25.10.2019

Od Hime cd. Nathaniela

- Że też dzisiaj zachciało ci się wieczornych spacerów, Kazu… - rzekłam, omijając z gracją ledwo widoczny korzeń wystający z ziemi.
- I tak nie mieliśmy nic do roboty w domu. Poza tym dawno nas tu nie było – odpowiedział. Robiło się coraz ciemniej i coraz trudniej było mi obserwować ciało owczarka. Czarna sierść łatwo znika.
No i w zasadzie samiec miał rację. Nudziliśmy się w domu, więc gdy tylko Mia zasnęła i zamknęłam ją w klatce, Kazu zaproponował wyjście do lasku na naszą małą łąkę. Zgodziłam się, bo czemu nie. Szkoda tylko, że nie wzięłam latarki. Jedna na szczęście znajdowała się w moim telefonie, który o dziwo ze sobą wzięłam. A zastanawiałam się nad tym, żeby go zostawić. Dobrze, że tego nie zrobiłam.
Kazu prowadził mnie na niewielką łączkę, na której znajdował się duży kamień. Po drodze jednak odchodził na niewielkie odległości, żeby znowu do mnie wrócić.
- Czego szukasz? - zagadałam do niego.
- Patyka. Przecież nie będę tam bezczynnie siedział - odpowiedział od razu. Uśmiechnęłam się, skupiając na ziemi pode mną. Wszędzie jakieś gałęzie, kopce i korzenie, na które musiałam uważać, żeby się nie potknąć i coś sobie zrobić. Wtem dostrzegłam jednak, jak Kazu staje i nasłuchuje.
- Tam ktoś jest – szepnął po chwili. Podniosłam swój wzrok, kierując go tam, gdzie owczarek. Przy linii drzew unosiła się delikatna mgła i można było dostrzec za nią jakiś ruch. Zrobiłam ostrożny krok bliżej. Może nie powinnam tego robić, bo nie wiadomo, co się tam czai, ale ciekawość wygrywała. Kazu czuwał zaraz obok, pewnie gotów zaatakować. Wtem poczułam na sobie czyjś wzrok. I wówcza dostrzegłam postać za mgłą. Mężczyzna. I to dziwnie znajomy. Zaczęłam się do niego zbliżać, chcąc mu się przyjrzeć.
- Co tutaj robisz? - usłyszałam ten sam głos, który zaczepił mnie kilka godzin temu w kawiarni. Strażak od przesłuchań. Oparłam się o jedno z drzew przed łączką, żeby przyjrzeć się mężczyźnie. - W okolicy nie jest bezpiecznie – dodał zaraz.
- Nie wiem, jeszcze nic nigdy mnie nie zaatakowało – odpowiedziałam, dostrzegając na jego twarzy delikatny uśmiech. Chyba przyglądał się Kazu.
- Kto to jest? - zapytał owczarek. Ciekawe, czy już warczy. Zwróciłam się do pupila, kładąc mu dłoń na głowie.
- Strażak, o którym ci mówiłam – odpowiedziałam. Usłyszałam z jego strony tylko „Mhm” i usiadł przede mną, jakby chciał mnie osłonić. Poklepałam go po łbie i ponownie zwróciłam się do ciemnowłosego.
- Poza tym spaceruję z psem, lubimy to miejsce – dodałam. Strażak jakby skinął głową. - A pan co tu robi? - teraz moja kolej na pytania. Najpierw jednak ruszyłam się z miejsca, aby wyjść na małą łąkę i usiąść na kamieniu. Minęłam mężczyznę wraz z Kazu u boku, wyraźnie oddzielającego mnie od niego.
- Też… wybrałem się na spacer – odpowiedział po chwili milczenia. Sama nic nie dodałam, zajmując miejsce na zimnym przedmiocie i podniosłam głowę, żeby przyjrzeć się niebu. Miało kolor fioletu i granatu, a księżyc w kształcie rogalika coraz to mocniej nabierał swojego srebrzystego blasku.
- Masz ten patyk? - zwróciłam się do psa.
- Nie, póki ten gość tu jest – I obrócił głowę w drugą stronę.
- Nie przejmuj się, nic mi nie zrobi. Idź, szukaj – rzekłam, tarmosząc go po głowie. Niechętnie, ale sobie odpuścił i poszedł szukać odpowiedniego kija do aportowania.
- Jego też rozumiesz? - zaraz obok mnie pojawił się ów strażak. Tylko trochę przestraszyłam się jego obecnością przy mnie, bo nie słyszałam szeleszczącej trawy, ale po chwili już się uspokoiłam.
- Tak – odpowiedziałam na jego pytanie. Wpatrywałam się w sylwetkę owczarka niedaleko. Coraz słabiej udawało mi się go odróżnić. Będę musiała niedługo chyba włączyć latarkę.
- Kazu, co powiesz na lasagnę na obiad? - rzuciłam do niego, na tyle głośno, żeby i po drugiej stronie łączki mnie usłyszał. Po chwili podbiegł do mnie z patykiem w pysku, wyczekując, aż go wezmę i mu rzucę. Odebrałam od niego ów przedmiot.
- Mi pasuje – udzielił odpowiedzi, a następnie pobiegł za kijem, który rzuciłam. Między mną a strażakiem nastała cisza. Na szczęście luźna, a nie pełna spięcia. Może to i dobrze, że milczeliśmy, przynajmniej mogłam skupić się na Kazu, odbierając od niego patyk, żeby potem mu go rzucić. Chyba brakowało owczarkowi sporo ruchu. W pewnym momencie jednak spojrzałam się na mężczyznę i dostrzegłam, jak przyglądał się buszującemu w trawie pupilowi.
- Nie zastanawia cię moje porozumiewanie się ze zwierzętami? - spytałam, tylko trochę ciekawa, jak na to zareagował.

Nathaniel? Jakie skradać, wypraszam sobie.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics