Mężczyzna lekko się uśmiechnął na widok ciemnego stroju kobiety, który wyjęła z kartonu. Z drugiej strony słyszał w jej głosie, że raczej nie chciała wyciągać tego na światło dzienne, jednakże lepiej to przecierpieć, niż później bawić się w żywą pochodnię.
— Dobra myśl. — stwierdził ciemnowłosy — W sumie nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze posiada strój z tego materiału. — dodał chwilę przyglądając się kurtce.
— Nie mogłam tego od tak wyrzucić. — spojrzała ponownie na przyjaciela.
— I bardzo dobrze. — przyznał spokojnie — Teraz chodź na górę, trzeba się przygotować. — dodał i jako pierwszy skierował się na schody.
Gdy oby dwoje byli odziani w pancerze oraz ciuchy ognioodporne, które posiadał także Michael, chwycili za magazynki oraz ostrza, które przytwierdzili do swoich pasów, a następnie sięgnęli za broń, którą przełożyli przez ramie. Mężczyzna upewnił się co do posiadanego sprzętu i gdy stwierdzili gotowość, opuścili posiadłość kobiety, udając się do pojazdu bruneta.
— Zmieniłeś auto? — spytała szatynka zerkając na jasnego jeepa.
— Moje ktoś mi zniszczył, więc dostałem zastępcze. — wyjaśnił spokojnie i zasiadł na miejscu kierowcy — Po za tym, łatwiej dojedziemy do bezpiecznego punktu. — dodał odkładając broń przy nogach pasażerki.
Gdy silnik wydał z siebie charakterystyczny warkot odpalenia, a koła zaczęły toczyć się w kierunku ścieżki, nie było już możliwości odwrotu czy rezygnacji, z czym ciemnowłosy szybko się pogodził. Mimo wszystko miał chwilę zwątpienia, czy aby na pewno da radę, czy Corson faktycznie mu pomoże.. Te i inne pytania krążyły po jego głowie dość krótko, gdyż zaraz szatynka przerwała panującą ciszę.
— Ogólnie.. co z Demonem? — spytała dość niepewnie — Ostatnio nie wyglądał na przyjaznego względem mnie. — wyjaśniła — Co jeśli znów przejmie kontrolę? — zerknęła na ciemnowłosego.
— Nie zaatakuje Cię. — odpowiedział krótko i delikatnie się uśmiechnął — Po za tym, od tamtego czasu mam jakby większą kontrolę nad rogatym. — wyjaśnił, czując zaraz delikatne pieczenie w miejscu symbolu paktu.
— Dobra, ale jeśli jednak coś pójdzie nie tak, co mam zrobić? — ponownie spojrzała na przyjaciela.
— Podpal go, uciekaj i nie kryj się w ciemności. — odpowiedział czując wewnętrzny ból, gdyż sam dobrze pamięta, jak boli podpalenie — Jeśli zniknie Ci z oczu, rozświetlaj jasne zakamarki. Nagłe światło zmusi go do pojawienia się. — kontynuował — A przede wszystkim, nie bawić się w bohatera, chyba, że jest się czarnoksiężnikiem. — dodał spokojnie i spojrzał krótko na szatynkę.
— Rozumiem. — przytaknęła w zamyśle.
— I Ty przeciwko mnie.. — usłyszał w głowie głos Corsona, co nie było tekstem dosłownym, na co brunet delikatnie się uśmiechnął.
Po parunastu minutach dojechali do bezpiecznego punktu, gdzie mogli pozostawić wóz i zabrać swoje zabawki, w które zaraz się wyposażyli. Mężczyzna rozejrzał się po zalesionym terenie i nasłuchał otoczenia, które było nienaturalnie ciche.
— Stąd przejdziemy do budynku. — rzekł brunet i spojrzał na szatynkę — Nasłuchuj nienaturalnych odgłosów. Łatwo je rozpoznasz. — kontynuował wyjaśniając i spojrzał na ścieżkę, którą się kierowali. — Budynek jest parterowy, z jasnego budulca, porośnięty mchem oraz pnączami. Z daleka będzie widoczny. — dodał odbezpieczając swoją broń.
Ana?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz