2.10.2019

Od Keitha CD Silasa

Jakby nie miał własnych problemów na głowie, praca jak zwykle postanowiła dać o sobie znać. Przeliczył się, myśląc, że chociaż tego dnia odpocznie sobie od tych wszystkich nadnaturalnych spraw, że będzie mógł się zrelaksować przed komputerem, grając w jakieś gry czy oglądając głupie filmiki z kotami i innymi psami. Ale nie.
Z tego powodu, nim się ruszył, westchnął cicho, po czym odstawił koszyk na podłogę, zapewne w przypływie świeżości umysłu. Od razu potem ruszył przed siebie, przez co zakupy w jego kieszeni wypadły na podłogę. Keith zignorował je, skupiając się bardziej na walczących. Miał niemały dylemat. Podświadomie wiedział, że oboje nie są w pełni ludźmi. Tak podpowiadał mu instynkt, zwany dalej szóstym zmysłem. Nie był jednak pewien, który z nich zaczął. A taka wiedza by się przydała, jeśli ma zamiar zaraz zacząć szastać zaklęciami na lewo i prawo. No właśnie. Zaklęcia..
Montroce cofnął się delikatnie, wracając między półki. Obejrzał się przez ramię. Ludzie.
Część z nich wyszła już pospiesznie ze sklepu, kiedy tylko usłyszeli odgłos walki. Część z nich, w tym pracownik sklepu, schowali się za ladą czy zamrażarkami. Ciemnowłosy zacisnął dłonie w pięści, po czym, po krótkim namyśle, skierował się w stronę ludzi.
— Na co wy jeszcze czekacie? Uciekajcie — Młodzieniec wskazał w stronę drzwi. Gdy nie zauważył żadnej reakcji, chwycił starszego mężczyznę najbliżej siebie za ramię i podciągnął go do góry — Już! Tu nie jest bezpiecznie dla żadnego z was!
Odwrócił się w stronę walczących dopiero w chwili, gdy większość chowających się osób zaczęła wstawać i biec ku wyjściu. Wydobył spod bluzy sztylet, jaki nosił na łańcuszku na swej szyi. Pospiesznie ściągnął z ostrza rzemyki, chroniące Keitha przed ostrymi krawędziami, po czym obrócił go w dłoni tak, aby móc jak najszybciej zadać odgórny cios, jeśli nadejdzie taka potrzeba. W międzyczasie rozgniótł w kieszeni niewielką, zieloną kulkę. Dym w podobnym odcieniu uniósł się ku górze, aby później zniknąć z cichym sykiem. Nie mając zbyt wielkich możliwości, łowca rzucił się w stronę istoty, która przygniatała tajemniczego nieznajomego. Dopiero gdy już doskakiwał w jej stronę, zorientował się, iż wybił się zbyt wcześnie. Mimo to wyprostował swe ciało, chcąc trafić przeciwnika gdziekolwiek był w stanie. Ten, wzięty z zaskoczenia, nie zdążył uniknąć ataku, przez co sztylet rozciął jego skórę. Nieprzyjemny zapach skwierczącej skóry dotarł do nosa leżącego teraz Keitha. Po połączeniu faktów z własną wiedzą, wykluczył sporą część nadnaturalnych stworzeń, jednak nadal nie był w stanie określić, czym przeciwnik był. Stworzenie syknęło cicho z bólu, po czym spojrzało wzrokiem godnym drapieżnika na kamaelitę i jego położenie. Złośliwy uśmiech rozświetlił jego twarz, gdy zamachnął się, aby kopnąć leżącego. Montroce był gotowy na ten atak, więc od razu przewrócił się na bok, pozwalając sobie na kolejny zamach, tym razem wycelowany w ścięgno na nodze atakującego. Przeszkodził mu w tym atak nieznajomego, jaki przyciągnął nogi do siebie i, leżąc nadal na mrożonkach, kopnął ich wspólnego wroga (na to bynajmniej zdaniem Keitha wychodziło) w bok. Ciemnowłosy podniósł się z podłogi i wtedy dostrzegł dwa kły, jakie mężczyzna szczerzył w pierwotnym odruchu, mającym przerazić przeciwników. Wampir. To znacząco podniosło szanse łowcy, który to nie raz już walczył z tego typu stworzeniami. Uśmiechnął się delikatnie. Takie krótkie rozproszenie wystarczyło, aby istota uderzyła go całą swą nieśmiertelną siłą w pierś, posyłając młodzieńca prosto na stoisko z warzywami. Brunet jęknął cicho, zmuszając swe ciało do znacznego wysiłku, aby być w stanie w ogóle wstać ze zmiażdżonych jarzyn.
Vinculum!
Keith obejrzał się na źródło głosu, którym okazała się drobna kobietka, stojąca w lekkim rozkroku przy drzwiach do sklepu. W jej dłoni znajdowała się długa, drewniana różdżka, z której wydobyła się zielonkawa energia. Młodzieniec szybko odskoczył na bok, lądując jednak na niestabilnej półce, która runęła z okropnym hukiem. No cóż. Będzie musiał stąd wyjść później jak najszybciej, aby nie zostać pociągniętym do zapłacenia za to..
Z ziemi wyrosły jasne pnącza, które oplotły nogi wampira. Czarodziejka zerknęła szybko na przyjaciela. Gdy ten skinął głową, tuż przed tym, jak schylił się po leżące na podłodze szczypce do grilla, kobieta wycelowała różdżkę w podnoszącego się z lodówki osobnika.
Ignis.. Ignis Vincula! — Tym razem płomienie w postaci długiego łańcucha opuściły różdżkę. Nieznajomy, wiedząc, co się wydarzy, przetoczył się przed urządzenie na drugą stronę, wprost na porozrzucany chleb. Ogień jednak zdawał się być magicznie przywiązany do jego osoby, więc szybko oplótł jego ciało, zmuszając dyszącego, nieco gdzieniegdzie rannego mężczyznę, do zatrzymania się. Na jego szczęście, nie był w stanie zobaczyć, jak Keith wbija drewnianą rączkę szczypiec w pierś wampira. Wrzask nadnaturalnego rozszedł się po wnętrzu, aby po chwili ucichnąć, gdy spadł jako nadal popiół na kafelki. Kobieta dopiero wtedy opuściła różdżkę, po czym podbiegła do łowcy, obejmując go za szyję. Ten odruchowo zrobił to samo.
— Już dobrze, Andrea.. Już dobrze.. — szepnął, wtulając twarz w jej włosy. Serce Montroce'a miotało się w mu w piersi, dlatego dopiero po chwili był w stanie puścić kobietę. Prawie od razu jednak się zachwiał, przez co szybko złapał czarodziejkę za rękę. Jego wzrok powędrował natomiast w stronę przyczyny całego zamieszania.

Silas?
----
Opis walki pisany przy pomocy kostki d20 - przebieg losowy.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics