3.06.2019

Od Natalie CD Michaela

Pomimo swoich licznych podróży, Nat zwykle nie zagłębiała się w teren z kilku powodów. Jeżeli było się samotnikiem, można było spisać siebie na straty. Jasne, nie zawsze to się sprawdzało, lecz dziewczyna za każdym razem nie ma chęci na dodatkową dawkę adrenaliny, przekonania się, co czeka za rogiem. W towarzystwie wszystko było inne, raz lepsze, raz gorsze. Dlatego w najbliższym czasie raczej nie będzie chciała zapoznać się bliżej z terenem, przynajmniej nie tak szybko. Chociaż... kto wie, co przyniesie jutro, prawda? Różne sytuacje się zdarzają.
Niestety, miłe chwile zwykle szybko się kończą. Robiło się zimniej niżeli cieplej, więc dwójka zmuszona była w końcu się zebrać z zajmowanej ławki. Miller jak zwykle zrobiła to z dużą niechęcią, wlała siedzieć, dalej rozmawiać, lecz nie wszystko można mieć jak na tacy, prawda?
Przeniosła spojrzenie na osobę, która zwróciła się bezpośrednio do nich, co nieco zdziwiło dziewczynę, tym samym uniosła pytająco brew ku górze. Niezbyt rozumiała toku rozumowania nieznajomego. Czy gdziekolwiek był napis "teren prywatny"? Czy cokolwiek takiego, wskazującego na "prywatną" posiadłość, przez co nikt nie miał tutaj prawa wstępu? Otóż nie. Dlatego nim mogła się spostrzec, kreatury zwinnie pokonały krótki dystans. Zbyt szybko to nastąpiło. To był powód dla którego blondynka dość szybko została zaatakowana przez kolejne postacie.
To wyrwało z niej głośny, zirytowany krzyk. Czując zbyt mocny ucisk wokół żeber, zaczęła się miotać. Co prawda miała mocne kości, była bardziej wytrzymała niż każdy, przeciętny człowiek, lecz, jak wiadomo, jest taki punkt, który po prostu jest nazbyt czuły, powodujący ból. Nie szamotała się ze względu na to, że mogłaby pogorszyć swój stan, zdołały użyć swojej siły, tym samym kilka z żeber dziewczyny zostały uszkodzone. W pierwszej chwili nie odczuwała większego bólu, był raczej przyćmiony tym, co się przed chwilą wydarzyło, adrenalina robiła swoje. Spoglądając na chłopaka, w końcu pokręciła głową, stwierdzając, że wszystko w porządku. Jednak dociskanie ręki do żeber po prawej stronie raczej nie wskazywało na fakt, że wszystko było w porządku.
Dopiero po dłuższej chwili, mimowolnie odsunęła dłoń od swoich żeber, chcąc zobaczyć czy cokolwiek będzie widoczne, podwinęła koszulkę od strony, z której odczuwała ból, lecz jak można było się domyślić - nic tam nie było.
- Przeżyję, to jeszcze nie jest pora na śmierć - oznajmiła, delikatnie się uśmiechając, następnie wsunęła koszulkę w spodnie. Kiedy chciała się odwrócić w stronę towarzysza, chcąc wykazać, że wszystko jest w porządku, z ogromnym trudem powstrzymała się od cisnącego się na usta przekleństwa pomieszanego z krzykiem. - Naprawdę jest dobrze - dodała, widząc widoczne niedowierzanie na twarzy drugiego, jakby jej nie wierzył w tej kwestii. W momencie jak już ruszyła w kierunku pojazdu Michaela, szła dość powoli przez pulsujący, nieprzyjemny ból, przez który nieco ciężej zaczynało jej się oddychać. Mogło być znacznie gorzej, to była drobnostka, przynajmniej tak sobie mówiła. Nim zdołała dotrzeć do motoru, przed oczami miała już czarny obraz ze względu na stracenie przytomności, a tym samym jej ciało upadło na ziemię.
*
Błądziła po mieście w towarzystwie swojego ojca, trafiając w końcu do jednego z mniej uczęszczanych parków. Jednak żadne z nich nie przejmowało się tym, co mogło tam czyhać. Oboje przybrali formy lykantropa, decydując się na mały wyścig między drzewami, chcąc dobiec do samego końca parku. I wszystko wydawało się być jednym z jej nielicznych marzeń, które w najbliższym czasie nie ujrzą światła dziennego. Była znacznie szybsza, jak i zwinniejsza od swojego ojca dzięki licznym treningom, a jej orientacja w terenie nie była tak tragiczna, jak kiedyś sądziła. Biegnąc przed siebie, praktycznie ani razu nie obejrzała się za siebie, lecz zrobiła to, gdy przestała słyszeć jakiekolwiek kroki czy szmery liści. Dziwna postać, nie posiadająca twarzy a samą paszczę z ostrymi zębami skoczyła na Natalie.
I właśnie wtedy się obudziła, odruchowo podrywając się do siadu, przez co uderzyła swoją głową w tą Michaela, który najwyraźniej sprawdzał jej stan, czy jeszcze żyje. Zasłaniając usta dłonią, przyglądała mu się, w końcu jednak przenosząc rękę na jego czoło.
- To nie było specjalnie - mruknęła z widocznym rozbawieniem, które miało ukryć jej zakłopotanie. Leniwie gładząc czoło chłopaka, w które uderzyła tuż po wybudzeniu z koszmaru.

Michael?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics