11.10.2019

Od Hime cd. Nathaniela

- Twoi rodzice ubezpieczyli kawiarnię? - zagadałam do Renesmee czyszczącą zlew. Siedziałyśmy obie w kuchni, sprzątałyśmy i rozmawiałyśmy.
- Tak. Na szczęście, prawda? - odpowiedziała. Potwierdziłam jej słowa w głowie, otwierając nową lodówkę. Po pożarze zniszczyły się ściany w lokalu, część mebli, a także sprzęt w kuchni. Naszym zadaniem było ustawienie tego, co już zostało zakupione poprzedniego dnia i najwyżej dopisać do listy nowe urządzenia. No i ewentualne czyszczenie przedmiotów z sadzy.
- Wczoraj przekazałam już chłopakom, że zawieszamy próby do następnego tygodnia – dodała Rene. Ciche „Mhm” wydobyło się z moich ust, nic więcej mówić nie musiałam. Mimo że niespecjalnie bolały mnie rany po poparzeniu, to znowu odezwał się mój nadgarstek.
Kiedy wróciłam wczoraj do domu i powiedziałam Kazu o pożarze, zaczął warczeć, chodzić wokół stolika w salonie oraz grozić, że jeśli spotka tego podpalacza, to odgryzie mu obie dłonie. Ciekawą miał koncepcję, przyznaję. Jednak musiałam go zganić – coraz częściej groził ludziom. Mia za to resztę dnia przeleżała mi na ramieniu. Trochę się przestraszyła i nie chciała opuścić mnie na krok. Dzisiaj przed wyjściem do pracy miałam jeszcze małą sprzeczkę z owczarkiem. Chciał iść ze mną, żeby mnie pilnować, a ja mu odmawiałam. Już dawno dostałam zakaz przyprowadzania zwierząt do pracy i oba moje pupile się z tym liczyły. W końcu udało mi się zamknąć drzwi siłą, nie przytrzaskując Kazu ani pyska, ani łapy i udałam się do kawiarni pomimo jego krzyków. Sąsiedzi pewnie nie byli zadowoleni z jego szczekania.
Zaczęłyśmy z Renesmee inny temat, gdy do kuchni weszła jej mama oraz ten sam strażak sprzed dwóch dni, który zajmował się przesłuchiwaniem świadków podpalenia. Szybko wyjaśnił, o co chodzi i wyjął kartki papieru ze swojej teczki.
Myślałam, że moje zeznanie dotyczące wyglądu podpalacza nie będzie wzięte aż tak mocno pod uwagę. Żeby rysować szkic przestępcy z naprawdę niewieloma informacjami? Przecież powiedziałam tylko, że był to najprawdopodobniej mężczyzna z kapturem na głowie i czymś na twarzy. Nic więcej nie widziałam! Ani koloru skóry, ani włosów czy nawet oczu. Widok rysunków wprawił mnie w niemałe zaskoczenie.
- Sporządził pan szkice na podstawie tylko tego, co widziałam i powiedziałam? - spytałam, przyglądając się kartkom papieru. Rysunki były starannie zrobione i dosyć szczegółowe jak na taką ilość „wiadomości” z mojej strony.
- Mówiłem, że to i tak dużo było – odpowiedział.
Leżały cztery kartki. Na pierwszej mężczyzna, z kapturem na głowie zasłaniającym oczy i czarną maską na twarzy. Na innych rysunkach widniało w zasadzie to samo z jednym szczegółem. Zmieniał się element twarzy zasłaniającej usta. Maska jak ta u lekarzy, zwykła bandana, chyba szalik i coś innego, czego nazwy chyba nawet nie znałam. Ale właśnie to ostatnie wydawało mi się najbardziej podobne. Tylko… czegoś brakowało, jakiegoś elementu na twarzy. Przynajmniej tak mi się wydawało. Czy tak było naprawdę? Moja pamięć mnie zwodziła, ale niemal pewna byłam co do jednego – twarz miał zasłoniętą właśnie w taki sam sposób, jak zostało to przedstawione na czwartym rysunku. Wzięłam szkic w dłoń i podałam go strażakowi.
- Nie jestem w stu procentach pewna, ale to chyba było to. Tylko jakby mi czegoś brakowało na jego twarzy – wyznałam. Mężczyzna zabrał ode mnie rysunek, schował resztę, a ten włożył do innej specjalnej przegródki. Pewnie zrobił tak, żeby później go nie szukać. Strażak delikatnie się uśmiechnął.
- A więc dziękuję za pomoc i będę się…
- MYSZ!
Natychmiast odwróciłam się na krzyk mojej przyjaciółki, która po chwili już się do mnie kleiła. Pomimo zadziornego charakteru Renesmee, nie należała do odważnych, kiedy widziała mysz. Jasne, Mię znała i całkiem lubiła, ale szczury nie wprawiały ją w takie stany lękowe, co zwykłe malutkie myszy. Poza tym w kawiarni jej rodziców powinno nie ich być. Ja też nigdy żadnych głosów nie słyszałam. Jednak kiedy szatynka wypowiedziała to słowo, od razu zaczęłam rozumieć jakieś szepty.
- Tu… a może tu… Nie, nie, na pewno nie tu. Może tam? - I tak w kółko. Głos był nieco wysoki, ale męski. Wtedy go zobaczyłam. Drobna szara myszka przemknęła przez środek kuchni, ale zatrzymała się i na nas spojrzała.
- I co się boisz! Niby takie duże, a boi się mnie, jakbym co najmniej tygrysem jakimś był! - zaczął drwić z przytulonej do mnie Renesmee. Cicho parsknęłam śmiechem.
- No i z czego się śmiejesz idiotko! - znowu zawołał, po czym popędził pod ścianę. Znowu się zaśmiałam.
- Gold, powiedz tej myszy, żeby sobie poszła – poprosiła mnie szatynka, ciągnąc za rękaw mojej szary bluzy. Pogłaskałam ją po głowie i odwróciłam się w stronę, gdzie ostatnio widziałam zwierzątko.
- Panie Myszo, mógłbyś już sobie stąd iść? To chyba nie jest twój dom – zagadałam, rozglądając się po całym pomieszczeniu. Szara kulka znowu wystąpiła na środek.
- Zapomnij! Dwa dni temu znalazłem tu duży kawał sera, jednak po tym, jak pojawił się tamten idiota, co wzniecił ogień, groził, że mnie spali i uciekłem, zapominając o nim! Muszę go znaleźć! - odpowiedział i znowu pognał do konta. Dwa dni temu? Podpalacz mu groził? Czyżby ta mysz go widziała?

Nathaniel?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics