6.10.2019

Od Silasa CD. Keitha

Pięknie. Teraz nie miałem już żadnej realnej szansy, by wyjść z tego ponownego spotkania bez odpowiedzi na pytania. Zapewne takie, na które odpowiadać nie chciałem. Mogłem się tego w dość dosadny sposób domyślić po płomieniach, które mnie otoczyły, zmuszając do pozostania w miejscu. I które już od kilku dobrych minut mnie unieruchomiały, gdy egzorcysta "wypłakiwał się" na ramieniu dziewczyny, która wpadła do sklepu i opanowała sytuację. Czarodziejki, prawdopodobnie.
Więc stałem tam, unikając najmniejszego nawet ruchu, by przypadkiem się nie poparzyć. Obrażenia od ognia leczą się na mnie dłużej niż inne rany, do tego wcale nie był to przyjemny proces. Chęć uniknięcia go była więc całkowicie zrozumiana.
Tyle że marnowałem tu czas.
W końcu jednak, gdy zacząłem już brać pod uwagę taktyczny odwrót bez zważania na ryzyko poparzenia, gościu się pozbierał, wypuścił drobną kobietę z uścisku, zaraz jednak złapał ją za rękę, nim przeniósł wzrok na mnie.
- Cóż... - zaczął, mierząc mnie wzrokiem, oceniając. Nie wiedziałem, jaką opinię wydał, z resztą średnio mnie to interesowało. - Chyba należy mi się jakieś wytłumaczenie tej sytuacji.
Milczałem przez kilka sekund, wpatrując się w niego intensywnie, nim odezwałem się.
- Szczerze wątpię - nie włożyłem w to śladu jakichkolwiek uczuć. Stwierdziłem fakt.
- Doprawdy? - prychnął, mordując mnie spojrzeniem. - Naraziłeś życie niewinnych ludzi! - syknął zirytowany.
- Przede wszystkim: nie ja - zacząłem, tak samo wypranym z emocji głosem, co wcześniej. - Przyszedłem tu tylko zrobić zakupy. On miał widać inny powód wizyty w supermarkecie - wskazałem ruchem głowy kupkę popiołu na kafelkach, która, jak podejrzewałem, została po wampirze, gdy oberwał jakimś zaklęciem. Niestety sam moment jego śmierci mi umknął, bo zbyt skupiłem się na płomieniach, które mnie otoczyły.
- I na jakiej podstawie mam ci uwierzyć? - zapytał, trafnie z resztą. Dlatego po prostu wzruszyłem ramionami. Egzorcysta westchnął ciężko, wodząc wzrokiem po zdewastowanym otoczeniu. - Jak się nazywasz? - zapytał po chwili, klepiąc się po kieszeniach, pewnie w poszukiwaniu telefonu czy jakiegoś notesu, by zapisać moją odpowiedź. Zapewne, by mnie sprawdzić. Profesjonalista pełną gębą, nie ma co.
- Silas Aaron Black - westchnąłem, uginając się w końcu. Inaczej by mnie stąd nie wypuścił. - Łowca Głów na służbie Sopportare - widząc jego z niedowierzaniem uniesioną brew, dodałem. - Możesz to sprawdzić, chciałem tylko oszczędzić ci czasu - i sobie przy okazji. Nade wszystko chciałem stąd po prostu zniknąć.
- A ten wampir, który... według ciebie... cię zaatakował?
- Niezadowolony znajomy zlikwidowanego przeze mnie celu - płomienie nadal mnie otaczały, dodałem więc: - Nie mam nic więcej do powiedzenia. Mógłbyś mnie w końcu uwolnić?
Kolejna żarówka, w pewnej odległości od nas tym razem, zamigotała, bo czym zakończyła swój żywot. Spojrzałem na nią kątem oka. Jeśli nie chciałem wysadzić całej instalacji elektrycznej w sklepie, musiałem się stąd w miarę szybko ewakuować.

Kieth?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics