28.10.2019

Od Claudii CD Matthiasa

   Rozmowa z niewolnikiem zakończyła się w momencie, gdy mężczyzna powrócił do swojej pracy. Szatynka przez chwilę odprowadzała go wzrokiem na zaplecze, po czym zerknęła na swojego towarzysza, który zaraz wstał od stolika.
— Sądzę, że powinniśmy sprawdzić tego całego Coryego. To najlepszy trop, jaki mamy.
— Też tak myślę. — przyznała krótko i także podniosła się z miejsca siedzącego.
Najemnicy spojrzeli po sobie, a następnie skierowali się do wyjścia, na szczęście nie zwracając na siebie większej uwagi. Gdy jednak duże drzwi się za nimi zamknęły, można było dostrzec tłum ryboludzi, których strój w ogóle się nie różnił od siebie. W pewnym momencie jeden z nich wyciągnął rękę do przodu, po czym rozwinął z dłoni kartkę, na której był wizerunek człowieka.. przekreślonego człowieka. Najpierw kobieta chciała sięgnął za broń, jednak szybko zdała sobie sprawę, że tych ryb jest za dużo i najlepsza będzie ucieczka w kierunku slumsów. 
— Uciekamy. — mruknęła krótko kobieta, po czym pchnęła towarzysza w kierunku luki.
Na szczęście Matthias nie protestował i grzecznie ruszył w kierunku ulicy, za co Clau już była mu wdzięczna. Szybko wyrównała z nim krok i choć oby dwoje nie znali miasta, podążali dróżkami, które choć trochę wyglądały na te, które opisał niewolnik z lokalu. Całe to zamieszanie sprawiło, że kobieta zgubiła ciemnowłosego towarzysza oraz straż, choć była pewna, że ci biegną właśnie za nią. Zatrzymała się dość niepewnie i rozejrzała się dookoła siebie, lecz widząc wszystko takie same, głęboko westchnęła. Gdyby miała gdzieś kamaelitę, skierowałaby się do slumsów i wróciłaby do domu, jednakże przysięgła, że wróci z tyloma żołnierzami, z iloma wyszła walczyć. Dla tego ruszyła truchtem w kierunku, z którego przyszła, w międzyczasie próbowała wsłuchać się w otoczenie, chcąc wyłapać jakikolwiek znak straży. Takowych też osobników spotkała przed sobą i choć była ich piątka, szatynka nie zamierzała dalej uciekać. Pozwoliła im zbliżyć się do jej osoby, po czym doszło do walki wręcz, gdyż kobieta nie chciała zwracać uwagi wystrzałami z broni palnej. Gdy dwóch ryboludzi padło u jej stóp, trzech pozostałych zdążyło ją obezwładnić oraz zadać jej cios w brzuch, co spowodowało jeszcze większy napływ adrenaliny. Szatynka nieświadomie przeszyła straż czarnymi pnączami, a pod wpływem uderzenia, kobieta upadła na ziemie, uderzając przy tym głową o wystającą kostkę. Na szczęście nie straciła przytomności, lecz ból, który ją przeszył, uświadomił ją, że tym razem przesadziła i powinna chwilę odpocząć. Tego też nie uczyniła, gdyż ciągle myślała o znalezieniu bruneta, który dziwnym trafem pobiegł inną drogą, gubiąc się przy tym. Wstała więc i ruszyła dalej, omijając martwe ciała ryboludzi. Krocząc przed siebie, poczuła dziwne ciepło przy skroni, a gdy odruchowo dotknęła to miejsce dłonią, wyczuła pod palcami krew, która musiała spłynąć z rozciętego łuku brwiowego. W chwili obecnej nie mogła opatrzyć owej rany, dla tego zignorowała swój stan i szła dalej, co z czasem przyniosło jakiś efekt. Usłyszała odgłosy straży, w którym kierunku od razu się udała, a widząc dość spore zgrupowanie, wpadła na dość głupi pomysł. Złączyła palec środkowy z kciukiem, a następnie umieściła je przy języku, po czym głośno zagwizdała, zwracając tym na siebie uwagę ryboludzi. Obce istoty ruszyły w jej kierunku, niczym ryby na przynętę, natomiast kobieta wtruchtała w ciemny zakamarek, gdzie dość skutecznie się skryła. Jak można było się domyślić, straż pobiegła dalej, łykając haczyk, a gdy ci oddalili się wystarczająco daleko, Claudia wyszła z cienie i podeszła do bruneta, który wyszedł z zaułka. Mężczyzna wyglądał na zmęczonego, a jego płaszcz zyskał kilka dodatków w postaci błota oraz piachu. Choć kobieta miała kilka pytań, ta wolała milczeć i jak najszybciej udać się do slumsów, nie ważne jak źle by to brzmiało. Gdy szatynka była pewna, że straż da sobie spokój, ci nagle zjawili się za plecami najemników, którzy zdołali wyjść ze sterty ciemnych uliczek. 
— Tam widać slumsy, ale do nich nie dobiegniemy. — zauważyła szybko kobieta — Chodź, tam ich zgubimy. — dodała, wskazując na uliczkę, która jest mniej więcej w połowie drogi do slumsów. 
Ciemnowłosy zerknął na straż, która szybko zbliżała się w ich kierunku, a następnie na slumsy, do których trzeba byłoby jeszcze dużo biec. Zaraz przytaknął i oby dwoje skierowali się do ciemnej uliczki, która okazała się być ślepa. 
— Nie ruszaj się.. — rzekła cicho szatynka, wciągając bruneta ze sobą w ciemność. 
Oby dwoje oparli się o zimną ścianę, natomiast dłoń kobiety spoczęła na torsie mężczyzny, żeby ta mogła skryć się wraz z towarzyszem w ciemnym zakamarku. Straż pędem wbiegł w uliczkę, od razu rozglądając się za najemnikami, przez co dłoń na brunecie zaczęła się lekko zaciskać, marszcząc tym jego koszulę. Czuła, że długo tak nie wytrzyma i lada moment padnie na kolana, lecz walczyła ze sobą, coraz bardziej spowalniając oddech. Gdy zagrożenie rozeszło spokojnym krokiem, Claudia puściła koszulę kamaelity, jednocześnie wychodząc z ukrycia, a że już wcześniej było źle z szatynką, ta zaczęła sunąć się ku ziemi. Była pewna, że zaraz spotka się z zimną kostką, lecz zamiast tego, poczuła chwyt Matthiasa, który uniemożliwił jej upadek na ziemię. Cicho westchnęła, nie mając nawet sił na rozmowę czy spojrzenie na mężczyznę.

Matthias?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics