17.10.2019

Od Silasa CD Minho

Wśród monotonii mijających w nieskończoność dni, wśród których już nawet nie liczysz na jakiś koniec, prędzej czy później zaczynasz się nudzić bardziej, niż zwykle.
Tak było i w tym przypadku.
Zwykle zajmowałem sobie czas polowaniem. Jechałem do Sopportare, pytałem o wolne kontrakty, a potem przez najbliższy czas miałem zajęcie. No ale cóż - zaledwie wczoraj ostatecznie skończyłem poprzednie zlecenie, a gdy dzisiaj pojechałem zgłosić się po następne, okazało się, że na chwilę obecną przestępcy do ścigania bądź zabijania się skończyli. Pech.
Nie wiedząc więc, co począć z wolnym czasem, jaki nagle dostałem niczym w nietrafionym prezencie, postanowiłem zahaczyć o bibliotekę. Zwykle kluczenie pomiędzy regałami działało na mnie uspokajająco, potrafiłem się w tym zatracić i zwyczajnie stracić trochę czasu, którego i tak miałem w nadmiarze. No i, przy odrobinie szczęścia, znajdywałem jakieś ciekawe woluminy w zamkniętych dla odwiedzających salach biblioteki.
Posiadanie przyjaciółki w osobie bibliotekarki, która uchodziła za tak starą, jak miejsce, w którym pracuje, choć wedle mojej wiedzy dochodziła dopiero do osiemdziesiątki, miało swoje zalety. A to, że od przeszło trzydziestu lat była w zasadzie ślepa i wyraźnie widziała tylko to, co znajdywało się w odległości do pół metra od jej oczu, dodatkowo ułatwiało sytuację. Wystarczyło nie zbliżać się do niej zbytnio, by nie zauważyła, że jej "ulubiony czytelnik", jak zwykła mnie nazywać, nadal wygląda dokładnie tak samo jak w momencie, w którym go poznała.
Dzisiaj jednak, jak się okazało, staruszka nie pracowała. Westchnąłem, patrząc na młodą kobietę zajmującą jej stałe miejsce za ladą biblioteczną. Z roztargnieniem stukała długopisem o blat, patrząc w jakiś punkt na regale nieopodal.
Usłyszawszy kroki na parkiecie, jakby obudziła się z letargu, popatrzyła w moją stronę i uśmiechnęła się szczerze.
- Dzień dobry - zaćwierkała, mierząc mnie wzrokiem od stup do czubka głowy. Skinąłem jej w odpowiedzi głową, natychmiast kierując się do pierwszego lepszego rzędu półek. Byleby zniknąć jej z pola widzenia.
Z proszeniem jej o cokolwiek trzeba będzie poczekać, aż znajdzie sobie chłopaka. A jeszcze lepiej męża. Czyli przez najbliższe kilka lat jestem udupiony.
Skręcałem w losowe działy, bez szczególnego zainteresowania zerkając na znajdujące się na mijachych półkach książki. Moją uwagę przyciągnęły wyjątkowo dzieła historyczne, które zwykle omijałem. Przystanąłem i w chwili słabości uznałem, że może czytanie farmazonów o przeszłości będzie ciekawym zajęciem wolnego czasu. A nóż się pośmieję, powspominam...
No tak. Wspomnień wolałem unikać.
Tak więc szybko porzuciłem poroniony pomysł i już chciałem iść dalej, gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
Gdybym był kimkolwiek innym, pewnie bym się zachwiał. A tak mocniej tym zderzeniem oberwał ten drugi, bo odbił się od góry mięśni.
Widać na tyle mocno, że odruchowo się cofnął. I przywalił głową w róg szafki.
Ała.
Patrzyłem na niego bez wyrazu, gdy łapał równowagę. W pierwszej chwili go nie rozpoznałem. Dopiero gdy skierował wzrok na mnie i na jego obliczu pojawiło się zaskoczenie, a potem irytacja podsumowana przewróceniem oczami, zdałem sobie sprawę, że ja też go kojarzę.
Rudy barman. Ten irytująco ekscentryczny.
- Powinienieś bardziej uważać, jak chodzisz - wyrwało mi się. Powiedziałem to tonem zimnym, nieprzystępnym. Ale odezwałem się.
Co, jak się okazało, jemu wystarczyło do uznania, że mam ochotę na prowadzenie z nim konwersacji.
No cóż, mylił się.

Minho?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics