4.10.2019

Od Any CD. Michaela

- Skoro mówiłam, że ci pomogę, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - zaśmiałam się, patrząc na bruneta ponad krawędzią kubka, który właśnie przykładałam do ust, by dopić resztę kawy. - Ale... hm... czy ta broń jest konieczna? Bo wiesz, mogę ich po prostu usmażyć, będzie prościej - zasugerowałam ostrożnie, opierając się biodrem o szafkę pod telewizorem.
Mike pokręcił głową.
- Nie wiem, czy to będzie w ogóle możliwe - wytłumaczył. - Możliwe, że nałożyli na swoją kryjówkę jakieś pole, które uniemożliwia korzystanie z magii wewnatrz niego.
Westchnęłam ciężko, przenosząc wzrok na walizki. Boleśnie przypominały mi o mojej mafijnej przeszłości, od której dość brutalnie odgrodziłam się przeszło dwa lata temu. Czy też zostałam od niej odgrodzona. Cholera, jak Sopp się dowie, że znowu działam na własną rękę...
- Tak z ciekawości - rzuciłam, udając niedbały ton - Sopportare wie o tym, co zamierzamy zrobić? - nie zrezygnowałabym oczywiście, nie odmówiłabym mu pomocy, nawet gdyby mieli mnie potem... zlikwidować. Ale byłabym ostrożniejsza, gdyby całe to przedsięwzięcie miało okazać się niezatwierdzone przez Sopp. I zdecydowanie mu nie na rękę.
- Pani Kapitan wie i obiecała nie przeszkadzać - uśmiechnął się lekko brunet, mierząc mnie uważnym spojrzeniem. - Nie pociągną nas do odpowiedzialności nawet gdybyśmy zostawili za sobą tylko porozrywane na strzępy trupy.
- Optymistyczna wizja - parsknęłam. Podeszłam do kanapy, na której siedział Mike. Odstawiłam kubek na stolik kawowy i opadłam ciężko obok niego. - Dobra. Czyli może "nie działać" tam magia. Ale są różne rodzaje magii, nie wydaje mi się, żeby ktoś wpadł na to, by zablokować je wszystkie. A moja magia jest inna niż ta, którą posługują się czarodzieje, czarownice czy kto tam jeszcze. Więc może nadal będę mogła się nią posługiwać - zaplotłam ramiona na kolanach, które podciągnęłam pod brodę. Spojrzałam na przyjaciela kątem oka.
- Może - wzruszył ramionami. - Ale mimo wszystko musimy być przygotowani na to, że jedyną naszą bronią pozostanie ta - wskazał ruchem głowy walizki.
- Logiczne - westchnęłam. - Dobra, to jak się tym obsługuje? I nie patrz tak na mnie, nigdy nie trzymałam takiej broni w rękach.

~•~

Michael zrobił mi krótki instruktaż z obsugi broni, którą dla nas zdobył, po czym rozpoczęliśmy przygotowania. Mężczyzna wręczył mi pancerz wspomagany, bym mogła się w niego przebrać, a sam zajął się przygotowaniem broni.
Popatrzyłam na materiał prześlizgujący się między palcami. Momentalnie uderzyły mnie wspomnienia akcji, w których uczestniczyłam i które nadzorowałam podczas mojej pracy dla mafii. Nigdy nie używałam co prawda kamizelek kuloodpornych czy innych form mogących mnie ochronić przed śmiercią, bo w dupie miałam to, czy przeżyję. Liczyła się tylko adrenalina. A lecące w moją stronę pociski zwyczajnie topiły się w ogniu, którym się otaczałam.
No właśnie...
Zostawiłam pancerz w łazience i ruszyłam w stornę piwnicy, mijając Mike'a, pochylającego się nad stołem w kuchni. Podniósł na mnie wzrok.
- Gotowa? - zapytał, przyglądając mi się ze zdziwieniem.
- Jeszcze chwila - uśmiechnęłam się jednym kącikiem ust, otwierając drzwi za jego plecami. Pstryknęłam przełącznik. Migające światło rozświetliło schody prowadzące w dół.
- A zastanawiałem się, co jest za nimi - rzucił rozbawiony Mike, gdy ruszyłam po stromych stopniach w dół.
- Trzeba było zapytać! - krzyknęłam przez ramię, równie rozbawiona. Choć jednocześnie czułam, jak kolana mi się trzęsą. Dawno już nie musiałam pokonywać tej drogi w innym celu niż zrobienie prania.
A już na pewno nie idąc po to, po co teraz zmierzałam teraz.
Otworzyłam kolejne drzwi, za którymi znajdowało się niewielkie pomieszczenie, które generalnie robiło za zpiżarnię. Ale za słoikami i puszkami, gdy tylko wprowadziłam się do tego domu, schowałam jedno pudło, o którego istnieniu chciałam zapomnieć, a którego zawartości nie potrafiłam wyrzucić.
Jak się okazało, dobrze zrobiłam, bo teraz nada się idealnie.
Ostrożnie pościągałam z półek przedmioty, którymi zastawiłam pudło. A potem, drżącymi dłońmi, sięgnęłam w końcu po nie i zdjęłam na ziemię. Westchnęłam, kucając przy nim.
- Co tam masz? - usłyszałam za sobą głos Michaela. Zgarbiłam się odruchowo, zaskoczona, że przyszedł tu za mną, ale odpowiedziałam spokojnie.
- Wspomnienia - uśmiechnęłam się smutno. Dziwnie to zabrzmiało. No ale cóż... taka prawda. - Myślę, że poza tym pancerzem wspomagającym może mi się przydać to - wyciągnęłam z kartonu kurtkę z czarnego materiału, połyskującego lekko w świetle pojedynczej żarówki zawieszonej pod sufitem. W pudełku zostały jeszcze spodnie i buty, które wyglądem przypominały zwykłe glany, ale wykonane były z podobnego tworzywa, co reszta stroju. - Jest ognioodporny. Dzięki temu nie będę zmuszona walczyć nago, gdyby wykorzystywanie mojej mocy okazało się tam, gdzie się wybieramy, możliwe i, dodatkowo, gdyby ogień lekko wymknął mi się spod kontroli - spojrzałam na Mike'a przez ramię, uśmiechając się krzywo.

Mikey? xD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics