- Naprawdę nie chcę... - znowu próbował, ale zanim dokończył, machnąłem ręką, odbierając mu oddech na tyle, by nie pozwolić na wypowiedzenie czegokolwiek.
- Daj spokój - widząc jego błagalne spojrzenie, westchnąłem w końcu. - Dobra, skoro tak bardzo ci zależy na spacerze, to możemy pójść tam razem, co ty na to? - zaproponowałem. - Nie mam może aż takiej ręki do zwierząt jak moja siostra, ale jakoś sobie z nimi radzę. A w schronisku na pewno przyda się dodatkowa osoba do spacerów.
Widziałem w oczach Kangsoo wahanie. Ale w końcu uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Dobrze. Jak chcesz.
Ruszyliśmy więc razem chodnikiem, w towarzystwie nieufnego nadal wobec mnie Geuma, który co i rusz rzucał mi ukradkowe spojrzenia kątem papuziego oka. Pomny przygód z Tokką z początków naszej znajomości, trzymałem się w bezpiecznej odległości od Azjaty, by nie denerwować niepotrzebnie ptaka. Żeby nie postanowił się nagle na mnie rzucić. Zdecydowanie nie miałem ochoty na bliższe zapoznawanie z nim.
Po niezbyt długim spacerze, przebyłego pod presją możliwości śmierci z rąk (czy raczej dzioba) nieufnej papugi, dotaliśmy w końcu pod ogrodzenie schroniska. Wstyd przyznać, zważywszy na moją miłość do zwierząt, ale nigdy wcześniej tu nie byłem. Gdy zobaczyłem te wszystkie kojce i psy, które wręcz wariowały ze szczęścia na sam widok zbliżających się ludzi, postanowiłem, że od dzisiaj to się zmieni.
Czas dodać do codziennego grafiku wizytę w schronisku...
- Kangsoo? - zagadnąłem, gdy zbliżaliśmy się do wejścia do budynku przeznaczonego dla pracowników. - Trudno jest zostać tu wolontariuszem? - wyszczerzyłem zęby w promiennym uśmiechu.
Kangsoo?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz