8.10.2019

Od Claudii CD Matthiasa

   Gdy Loïc zniknął szatynce z pola widzenia, nie była do końca pewna, czy był to dobry pomysł puszczać go samego w las. Niby posiada większe doświadczenie z mutantami i dziwnymi stworzeniami, ale jednak brakowało mu skupienia w akcji. Z drugiej strony kobieta szybko zauważyła plusy tej sytuacji, gdyż teraz mogła w spokoju podążać śladami enta, które Loïc by pewnie zignorował. Po kilkunastu minutach, Treskow wraz z kamaleitą, dotarli do łąki otoczonej wysokim lasem, jednakże to, co znajdowało się na jej środku, zaniepokoiło jasnowłosą. Niby szczeliny zostały pozamykane, przynajmniej tak zapewniał Harris, lecz jak widać, nie była to prawda. Fioletowo - czarna kula nie była tutaj od wczoraj, a od dobrych kilku tygodni, o czym świadczyła czerniejąca trawa otaczające szczelinę. Było jednak coś jeszcze, co zmartwiło kobietę, a konkretnie srebrna zapalniczka nieopodal kuli, którą Loïc dostał od kamaleity. To też zdążył zauważyć sam Matthias, który zwrócił uwagę na coś, co znajdowało się u korony drzewa.
—  Na Kamaela.. —  wyszeptał cicho.
Treskow nie była pewna, czy na pewno chce kierować tam swoje spojrzenie, lecz ciekawość oraz zaniepokojenie było o wiele silniejsze. Kurczowo ścisnęła broń w swoich dłoniach, gdy wzrokiem zarejestrowała części ciała swojego towarzysza, który wcześniej miał za zadanie podpalić enta. Jak widać, nie udało mu się tego wykonać, a bestia szybko się z nim rozprawiła. Gdy kobieta odzyskała świadomość, chwyciła za radio przy pasie i połączyła się z oddziałem Sopportare.
— Tutaj Treskow. Zgłaszam aktywną szczelinę w centrum lasu. Jest też jedna osoba zabita. Wysyłam współrzędne. — powiedziała ciągiem, niecierpliwie czekając na odpowiedź.
— Przyjęto zawiadomienie. — odezwał się policyjny dyspozytor — Wysyłamy w to miejsce grupę zamykającą szczeliny oraz transport medyczny. —  dodał zaraz.
— Transport nie będzie potrzebny. — spojrzała raz jeszcze na martwego mężczyznę. — Loïc Daquin został rozszarpany przez enta. — dodała wyjaśniając.
— Rozumiem. Potrzebne wam wsparcie? — spytał dyspozytor.
— Najlepiej drakonida, żeby puścił to miejsce z dymem. — mruknęła szatynka.
— Zrozumiano. Wsparcie dotrze w przeciągu kilku minut. Bez odbioru. — powiedział policjant i rozłączył radio.
Gdy urządzenie zamilkło, te powróciło na swoje miejsce przy pasie, a spojrzenie kobiety powędrowało na Matthiasa.
— Już nic tutaj nie zdziałamy. — powiedziała poprawiając broń w swoich rękach — Oddalmy się na bezpieczną odległość, jeśli nie chcemy zostać spaleni żywcem. — dodała obserwując mężczyznę.
Nim zakonnik zdołał odpowiedzieć szatynce w jakikolwiek sposób, ziemia pod nimi zatrzęsła się do takiego stopnia, że oboje prawie utracili równowagę. Nieco zdezorientowana Treskow chciała ratować się swoją zdolnością, lecz owa czynność została szybko przerwana przez grube korzenie, które nagle wydostały się spod ich nóg. Mocno owinęły się wokół ciał najemników, po czym z dużą siłą zostali rzuceni w kierunku aktywnej szczeliny, która zaczęła wydawać z siebie ciche trzaski oraz grzmoty. Ból, który poczuła jasnowłosa, zmotywował ją do szybszego wstania z czerniejącej trawy i zareagowania w jakikolwiek sposób, lecz wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Nawiązała krótki kontakt wzrokowy z zakonnikiem i choć Claudia użyła swojej zdolności do osłony, ta została zmieciona do szczeliny niczym pionek z planszy. Choć zawsze była ciekawa, co jest po drugiej stronie kuli, to nigdy nie chciała tego sprawdzać, a szczególnie z kamaelitą, który wleciał zaraz za nią. Ciemność panująca w oczach kobiety została szybko zastąpiona szarą ścianą jakiegoś budynku, z którym Clau miała dość bliski kontakt, prosto w nią uderzając. Nie była to też duża siła, lecz wystarczyło, żeby zadać jej jakikolwiek obrażenie w postaci stłuczenia. Zaraz upadła ciężko na mokre podłoże, które okazało się być kostką brukową, co jeszcze bardziej poturbowało jasnowłosą. Nie sprawiło to jednak utraty przytomności, a sam pobyt w cieniu spowodował, że Treskow stopniowo się regenerowała, co męczyło ją pod względem psychicznym. Gdy obróciła się na plecy, żeby choć trochę pobłądzić wzrokiem po ścianach i zorientować się, gdzie się znajduje, poczuła nagle na sobie coś ciężkiego, jakby ktoś rzucił kilka worków ziemniaków na jej osobę. Szybko jednak zauważyła, że te worki posiadają włosy oraz płaszcz pasujący do Matthiasa i w sumie to był on we własnej osobie, lecz kobieta potraktowała go jak ziemniaki, zrzucając jego cielsko na ziemię.
— Ile ci kamaelici jedzą, że tyle ważą.. — mruknęła Treskow, podnosząc się zaraz do siadu.
Odpowiedzi jednak nie uzyskała, gdyż mężczyzna próbował powiązać fakty i po prostu dojść do siebie, co szatynce udało się uczynić nieco szybciej. Wstała lekko chwiejnym krokiem z mokrej kostki brukowej i oparła się o gładką ścianę, żeby odzyskać choć trochę równowagi. Głęboko odetchnęła nadal czując ucisk na klatce piersiowej, po czym rozejrzała się za bronią czy też radiem, gdyż owych rzeczy nie posiadała przy sobie. Nim jednak udała się po karabin, leżący kilka metrów dalej, podeszła do bruneta i wyciągnęła do niego dłoń. Mężczyzna niepewnie spojrzał na jej gest, lecz skorzystał z pomocy i wstał, łapiąc od razu jakąkolwiek równowagę. Wtem ich spojrzenia powędrowały w kierunku grzmotu, który wydała z siebie zamykająca się szczelina, po czym bezpowrotnie zniknęła.
— Musimy zorientować się, gdzie my w ogóle jesteśmy. — mruknęła szatynka i skierowała się po broń, która o dziwo wytrzymała upadek, lecz radio leżące obok nie miało tyle szczęścia i po prostu roztrzaskało się na kawałki. Pomimo tego, kobieta postanowiła zabrać microchip z jego wnętrza oraz pamięć radiową, żeby nawiązać kontakt z Sopportare poprzez inne radio... choć pewnie nie będzie to możliwe.

Matthias?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics