10.10.2019

Od Matthiasa CD Claudii

Najgorszym elementem tej przymusowej podróży w nieznane nie było to, że plecy Matthiasa wręcz emanowały bólem, gdy to wściekły ent po wrzuceniu towarzyszki łowcy do szczeliny zaatakował jego samego, trafiając młodzieńca w ten czuły punkt. Był w stanie to przeżyć. Nie raz, nie dwa spadał z dachów czy był ciskany ze zwierzęcą dzikością na ściany. Gorsza była ciemność, jaka go ogarnęła, kiedy nieznana mu materia wciągnęła zakonnika wprost w swe trzewia.
Nie był w stanie dokładnie określić, ile przebywał w tym dziwnym stanie pomiędzy zawieszeniem a swobodnym lotem. Za bardzo skupił się na nicości wokół, atakującej bezlitośnie umysł Matthiasa, zmuszając go do przywoływania wspomnień z dzieciństwa. Ponownie czuł na swej skórze dotyk ojca dyrektora. Ucisk na ramionach. Usłyszał odgłos przekręcanego klucza w zamku, dźwięk zamykanego wieka skrzyni..
Zadygotał, kiedy usłyszał grzmot. To chyba on wyrwał go z tego głównego otępienia, spowodowanego atakiem paniki i nagłą dezorientacją. Mimo, że był wdzięczny Claudii za pomoc, nie mógł wydusić z siebie nic konkretnego. Nadal rozglądał się wokół, po murowanych ścianach, zupełnie niepodobnych do tych, jakie widział w Seattle. Więc nie mogli być w tym mieście. Musieli być gdzieś indziej. Tylko gdzie? W tym innym świecie, o którym słyszał tylko tyle, że kilka miesięcy temu walczono z przejściami? Taka myśl wcale mu nie pomogła. Gorzej, zmusiła do objęcia się za ramiona, gdy w jego gardle nagle pojawił się ucisk. Słowa ledwie chciały przez niego przejść.
— Treskow — powiedział cicho drżącym głosem. W takim stanie z trudem przychodziło mu panowanie nad samym sobą. Nienawidził się za to. Zwłaszcza, że teraz ujawniał się nieznajomej osobie ze swej najbardziej wrażliwej strony — Powinniśmy znaleźć.. Kogoś..
Musiał przerwać, gdyż panika zmusiła młodzieńca do złapania się ściany. Zaparł się o mur rękoma, zwieszając głowę na dół. Szatynka obejrzała się szybko na swego towarzysza. Nie zdążyła spytać, co się dzieje, nim dostrzegła spazmy wstrząsające zakonnikiem. Zareagowała automatycznie - stanęła za nim i złapała jedną ręką włosy opadające na twarz bruneta, wyglądając w międzyczasie na ulicę. Montroce nie był pewien, jak długo wymiotował, wiedział jedynie, że w pewnym momencie poczuł w ustach żółć. Wziął głęboki wdech, po czym na oślep zaczął szukać w kieszeni opakowania chusteczek. W tej samej chwili Claudia odsunęła się od niego i zbliżyła do wylotu uliczki, jedną dłonią dotykając broni przy pasie. Matthias przetarł w ciszy usta, po czym, jeszcze bledszy niż wcześniej stanął obok Treskow.
— Lepiej? — rzuciła jakby od niechcenia, jedynie kątem oka obserwując reakcję młodzieńca. Ten skinął tylko głową w odpowiedzi. Sam też dołączył do spoglądania na długą ulicę. Jednak w świetle słabych, zielonkawych latarni najpewniej gazowych nie dostrzegł niczego poza zamkniętym straganem nieopodal nich. Po spojrzeniu na Claudię zorientował się, iż ta także nie ujrzała niczego więcej. 
— Powinniśmy spytać miejscowych.
— Miejscowych? — powtórzył młodzieniec, chcąc, aby członkini Sopportare chociaż nieco się rozwinęła. Claudia jednak ruszyła przed siebie, przez co Matthias musiał podążyć za kobietą. Nadal trzymał przy nodze karabin, ukrywając go pod połami czarnego płaszcza. Nie wiedział, gdzie idą. Treskow zapewne też. Jednak przynajmniej ona miała w pełni czysty umysł. Postanowił jej zaufać, czego nie robił zbyt często. Miał nadzieję, że przez to nie zginie za rogiem..
W pewnym momencie szatynka się zatrzymała. Kamaelita zerknął w kierunku, w którym patrzyła. Nie rozpoznał napisów na szerokim znaku na dachu niskiego budynku, lecz sądząc po odgłosach, musiała to być karczma czy bar. Montroce stanął wyprostowany u jej boku.
— To na pewno dobry pomysł? Nie poznaję tych liter. Nie wiem, co tam jest.

Claudia?

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics