12.10.2019

Od Hime cd. Kangsoo

W garażu rozległ się dźwięk talerzy oznaczający koniec piosenki. Cicho dyszałam ze zmęczenia tak samo, jak reszta zespołu. Graliśmy kilka piosenek z rzędu, tym samym sprawdzając naszą wytrzymałość i repertuar na piątek – zostaliśmy zaproszeni jako zespół grający na imprezie szkolnej. Nie szło nam najgorzej, ale i tak się stresowaliśmy – nic w sumie dziwnego.
- Dobra… na dzisiaj chyba koniec. Jest już po osiemnastej – zabrał głos Ben, ściągając z siebie swoją gitarę. Rene i Ken poszli w jego ślady, Miki rzucił tylko pałeczki na podłogę. Sama odłożyłam mikrofon na stojak i podeszłam do Kazu leżącego na schodach prowadzących do piwnicy.
- Mogło być? - spytałam się, podchodząc do owczarka. Ten skinął głową, ruszając dwa razy ogonem. To dobrze. Sięgnęłam do swojej torebki leżącej na wzmacniaczu obok schodów i wyjęłam z niej butelkę wody. Upiłam trzy łyki, po czym ją schowałam.
- Hime, podwieźć cię?
Odwróciłam się na dźwięk głosu Kennetha za sobą. Spojrzałam na niego i biłam się z myślami. Nie chcę z nim jechać. Podwózka do domu? To nie zdarza się codziennie. Spojrzałam na Kazu, oczekując w nim wsparcia. Popatrzył na mnie.
- Wiesz, że ci w tym nie pomogę. To nie mój były chłopak – odpowiedział. A ja mu tak ufałam… Znowu zwróciłam wzrok na gitarzystę.
- Dzięki, Ken, ale… dzisiaj się przejdę. Podobnie nie ma być jeszcze tak zimno, a i Kazu przyda się więcej ruchu.
- Nie wykorzystuj mnie jako wymówki, ejże! - zawołał owczarek. Zignorowałam go, delikatnie uśmiechając się do wilkołaka. Odwzajemnił go grymasem, odpowiadając zwykłe „Spoko”, po czym mnie minął i wyszedł z garażu. Sama chwyciłam swoją torebkę i wyszłam wraz z psem u boku. Drzwi wejściowe stały już otworem. Wyszłam przez nie i stanęłam na kaganku wraz z resztą zespołu.
- To co, jutro o tej samej godzinie co dzisiaj? - zapytał. Podniosłam rękę w górę, żeby każdy mnie zobaczył.
- Mam poranną zmianę w kawiarni, co najwyżej mogę dołączyć po niej – powiedziałam.
- No to przyjdziesz po pracy, nie ma sprawy – odpowiedział z uśmiechem na ustach. Następnie się pożegnaliśmy i ruszyłam w stronę centrum. Okolica, w której mieszkał Ben była typowa. Domy jednorodzinny jeden obok drugiego, ulica i po obu jej stronach chodniki dla pieszych. Miejsce to zawsze było ciche i spokojne, jedyną rozrywką była chyba tylko nasza muzyka rozbrzmiewająca z domu naszego lidera.
- A podobno nie umiesz się obrażać – zagadał Kazu drepczący obok moich nóg. Spojrzałam na niego.
- Przecież nie byłam na niego obrażona! Po prostu mu odmówiłam, dodając, że przydałby ci się spacer – odpowiedziałam, odgarniając włosy z twarzy do tyłu. Samiec parsknął śmiechem. - No powiedz, kiedy ostatni raz byliśmy na dłuższym spacerze? - zapytałam go. Między nami rozległa się chwila ciszy.
- Dawno… - odpowiedział cicho.
- No właśnie – zaśmiałam się i schyliłam, czochrając go po głowie. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i znowu szliśmy w ciszy. Skręciliśmy do mniejszego parku na obrzeżach miasta. Do centrum był jeszcze spory kawałek, ale tędy i tak było bliżej. Wtem dostrzegłam nieco dalej, jak mężczyzna mi się przyglądał. Wyglądał całkiem znajomo i od razu zaświtał mi w głowie Kangsoo z poprzedniego dnia. To był on? Raczej tak. Nie spodziewałam się go tutaj zobaczyć. Coś chodziło przy jego nogach, a na ramieniu coś siedziało. Chyba znowu wyprowadzał psy.
- Czy to ten sam fajans od psa, który na ciebie skoczył?
- Tak Kazu, to Kangsoo.
- Dziwne imię – wyznał i znowu umilkł. Chciałam przywitać się z chłopakiem, więc szłam w jego stronę i się uśmiechnęłam. Dostrzegłam, jak ptak z ramienia siada mu na głowie, jednak pomimo tego chłopak i tak odwzajemnił mój uśmiech.
- Hej – zaczął. Odpowiedziałam mu tym samym, przystając zaraz obok. - W ciekawych okolicznościach się spotkaliśmy – dodał. Zaśmiałam się, przyglądając się czerwonawej papudze na jego głowie, która chyba zamierzała uwić sobie gniazdo w jego włosach.
- Tak, racja – odpowiedziałam mu ze śmiechem. On też się zaśmiał. Przesunęłam wzrok na pieska w jego ramionach, jak i jamnika leżącego pod nami. - Psy ze schroniska?
- Tak, ale dzisiaj już ostatnie. A ty skąd idziesz? - zapytał.
- Z próby zespołu – odpowiedziałam.
- Mogą już sobie iść? Boję się… - odezwał się piskliwym głosem zwierzak w jego rękach. A raczej ona. Bała się?
- Mała się boi? - spytałam, chcąc się upewnić. Chłopak odpowiedział, że z natury jest tchórzliwym pieskiem. Wtedy wpadłam na mały pomysł.
- Jak się wabi? - Zajrzałam do swojej torebki, szukając w niej małej paczki z psimi smakołykami. Wszakże nie należały do ulubieńców Kazu, ale kiedy na dłużej wychodziliśmy z domu, zawsze wolałam mieć je przy sobie.
- Sally – odparł Kangsoo. Mruknęłam „Mhm” pod nosem, dalej szukając chrupek.
- Hime, nie mów mi, że chcesz jej dać moje jedzenie… - odezwał się Kazu, wyraźnie niezadowolony z tego, co robię.
- Kupię ci potem chrupki serowe, nie martw się.
- Ale ja nie…
- Mam – wyznałam, wyciągając z torebki psie smakołyki i tym samym przerywając chłopakowi obok mnie wypowiedź. - Przepraszam, co mówiłeś? - zwróciłam się do niego.
- Że nie chcę chrupek serowych… - odpowiedział, a na jego twarzy widziałam zmieszanie.
- Przepraszam, to było do mojego psa. Kazu uwielbia chrupki serowe. Jednak nie mam ich przy sobie, tylko coś innego – Otworzyłam małą paczkę i wyciągnęłam jeden smakołyk, po czym zwróciłam się z nim do suczki w rękach mężczyzny. - Sally, chcesz chrupka? - cicho zapytałam. Kątem widziałam poruszenie u niej.
- Chrupka? - odezwała się i delikatnie do mnie odwróciła. Zwycięstwo?

Kangsoo?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics