Słuchałam ich z uwagą, starając się zrozumieć cokolwiek z tego
wszystkiego. Prawda jest taka, że nigdy nie interesowałam się za bardzo
ich światem, cały czas wydawało mi się to zbędne, z jednej strony czułam
ulgę, mając świadomość, że coś już wiemy, a raczej, że oni coś więcej.
No właśnie, to była ta druga strona medalu. Nienawidziłam świadomości,
że czegoś nie wiem, czy też nie rozumiem. Nim zaczęłam zadawać kolejne
pytania, elf zniknął w kuchni, gdzie słychać było już jedynie dźwięk
noża uderzającego o drewnianą tackę. Jego syn, również zrezygnował z
dalszego czytania, odłożył książki na bok i udał się w głąb korytarza,
jak miewam do swojego pokoju. Siedziałam tam jeszcze chwilę, starając
się połapać w tym wszystkim. Ostatecznie wstałam gwałtownie, dzięki
czemu ponownie usiadłam na kanapie. Potrząsnęłam głową i po kilku
głębokich wdech wstałam, aby poczłapać się do kuchni. Czułam się już
znacznie, niż bezpośrednio po wybudzeniu, jednak wciąż nie byłam w pełni
sił. Usiadłam na krześle, które odwróciłam wcześniej tak, aby móc się
przyglądać strażakowi z lekkim podziwiam. Nie często mężczyźni radzą
sobie tak dobrze w kuchni. Oparłam podbródek o oparcie krzesła, które
znajdowało się przede mną, gdyż na samym meblu siedziałam okrakiem.
Kosmyk włosów swobodnie opadał, zasłaniając skrawek policzka.
- Coś nie tak? - Zapytał w końcu, najwidoczniej czując na sobie mój wzrok.
- Nie - Odpowiedziałam krótko - Chociaż może i tak - Dodałam po chwili, nie zmieniając pozycji - Wciąż mało rozumiem z tego, co mówiliście, nie zrozum mnie źle, ale nigdy nie interesowałam się zbytnio waszą rasą, czy też światem - Wymamrotałam, na co tylko uśmiechnął się delikatnie, nie przestając przygotowywać dania.
- Porozmawiamy o tym, jak będziesz w lepszej kondycji - Rzucił mi tylko przelotne spojrzenie, na co przewróciłam oczami.
- Normalnie mam opiekuna na pełen etat. Co gotujesz? Może chociaż pomogę - Zaproponowałam, unosząc się delikatnie, żeby się wyprostować.
- Nie trzeba, radzę sobie. Mam nadzieję, że lubisz makaron w sosie grzybowym z kurczakiem?
- Brzmi dobrze, zobaczymy czy przejdziesz mój casting na kucharza - Uśmiechnęłam się delikatnie. Chyba sama miałam dosyć tego tematu, tej sprawy. Każdy z nas potrzebował chociaż trochę wytchnienia.
-
Chyba nie chcesz powiedzieć, że wątpisz w moje możliwości? - Niczym
prawdziwy mistrz kuchni podniósł nóż. Widząc go w tej jakże
profesjonalnej pozycji z uniesioną brwią i uśmiechem, ciężko mi było nie
przyznać, że był zwyczajnie przystojny. Nie mogłam powstrzymać śmiechu,
przez co odwróciłam wzrok.
- Nie wiem, jeszcze nic nie jadłam, co wyszło spod Twojej ręki - Tym razem to ja zadziornie uniosłam jedną brew.
- Więc dzisiaj mamy debiut - Oparł się o blat, a mnie przez chwilę przeszła myśl, że niebezpiecznie zbaczamy na tor flirtu.
- To żeby się nie otruć, to jednak Ci pomogę - Powoli wstałam z krzesła i podeszłam do niego, stanęłam obok, wyprostowana i zasalutowałam, jakbym znalazła się w wojsku - Pomocnik Tai, melduje się na stanowisku, kogo mam posiekać?
- Możesz zająć się pietruszką, skoro aż tak się wyrywasz - podał
mi czysty nóż, a także nową tackę, wzięłam z blatu pietruszkę, którą
zaczęłam siekać. Dawno już z nikim nie gotowałam, było to zupełnie co
innego, niż robienie sobie tostów czy też zamawianie czegoś na dowóz.
Było to miłe. Na koniec zajmowałam się mieszaniem sosu, podczas gdy Nathaniel chował brudne naczynia do zmywarki.
- Widzisz, nie ma mi się co opierać i tak zawsze jest po mojemu - Powiedziałam dumnie,
unosząc głowę, co najmniej jakbym wygrała z nim jakiś zakład, który
trwał miesiącami. Jednak czyż to nie małe zwycięstwa cieszą poniekąd
najbardziej?
Nathaniel?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz