2.10.2019

Od Liama CD. Kangsoo

- Jak dla mnie spoko - uśmiechnąłem się do Azjaty, składając nasze talerze jeden na drugi. Wstałem, by odnieść je do kuchni, a Kangsoo podążył za mną z kubkami. Gdy mijałem Mię, stojącą za ladą, nachyliłem się, by złożyć na jej policzku szybki pocałunek.
- Dzięki - uśmiechnąłem się do niej. Odpowiedziała tym samym, patrząc na mnie cielęcym wzrokiem.
- Nie ma za co - odpowiedziała cicho.
Urocza jak zawsze.
- Zabieramy Archera - rzuciłem jeszcze, gdy kierowaliśmy się do wyjścia. - Polecenie Any.
- Oczywiście - dziewczyna uśmiechnęła się, nachylając się nad ladą i opierając na niej przedramiona. - Miłego popołudnia - dodała, uśmiechając się do nas uroczo.
- I wzajemnie - rzuciłem przez ramię, łapiąc za specjalny uchwyt przy szelkach wilczaka. Wyszliśmy z Kangsoo przed kawiarnię, odprowadzani kilkoma zaciekawionymi spojrzeniami pozostałych klientów. Ja zawsze wzbudzałem zainteresowanie, zwykle z uwagi na nieprzeciętny wzrost, Koreańczyk natomiast... cóż. Odniosłem wrażenie, że nie tylko moją uwagę przykuł ten jego pierścień.
Dziwne.
- Wezmę z samochodu smycz i kilka smakołyków dla niego - poinformowałem kolegę, ruszając we wspomnianym kierunku. - Może da się przekupić za jedzenie - mrugnąłem do mężczyzny porozumiewawczo.
Wyciągnąłem z trucka potrzebne rzeczy, przypiąłem jedną smycz do szelek wilczaka, a drugą do obroży. Ana może i panowała nad nim jedynie zahaczając palcem o uchwyt przy szelkach albo łapiąc gęstą sierść na jego szyi, ale ja potrzebowałem do prowadzenia go nieco większej siły perswazji. Archer może i mnie lubił, ale zdecydowanie nie słuchał, dlatego gdy postanawiał coś odwalić na spacerze ze mną, nawet nadludzka siła na niewiele się zdawała. Stąd dodatkowe zabezpieczenie w postaci drugiej smyczy.
Udaliśmy się do pobliskiego parku, chwilę pospacerowaliśmy, Kangsoo smakołykami próbował przekupić wilczaka, co udało mu się do tego stopnia, że pies dał mu się pogłaskać. Chociaż obydwoje widzieliśmy ostrożność w jego oczach, gdy Azjata nadto się do niego zbliżał. Ale i tak szło mu lepiej, niż Lunie.
Trwarda sztuka z tej mojej suczki.
Po godzinie nadszedł czas, by wrócić do domu. To znaczy - żeby odwieźć Kangsoo do domu, na mnie czekała jeszcze zmiana w sklepie. Wpuściłem Archera na tylne siedzenie Marcedesa, zastanawiając się, co będzie lepszą opcją - zabrać go do sklepu, czy zawieźć wcześniej do mojego mieszkania. Po chwili doszedłem do wniosku, że lepiej nie ryzykować zdemolowania mieszkania przez dwa wariujące psy, a szef raczej nie będzie miał nic przeciwko obecności psa w sklepie.
- Dziękuję za podwiezienie - zwrócił się do mnie Kangsoo, gdy zaparkowałem pod jego blokiem.
- Nie ma sprawy i zawsze do usłóg - odpowiedziałem z uśmiechem. - Do zobaczenia! - dorzuciłem, gdy za Azjatą zamykały się drzwi.
Byłem już prawie pod sklepem, kiedy Archer przeskoczył między siedzeniami, lądując na fotelu pasażera. Zaraz zanurkował głową ku podłodze, jakby wywąchał tam coś ciekawego.
Kilka sekund później, usłyszawszy chrupanie, zrozumiałem, o co chodziło.
Ciastka dla papugi Kangsoo.
- Archer, zostaw! - spojrzałem na psa spanikowany, sięgając jedną ręką do jego obroży, drugą nadal trzymałem kierownicę. Prawie wjechałem w stający przede mną na światłach samochód. Cholerny, żarłoczny wilk.
W końcu, ze zrezygnowanym warknięciem, wypuścił swoją zdobycz, jednak zdążył już wciągnąć połowę zawartości paczki.
Westchnąłem ciężko, zostawiając ciastka tam, gdzie zostawił je Kangsoo. Wygląda na to, że będę musiał odkupić dla niego te ciastka. I podwieźć do domu.
Spojrzałem na nazwę firmy na opakowaniu. Kojarzyłem ją, ale nie byłem pewny, czy mamy ją w naszym sklepie. Zastukałem palcami o kierownicę. Dobra. Tak czy tak muszę pojechać do sklepu. Rzuciłem okiem na zegarek. Zostało 15 minut do mojej zmiany.
Uznałem, że po pracy zajmę się tymi ciastkami. I jutro z samego rana zawiozę je Kangsoo.

Kangsoo?
Porażka jakaś, wiem, przepraszam, ale wena nie współpracuje xd

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics