1.10.2019

Od Any CD. Michaela

- Aha - odparłam, opierając się biodrem o blat obok bruneta, zakładając ręce na piersi. - Poczekaj, muszę się upewnić, że dobrze zrozumiałam - przywołałam na twarz podejrzanie promienny uśmiech i wbiłam wzrok w Mike'a. Chyba podświadomie wyczuł, że coś jest nie halo, bo odruchowo zgarbił nieco ramiona, rzucając mi ukradkowe spojrzenie kątem oka. - Zaczynając od sytuacji mniej istotnej, bo w sumie częściowo rozumem twoje postępowanie: rzuciliście się na siebie z moim bratem. Co prawie doprowadziło do śmierci Liama, a mnie zostawiło z paskudną raną na potylicy i podejrzeniem wstrząśnienia mózgu. Późniejsze wydarzenia, rozumiem, nie miały miejsca z twojej winy, niemniej jednak pośrednio właśnie przez ciebie zostałam zmuszona do radykalnej zmiany fryzury - co prawda włosów było mi najmniej szkoda w całej tej sytuacji, w końcu odrosną, ale jednak to włosy. Dla kobiety (a przynajmniej dla mnie) rzecz święta.
- Przepraszałem - mruknął brunet, jeszcze bardziej kuląc ramiona. Skrucha jednak na tę chwilę niewiele mu mogła pomóc.
- A ja przeprosiny przyjęłam - zauważyłam słodkim głosem. Podejrzanie zbyt słodkim. - Ale słowem nie wspomniałam, że wybaczyłam - uroczy uśmiech, w miarę wypowiadania przeze mnie tych słów, zmieniał się w złowieszczy. Co Mike zauważył i, może nieco wbrew samemu sobie, przełknął ciężko ślinę. Odepchnął się od blatu i stanął prosto, tak że dzielił nas jedynie jeden krok. - Bo chwilowo jestem nieźle wkurwiona. Dodatkowo zmęczona, bo nie mogłam zmrużyć oka przez to, że zniknąłeś. Na. Cholerne. Dwa. Tygodnie - każde słowo podkreśliłam dźgnięciem przyjaciela centralnie w mostek. - I nawet nie wpadłeś na pomysł, żeby dać mi jakikolwiek znak, że żyjesz.
- Ana... - próbował coś powiedzieć, ale mu niepozwoliłam.
- A teraz pytasz mnie, czy ci pomogę. Co więcej, sądząc po twojej minie z początku naszej rozmowy, jesteś całkowicie pewny, że się zgodzę - prychnęłam, rzucając mu spojrzenie spode łba. - Dlatego oczywistym jest, że moja odpowiedź będzie brzmiała... - zawiesiłam głos, by zaraz dokończyć - jasne, że ci pomogę - uśmiechnęłam się, teraz już tak naprawdę, nieco zmęczonym uśmiechem. Bo mi na tobie zależy, dodałam, ale darowałam sobie mówienie tego na głos. Nie jestem ckliwą idiotką. - Ale już nie dzisiaj, bo jedyne, o czym teraz marzę, to pójść spać - na potwierdzenie moich słów, ziewnęłam rozdzierająco. - Naprawdę kiepsko spałam od tej akcji w domu czarnoksiężnika.
Brunet skinął powoli głową, a na jego przystojną twarz powrócił uśmiech. Już chciał się odwrócić, prawdopodobnie by wyjść, ale zaproponowałam, zanim zdążył zrobić choć krok w stronę drzwi.
- Możesz zostać, jeśli chcesz - gdy powrócił do mnie lekko zdziwionym spojrzeniem, wzruszyłam ramionami. - Będziemy mogli zacząć przygotowywania od rana. A teraz - uciekłam wzrokiem do prezentu, który dla mnie przyniósł - ktoś mi musi pomóc z tym szampanem.
- Myślałem, że jesteś zmęczona - zapytał z figlarnym błyskiem w oku.
- Alkohol podobno dobrze działa na sen - uśmiechnęłam się jednym tylko kącikiem ust, sięgając do szafki po kieliszki.

Mike? ;p

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics