18.06.2019

Od Ashtona CD Taigi

Chłopak nie mógł spać tej nocy. Za każdym razem, gdy zamykał zmęczone czytaniem i nauką oczy, miał wrażenie, jakby słyszał stukot na korytarzu. Wtedy podnosił się na przedramieniu i wpatrywał w drzwi, oczekując zobaczenia jakiegoś cienia. Zerkał też na psy, które dalej spały, zupełnie nie przejęte faktem możliwego włamania. Ash miał pewność, że gdyby sytuacja była rzeczywista, chowańce nie drzemałyby dalej, tylko już stały przed progiem i warczały, gotowe bronić właściciela za wszelką cenę. Żadna z tych rzeczy się nie wydarzyła, ale i tak gdy tylko młodzian chciał zapaść w sen te dziwne kroki przebudzały go. Postanowił więc położyć się po prostu na łóżku i wsłuchać w odgłosy, bo może jakoś udałoby mu się odkryć ich źródło bez potrzeby wstawania i budzenia brata. Dopiero po długiej chwili słuchania stukotu, w jego opętanej zmęczeniem głowie pojawiła się jasna, przerażająca myśl nagłego zrozumienia sytuacji. To były kopyta. Kozie kopyta, był tego pewien, chociaż nie widział ich właściciela. To Rogaty Bóg, Mroczny Pan. Nie było innej możliwości. Przecież Ashton nie przywoływał żadnych demonów ostatnimi czasy. Chłopak skulił się bardziej na łóżku, pod kołdrą, starając się być jak najmniej widocznym. Słyszał przecież o nawiedzeniach czarowników i czarownic przez Pana, jednak zdarzało się to rzadko. Czy było to związane z tym, że chłopak nadal nie oddał się w zupełności demonicznemu księciu w zamian za moc? Tylko dlaczego taki potężny, antyczny byt zawracał sobie głowę byle dzieciakiem z Seattle?
Kroki ostatecznie zatrzymały się przed przesuwanymi drzwiami. Drżący już ze strachu Crowley uniósł róg kołdry, aby spojrzeć na ciemny zarys rogatej postaci, wyraźnie czekającej, aż młodzian wstanie i wpuści ją do środka. Ashton powoli, chociaż całe ciało mówiło mu, aby tego nie robił, usiadł na łóżku, przyciągając kołdrę do swej piersi. Chłopak długo wpatrywał się w postać. Za jego plecami rozbłysły piekielne płomienie, wyraźnie mające pospieszyć go. Młodziana jednak sparaliżował strach do tego stopnia, iż jedyne, co mógł zrobić, to ze łzami w niebieskich oczach wpatrywać się w Rogatego Boga, na to, jak wsuwa pazurzaste palce między szparę w drzwiach i przesuwa je powoli na bok...

— Jedną kawę, zwykłą, z mlekiem. Z cukrem trzcinowym — powiedział cicho czarownik do osoby stojącej za ladą, nawet nie siląc się na udawanie miłego człowieka. Jego głos, monotonny i wypełniony wyrzutem pasował do jego ogólnego wyglądu, jaki sobą prezentował. Nieco roztrzepane, leniwie zebrane w kok z tyłu głowy włosy, ozdobione szarawymi cieniami błękitne oczy, kurtka zarzucona na niezbyt elegancką bluzę. Nigdy nie pozwalał sobie wychodzić tak z domu, przecież co ludzie by powiedzieli? Teraz jednak, gdy od kilku tygodni męczą go koszmary, przestał zwracać zbytnio uwagę na swój wygląd. Odwiedzał też często tę nową kawiarnię, akurat po drodze do jego ulubionej cukierni. Zawsze czuł się tam dziwnie jak w domu. Jakby był tutaj pewien znany, rodzinny pierwiastek, który sprawiał, że z chęcią, gdyby był w innej sytuacji, przesiadywałby tutaj z książką całymi dniami. Do tego momentu nie udało się mu określić, co jest źródłem atmosfery, ale gdy podczas rozglądania się po wnętrzu w oczekiwaniu na kawę poczuł na sobie wzrok nieznanej mu dziewczyny, coś powiedziało mu w środku, że być może to ona, jej znajoma aura odpowiadała za te wszystkie doznania. Po otrzymaniu zamówienia, cicho jak cień podszedł do ciemnowłosej dziewczyny, mierząc ją spojrzeniem. Musiał przyznać, była przyjemna dla oka, zwłaszcza męskiego. Przez głowę przebiegła mu myśl, że jak może kiedyś zboczy z tęczowej ścieżki miłości, postanowi spróbować zabiec o jej względy. Co on mówi.. Nie spróbować. Po prostu ją zdobyć. To słowo lubił o wiele bardziej.
— Coś nie tak? — spytał jej, przechylając delikatnie głowę na bok. Jego kącik ust poruszył się nieznacznie, delikatnie, prawie niezauważalnie dla oka, gdy dostrzegł specyficzną surowość w jej oczach. Dogadają się, pomyślał, śmiejąc się w duchu.
— Nie, po prostu nie sądziłam, że ktoś jeszcze bawi się w samuraja — wzruszyła ramionami. Zapewne odnosiła się do fryzury Ashtona. Nie sądził, że zwróci ona czyjąkolwiek uwagę, więc ten komentarz był miłym zaskoczeniem.
— To prawda, mało ludzi tak się teraz czesze — przyznał czarownik, po czym oparł się nonszalancko o pobliską ścianę i zbliżył kubek do ust, aby sprawdzić, czy może napić się już swego naparu. Jak się okazało, ten nadal był zbyt gorący jak na jego gusta — Co znaczy, że nie będę jednym z wielu. Ja za to nie sądziłem, że ten przybytek nie stać na kamery monitoringu, że musieli zatrudnić ciebie, abyś obserwowała wszystkich, którzy tu wchodzą.

Taiga? 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics