14.06.2019

Od Taigi do Ashtona

Codziennie rano przed oczami mam ten sam widok. Biały, nieskazitelny, czysty sufit. Pomimo upływu lat na pierwszy rzut oka wciąż wydaje się taki sam, jednak nawet i on się zmienia. Przemija jego barwa, powstają pęknięcia, przebarwienia. Nawet jeśli od razu po przebudzeniu potrzebujesz kilku minut, żeby wzrok wrócił do normy, to w końcu to dostrzegasz. Podobnie jest z ludźmi, przy pierwszym spotkaniu mamy wrażenie, że są idealni, czujemy się przy nich gorzej, bo znamy swoje wady, ale u nich nie umiemy ich dostrzec. Z każdym dniem, dowiadujemy się o nowym pęknięciu, o nowej plamie, nawet jeśli potrzeba do tego tygodni, czy nawet miesięcy. Właśnie wtedy, czujemy się pewniej, bo wiemy, że nie tylko my, nie jesteśmy idealni. Wstając, zauważyłam odbicie w lustrze. Ciemne włosy stały w każdym możliwym kierunku, a ubrania były pogniecione, jak każdego poranka. Niechętnie dotknęłam stopami zimnej podłogi, robiąc dwa skłony dla rozprostowania kości. Odgarnęłam niesforne włosy, aby chociaż nie wpadały mi w oczy i przeszłam do kuchni, gdzie od razu wsypałam porcję płatków śniadaniowych do miski. Miałam tak leniwy poranek, że nawet nie grzałam mleka, w końcu podobno zimą, najlepiej jeść zimne posiłki. Po bogatym śniadaniu i szybkim prysznicu wyszłam z mieszkania, poprawiając jeszcze gruby szal.
Tak jak kochałam zimne rzeczy, czy nawet lodowaty prysznic, tak nienawidziłam zimy. Śnieg mógłby dla mnie nie istnieć, a mrozy nigdy się nie pojawiać. Szybkim krokiem ruszyłam do swojej kawiarni, która była już otwarta, kilka osób siedziało w środku, ktoś coś kupował na wynos. Kolejny normalny dzień. Oczywiście weszłam na kuchnię, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, a po drodze wzięłam kawałek ciastka, które wręcz rozpuszczało się w ustach. Zajęłam wolne miejsce przy oknie na tyłach lokalu, wyciągając tablet, aby zrobić nowe zamówienia, zaktualizować stronę internetową czy nasze reklamy. Popijając kawę, którą dostałam w międzyczasie, miałam wzrok wbity w ekran, analizując kolejne zamówienie. W pewnym momencie wyczułam coś znajomego. Dla niektórych jest to dziwne, jednak jeśli w pobliżu jest jakiś nadnaturalny przez moje ciało, przechodzi delikatny dreszcz, być może to znak ostrzegawczy, albo zwykła intuicja, która raczej rzadko kiedy mnie zawodziła. Mimowolnie podniosłam wzrok, aby spojrzeć na wejście do kawiarni. W drzwiach stał młody mężczyzna. Czarne włosy miał delikatnie spięte z tyłu, a na bladej cerze jedyne co mi się rzuciło w oczy to oczy. Nie pamiętam, kiedy widziałam aż tak intensywny błękit albo nosi soczewki, albo jego rasa wręcz z niego wychodzi. Oparłam głowę o dłoń, nie odwracając wzroku od niego. Akurat kupował kawę, stojąc do mnie tyłem. Zaczęłam obstawiać, kim by mógł być. Z pewnością nie wilkołakiem, ma zbyt kościstą posturę, a oni raczej są bardziej barczyści. Blada cera kazała mi myśleć o wampirze, ale oni są bardziej wyraziści. Przyłożyłam filiżankę do ust, pogrążona swoimi myślami, gdy ta sama postać stanęła obok mnie.
- Coś nie tak? - Zapytał bez najmniejszych ogródek, a jego głos nawet nie zadrżał, zupełnie tak jakby mówił do kogoś znajomego, a nie do obcej dziewczyny, którą widzi pierwszy raz w życiu. Podniosłam wzrok, który nie wyrażał żadnych emocji. Jedną dłoń miał schowaną w kieszeni spodni, drugą natomiast trzymał styropianowy kubek z kawą.
- Nie, po prostu nie sądziłam, że ktoś się jeszcze bawi w samuraja - Wzruszyłam ramionami, zwracając uwagę na układ jego włosów.

Ashton?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics