28.06.2019

Od Eliotta CD Viktora

    Z lekkim uśmiechem rozbawienia obserwowałem, jak chłopak szybko znika za drzwiami, a pielęgniarce, która prawie za nim pobiegła buchała para z uszu ze wściekłości. Gdy jej stan już się nieco polepszył, zwróciła się do Eliotta z niemal inaczej wyglądającą twarzą i innym, cieplejszym tonem głosu.
-  Kochany, nic ci nie zrobił tamten dzieciak? I tak już jesteś wystarczająco poobijany - spojrzała na blondyna z przejętą miną niczym zmartwiona babcia swojego ukochanego wnuczka.
- Nie, proszę się nie martwić - powstrzymał się od parsknięcia śmiechem, cała ta sytuacja nieźle go rozbawiła - To kolega. Będzie do mnie zaglądał, więc może go pani wpisać na listę odwiedzających.
Kobieta stała przez chwilę jak wryta pewnie uświadamiając sobie, że zrobiła to całe przedstawienie na darmo i niepotrzebnie zdarła sobie gardło. Po chwili jednak przybrała wcześniejszą postawę i poprosiła Eliotta o nazwisko kolegi, żeby mogła go wpisać na listę. Ten oczywiście znał tylko jego imię, ale to pielęgniarce wystarczyło. Zapytała jeszcze pacjenta o jego samopoczucie i ustaliła mu badania na jutro, po czym wyszła zostawiając go samego. Chłopak cicho westchnął stwierdzając, że całe to zajście było najciekawszym wydarzeniem od kiedy pojawił się w tym pokoju. Dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo brakowało mu jakiejś pozytywnej lub trochę mniej, osoby w otoczeniu, a jeżeli teraz Viktor będzie go odwiedzał, to rozrywkę ma już zapewnioną. Do momentu, aż nie poznał sprawcy wypadku miał w cichych planach sam go odnaleźć i pozwać do sądu, żeby spotkała go jakaś należyta kara. Aczkolwiek po zapoznaniu się z nim odpuścił stwierdzając, że pewnie i tak ma na głowie już sporo problemów z ingerencją policji. Nie żeby coś, ale czego się można spodziewać po buntownikach gadających przez telefon jadąc motorem prawie w środku nocy. Eliott w końcu zgasił lampkę stojącą na szafce obok i położył się sztywno na łóżku. Dopiero teraz prawdziwie zatęsknił za swoją brzydką kanapą, na której przynajmniej mógł ułożyć się w jakiejkolwiek pozycji chciał. Tutaj nie miał wielu możliwości mniej więcej dlatego, że każdy ruch sprawiał mu irytujący ból. Nie minęło jednak długo, a chłopak zasnął z otwartą buzią co groziło pobudzeniem wszystkich w szpitalu jego późniejszym, dosyć donośnym chrapaniem.
    Z rana zbudził go lekarz, który wstąpił do pokoju chcąc zabrać go na badania. Eliott ledwo przytomny z początku zupełnie nie sczaił o co chodzi, bo zawsze z rana budziła go przemiła, młoda pielęgniarka ze śniadaniem. Mężczyzna widząc jego zakłopotanie wyjaśnił, że na te badania musi być na czczo i krótko po przebudzeniu. Blondynowi nie sprawiało to żadnych problemów, gdyż do innej sali wieziony był na specjalnym wózku i nie musiał się ruszać samodzielnie. Pozwolił lekarzowi i pielęgniarce przesadzić się na niski wózek podczas czego nie obyło się bez wielu przekleństw z jego strony. Złamane żebra i poobijane kości dawały we znaki i po tych wszystkich lekach wcale nie czuł się tak lepiej, jak powinien. A to dziwne, bo przez jego przeklęty dar powinien chyba lepiej lizać rany. Niespodzianka, frajerze. Całą drogę do gabinetu doktora skarżył się pielęgniarce, która go wiozła na ból i śniadania, które mogłyby zawierać nieco więcej jajecznicy i boczku. Za sobą słyszał tylko ciche westchnienia rezygnacji, na co miał odpowiadać już kolejnymi skargami, ale w porę dotarli do gabinetu. Na miejscu lekarz wypytał go o wszystko co możliwe, sprawdził jego stan ogólny, zrobił prześwietlenie, przypisał leki. Musiał oczywiście wszystko spisywać Eliottowi na kartce, bo mimo, iż chłopak miał swoje lata to z pamięcią miał problemy możliwe większe, niż babcie ze sklerozą. Po całej wizycie został odwieziony do swojej sali, a po drodze powiadomiono go, że jeszcze dzisiaj rozpocznie rehabilitację i dostanie kule do poruszania się o własnych siłach. Był nieco zniesmaczony, że teraz będzie musiał radzić sobie sam i nikt nie odwali za niego całej roboty. Eliotta już wprowadzano do jego pokoju, gdy zauważył przy recepcji kłócącego się sprawcę wypadku. Najwidoczniej nadal miał problemy z przedostaniem się do jego sali, więc postanowił pomóc.
- Pani przepuści tego chłopaka, on do mnie - skinął głową na pielęgniarkę, która prowadziła jego wózek.
Kobieta na te słowa pokiwała głową i podeszła do niższego blondyna przy tym samym dając znać koleżance zza lady, że chłopak ma pozwolenie do przejścia. Viktor tylko zaśmiał się i posłał babie lekceważące spojrzenie dając jej do zrozumienia, że wygrał tą bitwę. Gdy wrócił z pielęgniarką i zauważył Eliotta na wózku, przechylił nieco głowę na bok i wszedł za nim do sali.
- Totalnym inwalidą nie zostałeś po tym wypadku, co nie? - zapytał ni to z przekąsem, ni z zaniepokojeniem.
- Kto wie, może już nigdy nie stanę na nogi o własnych siłach - udał zmartwienie wywołując u towarzysza zdziwione spojrzenie - Zluzuj, od dzisiaj zaczynam rehabilitację - dodał przewracając oczami, gdy pielęgniarka pomagała mu ułożyć się na łóżku.
Przemiła pani podpięła go jeszcze pod kroplówkę, odstawiła wózek w róg sali i wyszła zostawiając chłopaków samych.
- A więc? Co mi ciekawego na dzisiaj zorganizowałeś? - uśmiechnął się głupio podkładając ręce pod głowę, żeby ułożyć się wygodnie na poduszce.

Viktor? (najlepszego bubo!)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics