6.10.2019

Od Hime cd. Nathaniela

- Gold! Jesteś cała?! - odwróciłam się i ujrzałam biegnącą w moją stronę Rene. Delikatnie się uśmiechnęłam na jej widok. Szatynka od razu mnie objęła z taką siłą, jakby za chwilę miała stać mi się krzywda. Puściła mnie dopiero po kilku minutach, ale dalej trzymała mnie za dłonie.
- Przyjechałam od razu, jak dowiedziałam się od taty, że w kawiarni wybuchł pożar i zabrali cię do szpitala. Jesteś poważnie ranna? - zapytała i od razu zaczęła mi się z uwagą przyglądać.
- Oprócz kilku oparzeń podobno nic mi nie jest – odpowiedziałam, gdy dziewczyna zwróciła uwagę na opatrunki na moich rękach.
- Będziemy musieli chyba zawiesić próby na jakiś czas – szepnęła, po czym się do mnie znowu przytuliła. Również mocno ją objęłam, wzdychając cicho. A tego chciałam właśnie poniekąd uniknąć.
Opowiadanie strażakom swoich wersji z wybuchu pożaru obeszło się bezproblemowo – każda z obecnych wtedy osób mówiła niemal to samo. Było kilka wersji godziny, ale po dłuższej wymianie zdań i udowodnieniu jednej osobie, że się myli, można było ustalić główne rzeczy. Gorzej było ze szczegółami, między którymi wybuchały kolejne sprzeczki. Tylko się im przyglądałam i przysłuchiwałam, siedząc cicho. Z niektórymi się zgadzałam, z innymi nie. Nie próbowałam podjąć dyskusji na żaden temat.
A jak wyglądała moja wersja? Weszłam do kuchni, żeby pogadać z kucharzem na temat jednego zamówienia, gdy dostrzegłam jakąś obcą osobę majstrującą przy kuchenkach. Gdy chciałam coś do niej powiedzieć, coś niby wybuchło, a osoba sama w sobie zniknęła. Na jej miejscu pojawił się za to ogień. Chciałam spróbować sama go ugasić, ale… nie za bardzo mi wyszło. Okazało się, że kucharz poszedł wtedy do toalety i sam niczego nie widział.
- Rene, zabierzesz mnie do domu? Kazu pewnie się martwi – zagadałam do szatynki, gdy w końcu się ode mnie odkleiła.
- Niestety, ale nie może pani jechać jeszcze do domu.
Odwróciłam się w stronę, skąd dobiegł męski głos. Jeden ze strażaków, chyba Nathaniel, który wcześnie nas „przesłuchiwał” stał obok nas i się nam przyglądał. Zauważyłam, jak Rene marszczy brwi.
- A to niby czemu? - zapytała, a jej głos nie brzmiał przyjacielsko.
- Bo jest jedyną osobą, która widziała podpalacza – odpowiedział. Położyłam dłoń na ramieniu mojej przyjaciółki.
- Spokojnie, Rene. Poczekasz na mnie? Jeśli nie, to wrócę sama – ponownie do niej zagadałam, chcąc uniknąć kłótni między dziewczyną a strażakiem. Ta przewróciła oczami, odburknęła „Poczekam”, po czym odeszła.

Nathaniel? Tak, zero pomysłów.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon
synestezja
panda graphics