę, aby wstać i zacząć się chwiejnie kierować w stronę Harriet. Nie dotarł jednak do połowy drogi, gdy obok białowłosej pojawił się Kevan, z równie ciemnymi oczyma jak posiadał pamiętnego poranka. Wspólną siłą udało się im nawet nieco przesunąć magiczną ścianę, ale i tak po dłuższej chwili wampir opadł wyczerpany, gdy ciemne stróżki energii z ich dłoni zaczęły być wciągane przez migoczącą istotę, jaką James określił mianem Crowleya. 
Vergil zatrzymał się zszokowany, gdy dostrzegł przed sobą pęknięcie. Nie było one na ziemi, czy nawet na ścianie, a raczej unosiło się w powietrzu i powiększało z każdą milisekundą, wyglądając, jakby któryś z wymiarów zaczynał się rozpadać. Wampirzyca zdawała się tego nie zauważać, więc Norweg zaczął biec w jej kierunku, aby ochronić ją przed możliwym wybuchem, gdy to dookoła pola walki wystrzeliły setki, jak nie tysiące kawałków osnowy materialnego świata. Tak mocny wybuch mocy sprawił, że w jednej chwili przed oczami Vergila pojawiła się nieprzenikniona ciemność, a on sam nie zdołał nawet zawołać imienia kobiety.


— Vergil? Hej, Vergil? Wstawaj.
Svensson skrzywił się, gdy poczuł uderzenie na policzku. Z trudem rozwarł powieki, które zechciał prawie od razu ponownie zamknąć, gdy ujrzał twarz bruneta. Mężczyzna warknął pod adresem pijawki norweskie przekleństwo, chociaż pomoc w podniesieniu się do pozycji siedzącej przyjął chętnie. Nadal miejscami niewyraźny wzrok przeniósł się w stronę leżącej nieruchomo Harriet. Vergil wyprostował się, aby do niej podejść, lecz Kevan powstrzymał go przy pomocy swej nadnaturalnej siły.
— Jest nieprzytomna — wyjaśnił, a następnie wskazał głową na klęczącego przy niej młodego chłopaka, ubranego w długi, ciemnofioletowy płaszcz, który przesuwał dłońmi ponad ciałem dziewczyny, uwalniając spomiędzy palców granatową energię — Mówi, że jej pomoże.
Svensson chwilę obserwował nieznajomego przy pracy, głównie w obawie o to, że skrzywdzi Harriet, po czym zmusił się do spojrzenia gdzie indziej. A dokładniej na stojącą z brzegu znaną mu dziewczynę z metalowym ramieniem, jaką znał z czasów Williston.
— Nelly? 

Harriet?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics