Rudowłosa odczuła sporą ulgę, kiedy to nieznajoma kobieta nie
zareagowała negatywnie na jej wybryk. Odwzajemniła gest, jakim był
delikatny i szczery uśmiech. Rumieńce zawstydzenia znikały powoli z jej zaczerwienionych
policzków, kiedy to dziewczyna krótko skinęła głową na pożegnanie.
Mocniej zacisnęła wątłe dłonie na rączce koszyka, obracając się powoli.
Nie miała w planach demolować reszty produktów z półek sklepowych, toteż
trzymała się środka alejki. Przed kasami rzuciła spojrzenie na skład
własnych zakupów. Paczka gum do żucia, mrożone warzywa na patelnię,
butelka wody i podpaski. Miała wszystko, czego potrzebowała.
-
Stoi pani w tej kolejce? - szturchnęła ją starsza kobieta, jednocześnie
mierząc dziewczynę przenikliwym wzrokiem. Irene wybudziła się z
chwilowego transu i bez odpowiedzi stanęła w dość długiej linii ludzi.
Zza pleców dobiegł ją odgłos damskiego warknięcia, przez co lekko się
skuliła. Wystawiła swoje produkty na taśmę sklepową i wraz z nimi
przesuwała się do przodu. Uprzejmie przywitała się z młodą kasjerką,
która leniwie sięgnęła po pierwszy przedmiot.
- Kartą czy gotówką? - mruknęła znużona, spoglądając na pozostałe osoby w kolejce.
-
Gotówka -odparła rudowłosa i niemalże od razu podała odliczoną sumę.
Sprawnym ruchem zgarnęła swoje produkty i wrzuciła je do wnętrza
plecaka. Rzuciła spojrzenie na rachunek, upewniając się, czy wszystko
zostało poprawnie naliczone. Zaraz po tym, opuściła market, a swe kroki
skierowała w stronę przystanku autobusowego. Wystarczyła chwila, by
mogła ujrzeć go, przecinającego pobliskie skrzyżowanie. Ruszyła biegiem w jego stronę i
wsiadła jako ostatnia, nim dźwięk pikania oświadczył o ich zamknięciu. Rozejrzała się i przejechała spojrzeniem po pustych miejscach. Jej wzrok
utknął na siedzeniu, które zajmowała poznana przez nią wcześniej pani. Irene uznała, iż warto byłoby zamienić z nią kilka słów. Nieznajoma
sprawiała wrażenie miłej, a wynosząca najpewniej dziesięć lat różnica
wieku, nie miała dla niej najmniejszego znaczenia. Rudowłosej o wiele łatwiej szło dogadywać
się z bardziej dojrzałymi od siebie osobami. Zawsze mogła się od nich wiele
nauczyć, stanowiły dla niej wzór do naśladowania. Powoli zbliżyła się do upatrzonego miejsca i przysiadła na nim.
Teraz dopiero miała okazję przyjrzeć się kobiecie. Już przy regale
sklepowym dostrzegła ich podobieństwo we wzroście. Z pewnością uwagę
Irene zwróciły ciemnobrązowe włosy i oczy o tej samej barwie. Kobieta
musiała odczuć na sobie cudzy wzrok, gdyś obróciła głowę w stronę
rudowłosej. Dziewczyna zamarła na moment zawstydzona, ale delikatny
uśmiech ze strony brunetki ją uspokoił.
- Przepraszam, zapatrzyłam się - wykrztusiła z siebie, starając się ukryć kolejne tego dnia zmieszanie.
- Nic się nie dzieje - odparła spokojnie - Często podróżujesz tą linią autobusową? - zagadnęła uprzejmie.
- Nie bardzo. Preferuję bardziej przemieszczanie się rowerem, ale akurat dzisiaj nie miałam ochoty na dłuższą wyprawę - wytłumaczyła, wpatrując się w niewielką grupkę młodych osób, wchodzących do wnętrza pojazdu. Z dala mogła wyczuć od nich smród papierosów i alkoholu. Mimowolnie przekręciła oczami, wiedząc, jak bezmyślnie tracą życie i niszczą sobie zdrowie. - A ty? - spytała.
- Zazwyczaj tak, korzystam ze środków komunikacji miejskiej, bądź zamawiam taksówkę. Jak widać, zdecydowałam się dzisiaj na gorszą opcję - oświadczyła. Rudowłosa zaśmiała się cicho.
- To może głupie, ale chyba lepiej będzie, jeśli się sobie przedstawimy - wyrzuciła niespodziewanie nastolatka. Zdała sobie sprawę, że ani razu nie użyła zwrotu "pani" wobec kobiety, co mogłoby zostać odebrane jako brak szacunku do starszych. Mimo to Irene w rozmowie z nią, nie odczuwała tej sporej różnicy wieku. - Nazywam się Irene Catherine Harvey - powiedziała cicho, aby zbyt dużo osób w autobusie tego nie usłyszało. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, iż podała drugie imię.
- Gwynneth Hope Shelby - brunetka wyciągnęła w jej stronę rękę, toteż rudowłosa uścisnęła ją krótko. Nie wypytywała o szczegóły, po prostu zaingerowała w swobodną pogawędkę.
- Wspominałaś wcześniej, że masz psy - mruknęła. Zawsze planowała przygarnąć któregoś kundla ze schroniska, ale obecna sytuacja nie pozwalała jej na to. Cudem było, iż miała kota.
- Tak, dwa pudle duże. - odparła - Jestem uczulona na sierść, więc tylko taką rasę mogłam przygarnąć.
- Opowiedziałabyś o nich coś więcej? - zapytała. Spostrzegła, iż za około piętnaście minut, będzie jej przystanek. Poza tym nie wiedziała, gdzie wysiada jej towarzyszka. Przyjemna rozmowa pochłonęła ją aż nazbyt bardzo.
Gwynneth?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz