13.10.2019

Od Kangsoo CD Liama

Odwrócił głowę, podniósł wzrok na Liama. Nieco go zaskoczyło to pytanie. Zwykle ludzie niezbyt lubili pracować w wolontariacie, kiedy mieli wolne. Osoby, które przychodziły tu do schroniska, nie chciały zajmować się psami w weekend, przez co Kangsoo był jedynym weekendowym pracownikiem. Dlatego poczuł pewne ciepło w serduchu, kiedy usłyszał pytanie Liama.
- Nie powinno być problemu - odpowiedział, na jego twarzy zatańczył delikatny uśmiech. - A co?
Tak, trochę głupie pytanie, ale zanim pomyślał, już powiedział.
- Chcę pomagać tutejszym zwierzakom - rzekł pewnym tonem Liam.
Kangsoo położył dłoń na klamce, zastygł jednak bez ruchu. Zmierzył wzrokiem kolegę.
- Naprawdę? - Jego oczy błysnęły. - To świetnie. Pójdź do biura właścicielki i powiedz, że chcesz tu pracować jako wolontariusz. Na pewno się zgodzi.
- Okej - Liam pokiwał głową. - A gdzie ono jest?
- Jak stoisz przodem do lady w holu, to idziesz w lewo, w głąb korytarza. Pierwsze drzwi po prawej to biuro właścicielki, pani Emilii Jones. - Gdy tamten przytaknął, dodał: - Idź, ja za ten czas zacznę sprzątać klatki.
Po pewnym czasie z budynku dla pracowników wyszli oboje, z tą różnicą, że Liam udał się do pani Jones, a Kangsoo w stronę klatek. Geum, nie widząc mężczyzny nigdzie na horyzoncie, zeskoczył z głowy swego właściciela i usiadł na drewnianym drążku przywiązanym do krat przez panią Jones specjalnie dla niego. Koreańczyk zabrał się do roboty. Praktycznie wszystkie psy zareagowały radośnie na jego widok, spora część szczekała głośno, merdając ogonem. Kangsoo również się cieszył na ich widok, jak zawsze. Uwielbiał tu przychodzić, pracował tu na tyle długo, że w zasadzie wszystkie psy go lubiły, nawet te strachliwe i te poniekąd groźne.
Podobnie było z Geumem. Ptak w pewnym momencie wskoczył na kraty tuż przed młodym labradorem. Pies spojrzał na niego, podszedł bliżej i zaczął go obwąchiwać.
Woof! - zawołał Geum.
Labrador zamerdał ogonem i zaszczekał.
Geum odwrócił głowę, gdy nagle zamachał skrzydłami. Odfrunął od klatki, po czym wzleciał wysoko i usiadł na skraju niewielkiego dachu. Popatrzył w dół wpierw w tylko sobie znanym kierunku, potem wbił swe ślepka w Koreańczyka.
Kangsoo usłyszał kroki. Wyprostował się, spojrzał na nadchodzącego Liama. Mężczyzna miał na sobie niebieską kamizelkę z logiem schroniska, w rękach trzymał miotłę i szufelkę.
- Już jestem - rzekł wesoło, będąc blisko.
Kangsoo się uśmiechnął.
- To dobrze - odparł.
Obydwoje zaczęli sprzątać. Kangsoo polecił Liamowi na samym początku zająć się klatkami psów, które są do niego przyjaźnie nastawione. Przez ileś minut pracowali w ciszy, którą zagłuszało jedynie szczekanie oraz przygwizdywanie Geuma co pewien czas. W którymś jednak momencie Liam obrócił głowę i spojrzał na widniejący na palcu Koreańczyka pierścień. Przyglądał mu się chwilę z trudnym do określenia wyrazem twarzy, aż w końcu zapytał:
- Nie zdejmujesz go do pracy?
- Słucham? - Kangsoo wyprostował się i spojrzał na niego pytająco.
Liam ruchem głowy wskazał pierścień. Kangsoo spuścił na niego wzrok, momentalnie zwilżył językiem usta, czując powoli napływający stres. Świetnie. Właśnie przypomniał sobie, dlaczego dotychczas nie szukał wśród nikogo przyjaciela czy chociażby dobrego kolegi. Głupi pierścień musiał zawsze wszystko psuć. Gdyby nie musiał ukrywać, czym on dokładnie był, byłoby wspaniale.
W sumie... mógłby powiedzieć Liamowi, że jest on magiczny - gdyby ktoś inny go nosił, to on miałby niezłe problemy - dlatego cały czas musi mieć go przy sobie.
Nie, co on sobie właśnie myślał? Powiedzieć? Nie w takim momencie. Upadłem na głowę czy jak? Nie mogę mu o tym powiedzieć. Już miał sytuację, kiedy komuś zdradził swój sekret i wcale nie skończyło się to dobrze.
Nie chciał wywołać żadnych podejrzeń. Wziął głęboki wdech, a następnie rzekł:
- Ach, zapomniałem o nim.
Przez chwilę zastanawiał się, czy w ogóle dobrze robił, ale uznał, że to było najlepsze rozwiązanie. Pocieszając się w myślach, że pozostały mu tylko trzy klatki do wysprzątania, w miarę szybkim, aczkolwiek dalej niepewnym, ruchem zdjął pierścień i schował go do kieszeni swojej kamizelki, prosząc w duchu, nie pochłonął on swoją mocą Liama.
Przestąpił z nogi na nogę. Postanowił zmienić temat, dlatego rzekł:
- Trochę tu popracujesz i psy będą cię uwielbiały. Większość jest bardzo przyjazna. Zbliżysz się do nich, wyprowadzając je na spacery - dodał z delikatnym uśmiechem na twarzy.

Liam?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics