14.10.2019

Od Ashtona CD Eliotta

Nawet jeśli wieczorem czuł się na tyle dobrze, że zasnął na piersi ukochanego bez większych problemów, to z samego rana sytuacja przyjęła zupełnie inny obrót. Kiedy się rozbudził, zerknął po namyśle na najbliższy sobie zegar w formie tego na wyświetlaczu telefonu, upewniając się, iż ponowne zasypianie tylko minie się z celem. Z racji pory roku, a dokładniej zimy, jaka ponownie przychodziła do nich wielkimi krokami, za oknem widział jedynie ciemne niebo i światło ulicznych lamp. Słońce pewnie wzejdzie dopiero za godzinę, może półtora, więc jedyne, co mu zostało, to ułożyć się na powrót na piersi Eliotta. Ash wsłuchiwał się w ciszy w bicie serca partnera, w głowie układając to, co powie. Czy raczej, ile powie. Nie chce go okłamywać, jednak.. Czy ukrywanie prawdy to kłamanie? Raczej nie. To tylko ostrożne omijanie pewnych tematów. Może powie mu później, kiedy będą oboje bardziej zżyci. Bowiem takie wyznania jak te niszczą związki, nawet te najmocniejsze.
Tego dnia odpuścił sobie poranne modlitwy do bóstw. Uznał, że będzie to nieodpowiednie, można nawet powiedzieć, że taka decyzja byłaby hipokryzją ze strony Crowleya. Cóż, stare zwyczaje niezwykle trudno wychodzą z głowy. Zwłaszcza takie, jak te. Młodzieniec, nie mogąc już dłużej leżeć bezczynnie, jak najciszej wstał z piersi Eliotta, aby później pójść do kuchni. Tam stanął przed lodówką, wodząc spojrzeniem po jej zawartości. Nie była ona tak wypełniona jak ta w je... W domu Mike'a. Wywnioskował, swoją tezę popierając dodatkowo ostatnim przygotowanym przez partnera posiłkiem, że chłopak raczej nie gotował za wiele. Dlatego zapewne ucieszy się ze smacznego śniadania, może to pomoże mu pogodzić się z wyznaniem czarownika.
Ashton wyciągnął jajka oraz kilka kawałków szynki, jakie przy pomocy zaklęcia transmutował w paski bekonu. Znamię na dłoni młodzieńca ponownie rozbłysło, przez co ten przygryzł na chwilę wargi. Dopiero kiedy udało się opanować mu nagły wypływ mocy, powrócił już do niemagicznego gotowania, ze skupieniem przygotowując jajecznicę oraz mięso. I widocznie sam zapach miał w sobie jakieś zdolności rozbudzające, bowiem podczas przekładania jednej z porcji na talerz Ash usłyszał odgłos pociągania nosem, jaki dobiegł gdzieś z okolicy salonu. Chłopak uśmiechnął się delikatnie z tego powodu i wtulił policzek w ciemnego goblina, jaki postanowił w międzyczasie zeskoczyć na jego barki.
— Nasz śpioch się obudził, La Llorona — powiedział cicho do swego chowańca, obserwując, jak po pewnej chwili Cartier, nadal rozespany, zjawia się w kuchni. Gdy jego opętany snem umysł pojął, co się przed nim znajduje, ogar uniósł kąciki ust, objął młodzieńca w pasie i oparł podbródek na wolnym ramieniu, zmuszając La Lloronę do zeskoczenia na stół.
— Co tam gotujesz? Oh, to mięso..?
— I jajecznica. Aby ci się poziom białek wyrównał po tych wszystkich treningach — Czarownik pocałował szybko jasnowłosego w policzek, po czym zsunął paski bekonu na ostatni żółty jajeczny pagórek — Weź swoją porcję i chodź do stołu.
Nie zdziwił się, gdy Eliott go nie posłuchał. Zobaczył, jak ten kiedy tylko pochwycił widelec, od razu sięgnął nim po twardy kawałek mięsa. Crowley przewrócił lekko oczami, a następnie odebrał mu talerz, aby postawić go naprzeciwko swego. 
Chwilę jedli w ciszy. Ashton spokojnie, zważając na każdy kęs, jakby nie ufał samemu sobie w tej kwestii, Cartier - z zapałem. Zapewne zgłodniał przez nerwy, pomyślał młodzieniec, odkładając widelec obok na wpół pełnego talerza.
— Prosiłeś mnie wczoraj o wyjaśnienia — zaczął nieco niepewnie, od razu odwracając wzrok w stronę okna. Nie zniósłby kontaktu wzrokowego z Elly'm w takim momencie — Postaram się, aby to nie było chaotyczne.
Odetchnął ciężko. Dzięki odbiciu ujrzał, że ogar także odkłada sztućce i opiera podbródek na dłoniach, wcześniej kiwając lekko głową, aby kontynuował.
— Kiedy przyjechałem po raz pierwszy do miasta, byłem, mimo wszystko, zagubiony w tych całych magicznych sprawach. Wiedziałem tylko tyle, ile nauczyłem się z ksiąg mojego pradziada, Aleistera Crowleya. Był niezwykle biegły w magicznych sztuczkach, dokonał rzeczy, o którym wielu się nawet nie śniło — Brunet odetchnął cicho — Ale to opowieść na inny dzień. Najważniejsze z tego, co musisz wiedzieć, to to, że mój ród jest niezwykle szanowany w naszym czarnomagicznym społeczeństwie. Dlatego kiedy dowiedziano się o moim przybyciu, szybko zaproponowano mi wstąpienie do Sabatu Północnego, prowadzonego wtedy przez Salazara Moonpeaka. Jako młody dzieciak, piętnastoletni maksymalnie, przyjąłem tę propozycję, co miałem zrobić? Nigdy nie byłem w sabacie, a wiedziałem, że dzięki temu uzyskam większą moc. Czego mógł więcej aspirujący czarownik chcieć, hah... I było tak. Byłem silniejszy. Poznałem znakomitych czarowników i czarownice, poszerzyłem swoją wiedzę o Demonicznych Arkanach, nawiązałem kontakty... Dopiero po kilkunastu miesiącach zorientowałem się, że przez cały ten czas mnie i dwóm innym rekrutom z tego okresu prano mózgi. Po prostu. To nie był sabat, to był kult w pełnym tego słowa znaczeniu. Kontrolowano każdą chwilę naszego życia. Wypalano na nas żelazem i ogniem zasady, jakie musieliśmy przestrzegać.. To — Ashton uniósł lewą dłoń ze lśniącym znamieniem — wyryto w moim ciele, gdy miałem szesnaście lat w ramach jakiegoś chorego obrzędu. Na oczach wszystkich członków. Patrzyli na to..
Ash poczuł, jak dygocze. Odruchowo podciągnął kolana pod brodę, zaciskając palce na materiale dresów. Eliott wyciągnął dłoń w kierunku ramienia czarownika, lecz kiedy dostrzegł niebieskie iskierki na skórze partnera, zawahał się, ostatecznie kładąc rękę na stole, jakby chciał zasugerować, aby Crowley chwycił ją, gdy będzie gotowy.
— Wytrzymałem tam jeszcze dwa lata. Mimo wszystko, Aleister, który jest ze mną połączony jakąś duchową więzią, mówił, abym po prostu wziął się w garść. Żebym zacisnął zęby, droga ku potędze jest wyłożona wyrzeczeniami...
— Ale nie takimi — wtrącił się cicho ogar. Brunet przytaknął mu.
— Nie takimi.. Wiedziałem, że nie mogłem opuścić tego sabatu sam z siebie. Nie pozwolono by mi.. Dlatego musiałem złamać jakąś z głównych zasad — Ashton zacisnął powieki i zęby, aby nie dodać nic więcej — Od tego momentu jestem Splugawionym. Kimś, na kim Czarne Konklawe przeprowadziło dochodzenie i proces. Ze względu na nazwisko nie została mi odebrana moc, ale nie mogę powrócić do Sabatu Północnego jako członek. Nie mogę pobierać u nikogo nauk, żaden czarownik nie może mnie przyjąć do swojego domu, nakarmić, opatrzeć. O ile nie Mroczny Pan mnie nie oczyści. A dzieje się tak, gdy zostaje się Wysokim Kapłanem.
— Dlatego chcesz przejąć władzę w tym ... No. Wiesz?
— Sabacie, tak. Ale to drugorzędny cel. Chcę po prostu uchronić innych adeptów przed tym, co nas spotkało. Wiem, że jeśli któryś z popleczników tamtego idioty, do Piekła z nim, zgarnie tę posadę przede mną, to cały proces łamania jednostek nigdy nie skończy. Nie mogę do tego dopuścić — Młodzieniec podniósł lewą dłoń na wysokość swych oczu i powiódł palcem po bliźnie — Ukrywałem to zaklęciami. Nie chciałem na to patrzeć. Teraz jednak myślę, że jestem gotowy użyć mocy, jaką posiadam do nieco wyższych celów. Do stworzenia lepszego świata dla takich jak ja. Dla nas, Eliott — Crowley zmusił się do spojrzenia na partnera — W naszym społeczeństwie miłość jest zakazana. Nie istnieje. Jesteśmy zwykłymi hedonistami, którzy żyją z dnia na dzień, których obchodzą tylko comiesięczne orgie ku czci bóstw, za którymi nic się nie kryje. Dlatego sam fakt, że jestem w stanie kogoś pokochać miłością prawdziwą, czystą, najpiękniejszą... Agape.. Czyni mnie odmieńcem. Chciałbym to zmienić. Abyśmy mogli być razem bez strachu o to, czy ktoś nie zapuka do drzwi domu i nie wywlecze nas bogowie wiedzą gdzie. Chcę, abyś to wiedział. Że związek ze mną może być niebezpieczny. Chcę, abyś podjął świadomie decyzję, Elly — Dopiero wtedy Ash nakrył ręką dłoń ukochanego, patrząc mu głęboko w oczy — Czy nadal jesteś gotowy mnie kochać?

Eliott?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics