6.10.2019

Od Kangsoo CD Liama

Wszedł do mieszkania, zamknął za sobą drzwi. Nieco leniwie zdjął buty, po czym udał się wgłąb mieszkania. Cały czas myślał o dzisiejszym spotkaniu. Sporo się wydarzyło, nie wszystkie rzeczy były takie miłe, ale mimo wszystko poniekąd podobało mu się. Mówili, że mały dreszczyk emocji nikomu nie zaszkodzi, w co Kangsoo również wierzył, więc można powiedzieć, że wrócił do domu zadowolony. Do tego poznał kogoś nowego. Ten dzień był udany!
Ale nie wolno chwalić dnia przed zachodem słońca.
Nim dotarł do kanapy, usłyszał szmer. Spojrzał w kierunku klatki, od razu dostrzegł Geuma i te jego niewielkie ślepka wpatrujące się w niego nieustannie. Stanął w miejscu, chwilę patrzył na ptaka, gdy nagle otworzył szeroko oczy, a brwi powędrowały ku górze.
- Hyyyy! - zapowietrzył się. - Ciastka!
Na to słowo Geum zagwizdał. Machnął parę razy skrzydłami, by wskoczyć na jeden z drążków. Spojrzał na Koreańczyka, ponowił gwizdanie. Tymczasem Kangsoo był na skraju załamania. Jak mógł pozwolić na coś takiego? Miał jedynie udać się do sklepu po ciastka, a wrócił po kilku godzinach, i to jeszcze bez nich. O bogowie. I co teraz? Nie wiedział, co robić. Wpierw pomyślał, by skontaktować się z Liamem i powiedzieć, że zostawił u niego w samochodzie zakupy, ale po trzech sekundach zdał sobie sprawę, że nie wymienili się numerami. Ani e-mailami. Ani nawet nazwą na Messengerze czy KaKao Talku. Świetnie, wspaniale, idealnie. Kangsoo był genialny. Ktokolwiek go stworzył - stworzył arcydzieło.
Nie pozostało mu nic innego jak ponowne pójście po ciastka. Za bardzo mu się nie chciało, trochę się dzisiaj wydarzyło i, szczerze powiedziawszy, w tym momencie miał ochotę jedynie na odpoczynek z książką czy jakimś ciekawym artykułem naukowym. Nic jednak nie mógł z tym zrobić. Okej, mógł w sumie jutro pojechać i kupić te ciastka, ale żeby oszczędzić sobie papugowego marudzenia, wolał teraz.
Niechętnie odwrócił się na pięcie i wrócił do przedsionka. Geum przechylił głowę delikatnie na bok, odprowadzając go wzrokiem. Zaskrzeczał, ale nic się nie wydarzyło - pan nie wrócił. Kangsoo założył buty (tu w duchu dziękował, że nie rozwiązywał sznurówek przy zdejmowaniu), zabrał portfel i klucze, po czym opuścił mieszkanie.



Najgorsza melodia w budziku daje najlepsze efekty - tego zdania był Kangsoo, dlatego w swojej komórce jako budzik ustawił najbardziej irytujący i nieprzyjemny utwór, jaki kiedykolwiek znalazł w Internecie. Choć z pewnością znalazłaby się osoba, która by powiedziała, że nie jest on taki zły, Koreańczyk uważał go za koszmar. Słuchając miał wrażenie, że zaraz mu uszy zaczną krwawić. Dzięki temu budził się praktycznie natychmiast, działał najszybciej jak mógł, byleby wyłączyć tę kakofonię (choć szybkość wykonywania czynności tuż po przebudzeniu się u niego nie była zadziwiająca).
Wyświetlacz komórki zaświecił się, lecz gdy tylko rozbrzmiał pierwszy dźwięk, sucha dłoń wylądowała na niej z taką prędkością, że gdyby akurat siedziała tam mucha, być może to byłby jej ostatni postój. Palce zacisnęły się na obudowie, ciche szuranie poprzedziło podniesienie urządzenia. Kciuk uderzył wręcz w wyświetlacz, a po jednym przesunięciu nastała cisza.
Kangsoo jęknął cicho, odkładając komórkę z powrotem na szafkę nocną. Tak jakoś wyszło, że dzisiaj obudził się przed budzikiem. Wstał o tyle wcześniej, że zdążył przygotować i zjeść śniadanie oraz zaliczyć poranną toaletę. Teraz tylko usiadł na łóżku i jakiś czas siedział, rozmyślając o wszystkim i o niczym. Czasami wspomnieniami wracał do wczorajszego spotkania. Ta, dalej w tym siedział. Głównie zastanawiał się, co teraz będzie. Poznał Liama, ale nie miał do niego numeru ani nic. Jak się z nim skontaktuje, jeśli będzie chciał się jeszcze kiedyś z nim spotkać? A zapewne będzie chciał, bo Liam był miły, wesoły... no i był drakonidem. Może jak pójdę do tamtej kawiarni, to go spotkam? Albo przez jego siostrę się z nim skontaktuję. To nie najgorszy pomysł.
Sprawdziwszy godzinę w komórce uznał, że czas się zbierać. Dzisiaj miał pracę w schronisku. Wstał, udał się do szafy, z której wygrzebał stare ubrania. Gdy już się przebrał, schował komórkę do kieszeni i wyszedł z sypialni.
- Geuma! - rzekł wesoło, podchodząc do klatki. - Dzisiaj idziemy do schroniska.
Ptak, słysząc jego słowa, czym prędzej podleciał do drzwiczek od klatki.
Doggos! - zawołał.
- Tak, będziemy widzieć doggos.
Otworzył drzwiczki. Geum na raz wyleciał z klatki, wpierw usiadł mu na ręce, a potem wskoczył na ramię. Zagwizdał, machnął skrzydłami, kilka piór musnęło policzek Koreańczyka. Kangsoo uśmiechnął się, pogłaskał papugę po brzuchu. Wziął nieco głębszy wdech, a następnie udał się do przedsionka, po drodze zabierając z blatu kuchennego klucze i małą siateczkę z ciastkami dla Geuma. Założył buty, po czym wyszedł z mieszkania.
Nim zdążył wyjść z klatki schodowej, ujrzał znajomo wyglądający samochód, który stał pod blokiem. Zwolnił, będąc na chodniku, przyjrzał mu się uważnie, gdy wtem drzwi się otworzyły. Wysiadł wysoki mężczyzna, Kangsoo spojrzał na jego twarz, otwierając szeroko oczy.
- Liam - rzekł zdziwiony.
Liam popatrzył na niego, uśmiechnął się szeroko.
- Hej, Kangsoo! - powiedział wesoło, podchodząc bliżej.
Hę? Co on tu robi? Zmierzył go wzrokiem z góry na dół, gdy nagle dostrzegł siatkę w jego ręce. Spojrzał na jej zawartość, uniósł brwi. Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz Liam go wyprzedził, mówiąc:
- Zostawiłeś wczoraj, więc ci je przyniosłem.
- Ach - na chwilę zamilkł - nie musiałeś, naprawdę.
- Eee, to drobiazg. - Machnął niezgrabnie ręką.
Wręczył mu siatkę, Kangsoo przyjrzał się jej, po czym skinął głową, dziękując. Liam uśmiechnął się, chwilę później spojrzał na siedzącą na ramieniu Koreańczyka papugę.
- To jest ten twój humorzasty ptasi przyjaciel? - zapytał.
- Tak - odparł Kangsoo. - Nazywa się Geum.
Liam znów popatrzył na papugę.
- Hej, Geum!
Nastała cisza. Ptak za bardzo nie chciał odpowiadać. Machnął skrzydłami, wzbijając się w niebo, i wylądował na głowie swego właściciela. Zawsze tak robił, kiedy czuł się niepewnie z powodu kogoś obcego. Siadał na czubku głowy Koreańczyka lub gdzieś w wysokich miejscach w domu, zapewne po to, by być wyżej od nieznajomego. No, tutaj mu się jednocześnie udało i nie udało.
Kangsoo wziął nieco głębszy wdech, przekładając siatkę do drugiej ręki.
- Geum, przywitaj się z Liamem - westchnął.
Geum zwlekał z odpowiedzią, w końcu jednak cicho zaskrzeczał:
Hello.
Liam otworzył szerzej oczy, zapewne będąc pod wrażeniem.
- Wow - rzekł - słucha się ciebie.
- Nie zawsze, ale poza domem jakoś nie robi scen.
Mężczyzna pokiwał głową w rozumieniu.
- Właśnie, dokąd się wybierasz? Jest całkiem wcześnie.
- Do schroniska. Pracuję jako wolontariusz.
- Aaaa. Może cię podwieźć?
- Hm? - zdziwił się. - Ach, nie, nie trzeba.
- Wiesz, mam czas...
- Już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłeś.
Jak na razie to Liam zrobił więcej dla Kangsoo, niż on dla niego. Koreańczyk musiał się za to wszystko kiedyś odwdzięczyć, więc nie chciał, żeby tamten robił jeszcze więcej przysług. Nie lubił być komuś dłużny, dlatego odrzucił tę propozycję. Zresztą, prowadził zielony tryb życia i do schroniska chodził pieszo. To była taka rozgrzewka przed pracą i wyprowadzaniem psów.
- Sam dojdę, choć schronisko praktycznie poza miastem, aż tak daleko do niego nie jest. Poza tym nie zmierzamy w tym samym kierunku, więc nawet nie masz po drodze - dodał ciszej.

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics