27.10.2019

Od Irene CD Gwynneth

  Drgnęła lekko na treść zaproponowanej gościny. Nie czuła się komfortowo z takową propozycją, a jednocześnie było to dla niej najwygodniejsze rozwiązanie. Przycisnęła plecak do klatki piersiowej, starając się sprawnie przeanalizować zaistniałą sytuację. W końcu niezdarnie skinęła głową, aczkolwiek gest ten uznała za mało zrozumiały, więc poprawiła się drogą słowną. 
  - Tak. Jeśli nie sprawia ci to problemu, z chęcią skorzystam z tymczasowej... - zamilkła rudowłosa, spostrzegając zmiany w otoczeniu. Autobus stopniowo zwalniał, a ludzie poodrywali się z własnych miejsc i skierowali ku wyjściu. Irene rzuciła przelotne spojrzenie w stronę Gwynneth, która wolnym ruchem ręki dała jej znak do podążania za resztą. Dziewczyna wstała i wlokąc się za tłumem opuściła środek pojazdu.  Następnie swe kroki skierowała za szatynką, pewnie zmierzającą w stronę własnego domu. Rudowłosa cały czas bacznie rozglądała się po środowisku, poznając w ten sposób nowe zakątki miasta. Z początku ruchliwe i pełne życia otoczenie przeistoczyło się w spokojną okolicę z domkami jednorodzinnymi. Przez głowę przeszła jej myśl, czy mądrze i kulturalnie jest zostawać na noc u znanej przez jeden dzień kobiety. Oczywiście Gwynneth sprawiała wrażenie nad wyraz miłej i przyjaznej osoby, za co od samego początku imponowała młodszej dziewczynie.
  - Spróbuję dodzwonić się do brata. Ma auto i  myślę, że mógłby po mnie zajechać - odezwała się w końcu, psując panującą między nimi ciszę. Starała skoncentrować się na drodze i wyszukaniu odpowiedniego numeru w kontaktach. Raz potknęła się o wystającą płytę z chodnika, ale łatwo odzyskała równowagę. W końcu kiedy utworzyła połączenie, odpowiedziała jej poczta głosowa. Warknęła zirytowana i w krótkiej wiadomości streściła przebieg sytuacji.
 - To tutaj - stanęła, rozproszona głosem Gwynneth. - Z góry przepraszam za psy. Bywają energiczne i zdarza im się skakać po ludziach - Irene kiwnięciem głowy wyraziła zrozumienie. Wewnątrz niej wzbudziły się wspomnienia ze schroniska, w których to zdarzały się okazje do natrafienia na niesfornego zwierzaka. Kobieta otworzyła furtkę i zaprosiła rudą na swoją posesję. Nastolatka wstrzymała oddech analizując wielkość domu.
 - Mieszkasz tu sama? - zapytała, zaskoczona gabarytami budynku.
 - Z Nefilim i Tenebrionem.  Poza tym uważam swój dom za zbyt duży - dodała, wyciągając z kieszenie klucze i wkładając je do zamka. Po chwili otworzyła drzwi.  Irene podreptała za kobietą aż do pomieszczenia przypominającego salon. Pierwsze co przykuło jej uwagę, to wbudowany w ścianę kominek. Według opinii rudowłosej, stos drewna za szybą dodawał przyjemnego klimatu. Podobała jej się także kolorystyka i wystrój wnętrza. Wszystko pasowało do siebie.
 - Masz bardzo ładny salon - odezwała się w końcu, wpatrując się w maskę zawieszoną na ścianie.
 - Dziękuję, aczkolwiek uważam go za dosyć przeciętny - uśmiechnęła się do dziewczyny. Irene zdała sobie sprawę, że wciąż ściska w ręku telefon. Przeprosiła na moment towarzyszkę i odeszła na ubocze, jednocześnie starając się nie odchodzić za daleko. Spojrzała na ekran komórki i odczytała otrzymaną od brata wiadomość. Nie był on wstanie zajechać po nią, gdyż miał w pracy ostry dyżur. Nastolatka niepewnie zaczęła obracać elektrycznym urządzeniem w dłoni. Czuła, że zachowuje się nieodpowiednio, mając nocować u dopiero co poznanej kobiety. Z drugiej strony, wciąż uważała to rozwiązanie za najbardziej sensowne w obecnym momencie. Powróciła do salonu, gdzie zastała Gwynneth, szukającą czegoś w swojej torebce. Na dźwięk kroków rudowłosej, kobieta zaprzestała swojej czynności.
 - Coś się stało? - zapytała na jej widok.
 - Mój brat nie będzie w stanie po mnie przyjechać, więc jeśli to naprawdę nie jest problem, to czy mogłabym tu dzisiaj przenocować? - spytała Irene.

Gwynneth?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics